Epilog

187 19 24
                                    

Załóżmy, żeśmy jeszcze nie dotarli
do drogi bez wyjścia, do myśli przepaści.
Załóżmy, że przyszły do nas lasy
porannym triumfu hymnem owładnięte,
wraz z ptakami i świetlistym niebem,
wraz ze słońcem, co przeniknie je niebawem.

Załóżmy, że gdzieś daleko też byliśmy,
w zachodu krajach nieznanych, i północy.
I rozwiewa nam wiatr szaty, gdy pędzimy.
W zadziwieniu i z powagą patrzą obcy.
[..]

Załóżmy, żeśmy jeszcze nie dotarli
setką dróg do granic ciszy wiecznej.
Okrzyk wznieśmy i pieśń zaśpiewajmy
co na kształt będzie surmy zwycięskiej –
by demony w dole, a ludzie na ziemi
mogli, słuchając jej, dobrze się bawić."

Optymizm, Kostas Kariotakis

Życzenie Dionizosa było proste. Przywrócić życie Semele i uczynić ją nieśmiertelną, z całym tym pakietem niestarzenia się, siły, witalności i tak dalej. Plan był świetny, ale Dionizos nie pomyślał, co będzie potem. Siedział w najbardziej zacienionym pokoju w Słonecznym Pałacu, gdzie Apollo z pochmurną miną badał nieprzytomną kobietę, i prawie trząsł się ze strachu.

Niepotrzebnie.

Jego matka przebudziła się szybciej, niż był na to gotowy. Zdezorientowanym spojrzeniem badała otoczenie, pozwoliła zaaplikować sobie eliksir pamięci i niemal od razu zwróciła na niego uwagę. Patrzyła na Dionizosa przez chwilę, aż w jej oczach pojawiły się łzy i rzuciła mu się na szyję.

To było jedno z najdziwniejszych doświadczeń w jego życiu, a kiedyś został przecież porwany przez piratów, których potem rozszarpał pod postacią pantery albo zmienił w delfiny. Semele opowiadała mu o sobie i słuchała jego własnych historii. Jakby znali się od zawsze, tylko rozstali na bardzo długi czas.

Biło od niej zrozumienie i podziw. Nie mogła doczekać się poznania Ariadny i Hermesa, którego co prawda kojarzyła, ale nie miała okazji zamienić z nim słowa. Dopiero gdy Dionizos doszedł do całej tej sprawy z nieśmiertelnością, Semele wyraźnie się zmartwiła.

Nie chciała  widzieć się z Zeusem i Dionizos wcale się jej nie dziwił. Zdecydowali więc, że Apollo poda jej odpowiednią miksturę, by znów zasnęła. Potem Król Olimpu zrobił swoje i zostawił ich w spokoju.

Teraz Semele spała pod wpływem magii, a jej ciało nabierało boskich właściwości. Dionizos czuwał przy niej przez jakiś czas, potem widział się z Ariadną, później na chwilę przyszedł też Hermes, lecz od razu musiał lecieć z jakąś sprawą do Sparty.

To nie tak, że siedząc przez godzinę przy śpiącej i niczego nieświadomej matce się nudził, ale...no dobra, nudził się. Chyba dlatego zaczął krążyć po tym przesadnie jasnym pałacu, aż przypadkiem zawędrował do rozświetlonej przez słońce komnaty.

W pokoju oprócz niego był jeszcze Apollo. Siedział na łóżku i czytał jakąś książkę. Niby nic, a jednak sytuacja wyglądała znacznie bardziej niepokojąco, bo obok niego leżał Hiacynt.

Chłopak spał. Ostatni raz, gdy Dionizos go widział, był martwy, więc widok ten mimo wszystko go zaskoczył. Teraz jego pierś unosiła się miarowo, mimo że ze skroni wciąż kapała jasna krew. Lądowała na posadzce i niemal od razu przemieniała się w kwiaty. Rosły wokół łóżka tak ciasno, że powoli zaczynały się łamać.

- Czy masz zamiar prosić mnie, żebym zajął się kolejnym jakimś do niedawna martwym, a teraz zaskakująco żywym członkiem twojej rodziny? - zapytał ze sztuczną uprzejmością Apollo, nie podnosząc wzroku znad książki. - A może zgłodniałeś i chcesz, żebym posmarował ci dżemem grzanki?

