Rozdział 22. (18+)

258 17 63
                                    

Szaleć z miłości — dobrze, dobrze się ocucić,

Głowę zaś łatwiej sobie, niż komu zawrócić.

Tysiące trosk ma miłość, tysiące słodyczy,

Jednak posiada urok jakiś tajemniczy."

Miłość, Teognis z Megary

Dionizos zrzucił z siebie powłóczysty strój i ubrał znacznie wygodniejszy, rubinowy szlafrok. W dłoni trzymał spisany przez Atenę papirus, w którym bogini zawarła szczegółową rozpiskę nadchodzących walk przy każdym możliwym planie ataku. Tekst był dobry, ale trzeba go było jeszcze mniej więcej zapamiętać.

Prawdę mówiąc, szczerze wątpił, by pozostali bogowie podchodzili do sprawy podobnie jak on. Dionizos jednak nie miał doświadczenia w bitwach i wojnach, a w razie nieoczekiwanego obrotu wydarzeń nie mógł liczyć na zmysł walki, który posiadali Ares czy Artemida. Jedyne co mu pozostało, to zdać się na mądrzejszych od siebie. Przynajmniej w tej kwestii.

Opadł na fotel i rozłożył dokumenty na stole. Prace nad prywatną rezydencją Dionizosa zostały gwałtownie przerwane w połowie z powodu gigantów. Rezydowali z Ariadną w pałacu Hermesa, który znajdował się na północ od Olimpu. Była to całkiem ciekawa budowla, wykonana z szarego marmuru, pełna otwartych przestrzeni i tajnych przejść oraz pokoi. Przeważała tu jasna zieleń, pochmurny niebieski i srebro. Niektóre pomieszczenia (zwłaszcza te dla gości) były urządzone minimalistycznie, inne zagracone przez przedmioty, które wyglądały tak, jakby należały do kilkudziesięciu różnych właścicieli i niewątpliwie były kradzione.

To nie tak, że Dionizos miał czas na zwiedzanie. Poznawał dom, kiedy w porywie namiętności on i Hermes przywierali do siebie na jakimś korytarzu i wpadali do najbliższego od nich pokoju. Przyglądał im się ukradkiem, leżąc na plecach czy na boku, w chwili gdy uspokajał oddech i zwijał się przy Hermesie.

O wilku mowa, pomyślał, gdy drzwi za jego plecami delikatnie skrzypnęły. Hermes rzucił swój kaduceusz na łóżko i stanął za Dionizosem, obrzucając stół zainteresowanym spojrzeniem. Przez chwilę bóg wina obawiał się, że zostanie wyśmiany, ale nawet jeśli Hermes uważał za zabawne jego kucie na pamięć strategii wojennej, to zachował to dla siebie.

- Pracowity dzień? - spytał Hermes, kładąc dłonie na jego ramionach i masując je kojąco.

Dionizos westchnął z wdzięcznością.

- To nie ja przenosiłem się od miasta do miasta przez cały czas – zauważył, przymykając oczy.

Posłaniec bogów od świtu zawiadamiał władze polis, by ewakuowały mieszkańców w góry, dopóki problem z gigantami nie zostanie opanowany. Zadanie to wymagało znacznie więcej finezji, niż to które przypadło Iris. Bogini również roznosiła wieści, lecz jej misją było poszukiwanie każdego boskiego stworzenia, mogącego wziąć udział w bitwie. Ona rozkazywała w imieniu Zeusa, Hermes musiał przekonywać i słodzić, by nakłonić upartych szlachciców do ucieczki.

- Podróżowanie jest przyjemne – stwierdził w odpowiedzi, rozmasowując teraz jego napięty kark. - Ty musiałeś się męczyć ze zgrają podobną do przekupek na agorze.

- Było całkiem zabawnie– Dionizos uśmiechnął się do niego. - Przez pół dnia Ares kłócił się z Ateną co do przebiegu bitwy. Zaproponowałem, żeby ona opracowała strategię i wybrała generałów, a on poprowadził wojsko do ataku.

- Zgodzili się? - zdziwił się Hermes, na co Dionizos zachichotał.

Jasne, chyba nawet we śnie, którego sprawcą byłby Morfeusz, takie cuda nie miałyby miejsca.

Historia o słodkim szale, trzeźwej kukułce i pieśni winaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz