„Zawitaj, synu Zeusowego rodu!
Niechaj cię zastęp naksyjskich otoczy
Tyjad, co w szale od zmierzchu do rana
Tańczą i w tobie czczą pana."
Antygona, Sofokles
Następnego ranka Dionizos obudził się ze straszliwym kacem i obrzydzeniem do alkoholu, co było do niego bardzo niepodobne. Może gdyby nie zrobił tego, co zrobił, to picie nie kojarzyłoby mu się tak źle. Jednakże po wydarzeniach ostatniej nocy miał wyrzuty sumienia i prawdziwy wstręt do wina.
Zasnął na stole, na ciele jakiejś roznegliżowanej bachantki. Troszkę się martwił tymi ludźmi – w gruncie rzeczy oni też niezbyt się kontrolowali – lecz postanowił nie przejmować się nimi za bardzo. Będą mieli o czym opowiadać wnukom.
Wyślizgnął się z sali i kierując się najbardziej dojrzałym odruchem w swoim życiu, zapukał do drzwi sypialni Hermesa.
Odpowiedziała mu cisza, jednak Dionizos się nie zniechęcił. Kiedy trzeba było, potrafił być naprawdę upierdliwy. Zapukał jeszcze raz i jeszcze raz. Wreszcie Hermes mu otworzył.
- Byliśmy pijani – wyrzucił z siebie Dionizos, nim zatrzasnął przed nim drzwi. - Nic, co dzieje się po pijaku, nie ma znaczenia.
Hermes wyglądał, jakby nie zmrużył oka. Wyrzuty sumienia stały się jeszcze większe, gdy Dionizos dostrzegł na jego brodzie siniak, po tym jak przywalił mu czołem. Przygryzł wargę, by nie powiedzieć czegoś nieprzemyślanego.
- Okej – odpowiedział w końcu Hermes. - Hm...Okej.
- Za parę dni o tym zapomnimy – dodał naprawdę delikatnie. - Nie przejmuj się.
Tylko że tym razem trudno mu było o tym zapomnieć. Minęło sporo czasu, odkąd Dionizos przeżył t a k i pocałunek. Nie wiedział, jak odebrał to Hermes, ale on wcale by się nie obraził, gdyby za jakiś czas to posłaniec bogów go pocałował. Choćby po to, żeby sprawdzić, czy za drugim razem będzie czuć się tak samo pochłonięty.
- Poza tym, przecież nie było tak źle – Dionizos uśmiechnął się lekko. - No może oprócz tego krzesła...
- Skończ temat – mruknął Hermes, jednak wyszedł z pokoju i zszedł z nim na dół.
Chyba jednak nie miał co liczyć na powtórkę. Dionizos wzruszył ramionami.
- Dobra – zgodził się. - Wiesz co, lubię cię. Inny bóg pewnie by się obraził.
Hermes zamrugał zaskoczony, po czym wreszcie się rozluźnił. Na jego ustach zamajaczył nawet uśmiech. Zatrzymał się w drodze do jadalni.
- Dobrze, więc co teraz? - spytał go.
Dionizos zamyślił się. Początkowo miał zamiar jeszcze trochę tu posiedzieć, jednak sądząc po tym, ile znajomych twarzy zawitało w tej gospodzie, wolał nie ryzykować. Musiał udać się gdzieś, gdzie będzie mieć pewność, że nic mu nie grozi.
- Myślałem o tym, żeby odwiedzić nimfy – odpowiedział. - Poza tym powinienem załatwić sobie jakiś rydwan. I orszak. Przynajmniej tymczasowy.
- Rydwan? - zdziwił się Hermes. - A co się stało ze starym?
Dobre pytanie. Gdyby Dionizos znał na nie odpowiedź, jego życie byłoby znacznie prostsze.
- Nie wiem – odparł szczerze. - Nie zabrałem go ze sobą, więc pewnie przepadł pod moją nieobecnością.
CZYTASZ
Historia o słodkim szale, trzeźwej kukułce i pieśni wina
KurzgeschichtenDionizos, bóg wina, przyjemności, pożądania i zabawy, po długiej nieobecności powraca do Hellady. Niestety, nic oprócz paru mglistych wspomnień nie jest w stanie sobie przypomnieć. Na dodatek stale musi się pilnować, by nie zwrócić na siebie uwagi n...