Dionizos nie pozwolił się sprowokować. Z zainteresowaniem podszedł do łóżka i przyjrzał się rosnącym kwiatom.

- Hades kazał mi spytać, czy jesteś na niego zły – poinformował go ostrożnie.

- Nie – westchnął Apollo. - To dzięki niemu dowiedziałem się, że Hiacynt żyje.

Bóg wina skinął głową. Lecąc do Słonecznego Pałacu, Dionizos miał Apollina za histeryka i panikarza. Hiacynt przecież tylko spał! Uświadomił sobie jednak, że rozpacz jego brata wynikała z tęsknoty i z tego, że nie wiedział, kiedy jego ukochany się obudzi. Jako bóg lecznictwa, Apollo potrafił rozpoznać przegrany przypadek. Gdyby sam mógł uleczyć Hiacynta, na pewno by to zrobił, tymczasem musiał kombinować i nakłaniać do pomocy innych bogów. Dionizos go rozumiał.

- Dlatego nie próbowałeś się kłócić z Zeusem – pokiwał głową. - Dowiedziałeś się, że Hiacynt tak naprawdę nie umarł, więc udałeś, że przyjmujesz ochłapy, na których najbardziej ci zależało. Nie rozumiem tylko, dlaczego...

- Dlaczego nikt się nie zorientował, że Hiacynt ma w sobie boską krew? - Apollo westchnął. - Bo została z jakiegoś powodu uśpiona. Śmiem podejrzewać jego matkę. Jego ojciec nie należał do wyrozumiałych ludzi, więc jeśli go zdradziła z bogiem, raczej nie chciała, by coś takiego wyszło na jaw.

Mówiło tym ze spokojem, jakby wszystko sobie dokładnie przemyślał. Pewnie podejrzewał już, jak do tego doszło i kim jest ów bóg. Może nawet go znalazł. To jednak nie była sprawa Dionizosa i nie zamierzał się w nią mieszać. Dość już miał wpadania w kłopoty, a to na pewno nie brzmiało jak spokojna sielanka.

- Czyli tamte kwiatki, które niosłeś – zaczął Dionizos, zmieniając temat na bezpieczniejszy. - Były stąd?

- Wyrosły w miejscu, gdzie umarł – wyjaśnił trochę zażenowany. - Myślałem, że to jedyny okaz. Przez cały czas ścierałem jego krew, ale podczas bitwy nie przychodziłem tak często. Kiedy wróciłem...cóż, zastałem właśnie to.

Dionizos mimowolnie się uśmiechnął.

- Teraz twoje zachowanie nabrało sensu – stwierdził. - Chcesz żebym, um, przeniósł je gdzieś? Są bardzo ładne, ale...

- Ale nie da się tu oddychać – ton Apolla był sfrustrowany. - Wiem, sam bym to zrobił, tylko niezbyt się na tym znam.

Dionizos musiał przeżyć klątwę, utracić swoje opiekunki, zburzyć tebański pałac, nieszczęśliwie się zakochać, dowiedzieć się, że kogoś zabił, trafić w friendzone, potem z niego wyjść, zdobyć ukochanego i na koniec wziąć udział w wojnie z pieprzonymi gigantami, by nareszcie móc usłyszeć od Apolla, że jest on w czymś beznadziejny. W takich chwilach życie smakowało najlepiej.

______________
Od autorki: To już druga opowieść z tej serii, którą z radością mogę zakończyć. Mam nadzieję, że się wam podobała 🖤 Na dniach mam zamiar dodać do niej mały dodatek na prośbę największej fanki (pozdrowienia dla Majki) oraz krótką miniaturkę dotyczącą losów Dafne. Nad kolejną częścią już pracuję - będzie dotyczyć Artemidy i dopełni całą historię, jednak nie mam pojęcia, kiedy zacznę ją publikować. Liczę na waszą cierpliwość 🙏🏻 Na koniec chciałabym podziękować wszystkim, którzy czytają, oceniają i komentują moje prace. To naprawdę wiele dla mnie znaczy, dzięki❣️

Historia o słodkim szale, trzeźwej kukułce i pieśni winaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz