10. Krzyczące umysły.

74 10 0
                                    

Byłem głupi. Wierzyłem, że uda mi się zatrzymać go przy sobie. On też był człowiekiem. Każdy ma swoje tajemnice, prawda? Ale ja taki nie byłem. Mówiłem osobą, którym ufam wszystko. I oczekiwałem w zamian tego samego. Aidan był tajemniczym człowiekiem. Nie wiem, czy mi ufał. Ale wiem jedno. Miał wiele sekretów, o których wiedział tylko i wyłącznie on. Mimo, że nie znaliśmy się długo czułem, że łączy nas coś więcej. Nie chodzi mi o miłość i te brednie. Nasza relacja była dziwna. Ufałem mu. Ale czy powinienem?

Aidan znowu zniknął. Wydzwaniałem do niego i pisałem setki esemesów. Nie odpisywał. Do czasu.

*Do Aidan: Wszystko dobrze? Martwię się. Proszę, odpisz*

Kolejna wiadomość bez odpowiedzi. Odrzuciłem telefon na łóżko. Wstałem i wyjąłem z biurka szkicownik. Otworzyłem na stronie z rysunkiem Aidana. Wyrwałem go i powiesiłem na ścianie. Piękna galaktyka widniała na mojej ścianie. Piękna, bo on ją rysował.

Wziąłem telefon z powrotem do ręki. Otworzyłem przeglądarkę i wpisałem czym mogą być oznaki, jakie zauważyłem w Aidanie. Niestety nie znalazłem nic, co by mi pomogło. Położyłem się, rozmyślając. Ostatnio za dużo myślę.

Pov Aidan:

Wybiegłem z jego domu jak oszalały. Miałem zjazd. Już prawie przestałem brać to gówno. Gdybym tylko nie poszedł na cmentarz tamtego dnia. Nie poszedłbym kupić nowej działki. Nie chciałbym teraz więcej.

Znów to kupiłem. Znów się niszczyłem. Siebie i innych. Wciągnąłem na szybko parę kresek. Czułem jak euforia przeszywa moje ciało.

- Japierdole. - szepnąłem, właściwie sam do siebie.

Położyłem się na łóżku. Gapiłem się w sufit. Czułem się zajebiście. Ale nic nie zastąpi jego obecności. Nie można mieć wszystkiego, prawda? Ja tym bardziej na to nie zasługuję. Zamknąłem oczy i przypomniało mi się, jak okropnie okłamałem Lukasa. Gdy zniknąłem, wcale nie rozmyślałem nad tym, co mu powiem, gdy wrócę. Byłem chujem i zniknąłem żeby ćpać. Dalej jestem chujem. Dalej będę go kłamał. Nie może się przecież dowiedzieć. Chcę go przed tym chronić. Przed tym brudnym światem. Odpłynąłem w ciemnościach mojego umysłu.

Obudziłem się z ostrym bólem głowy. Dziwisz się Aidan? Chciałem coś zjeść, ale gdy tylko patrzyłem na jedzenie miałem odruch wymiotny. Byłem śpiący, mimo że spałem ponad 10 godzin. Typowe. Na prawdę chcesz robić to dalej? Poszedłem do salonu sprawdzić, czy moja matka w ogóle żyje. Zastałem ją śpiącą na stole, wokół pustych butelek po alkoholu. Brzydziłem się nią. Nienawidziłem jej. Gdybym tylko mógł się stąd wynieść. Nawet do niej nie podszedłem.
Wszedłem do kuchni i otworzyłem lodówkę. Jak zwykle, pustka. Wyciągnąłem resztki masła i jakąś starą szynkę. Posmarowałem kromkę chleba i równo ułożyłem na niej plaster szynki. Nie chciałem tego jeść. Ale też nie chciałem umrzeć z głodu. Zjadłem kanapkę i poszedłem do swojego pokoju, którego nienawidziłem. Jest wręcz obskurny. Obdarte ściany, poplamione krwią, która znalazła się tam gdy uderzam w nią swoimi pięśćmi. Zazwyczaj robię to gdy jestem wkurwiony. Stare meble, skrzypiące łóżko. Cały mój dom był brzydki. Nigdy nie zapraszam nikogo do siebie. Jeszcze jakbym kogoś miał. Jedyną osobą, którą wpuściłem do mojego pokoju był Matt. Pamietam dzień, w którym opuścił go ostatni raz. Przeze mnie. Nie chciałem o tym myśleć.

Wziąłem telefon do ręki i przeglądałem instagrama. Zdjęcia znajomych z klubu. Pomijam. Jakiś random, którego zdjęcie mi się kiedyś spodobało, więc dałem mu follow. Pomijam. Zdjęcie ogniska. Pomijam. Wróć. Cóż za zaskoczenie gdy popatrzyłem na nazwę użytkownika. Lukas_white. Proszę, proszę, kogo my tu mamy. Wszedłem na jego profil. Nie miał nic innego oprócz tego zdjęcia.

Na profilowym miał zwykłe selfie. Uroczy. Co kurwa? Pojebało mnie?

W opisie miał jakiś tandetny cytat.
Zdjęcie ogniska. Musiał je zrobić gdy w nocy wyciągnąłem go z domu. Lubiłem te wspomnienie. Czułem się wtedy tak beztrosko. Nie myślałem o używkach. Po prostu chłonąłem jego obecność.

Nagle przyszło mi powiadomienie.

*Od Lukas: Wszystko dobrze? Martwię się. Proszę, odpisz*

Czy on kiedykolwiek da mi spokój? Nie chciałem żeby mu na mnie zależało. Właśnie dla takich sytuacji, gdy nie panuję nad uzależnieniem. Dobrze, że nie wie gdzie mieszkam, bo zapewne już stałby przed drzwiami i walił w nie pięścią, by mu otworzyć.

Jebać to wszystko. Wyciągnąłem woreczek z białym proszkiem i wysypałem trochę na telefon. Kartą zrobiłem parę równych kresek, a banknot zwinąłem w rulonik. Wciągnąłem używkę i odchyliłem głowę do tyłu. Spojrzałem na etui telefonu, leżące obok mnie. Była w nim zgięta karteczka. Wyciągnąłem ją i okazało się, że to szkic Lukasa. Uśmiechnąłem się lekko. Schowałem rysunek z powrotem i odpisałem mu na wiadomość.

*Do Lukas: Nie martw się, żyje. Odezwę się później.*

Potem była już tylko ciemność.

Pov Lukas:

Nie mogłem zebrać myśli. Wyszedłem z domu. Udałem się na pole, na które przychodziłem w takich momentach jak ten. Patrzyłem na krajobraz przede mną. Przyzwyczaiłem się już do tego widoku. Ostatnio zbyt często jestem w tym miejscu. Dziś nie chciałem tu być. Wstałem i zacząłem iść w stronę centrum wsi. Tak wiem, centrum wsi brzmi komicznie. Ale dziadkowie mieszkali na jej obrzeżach. W centrum były sklepiki monopolowe i jakiś warzywniak. Drogi wyjazdu z tego miejsca i parę innych dróżek. Udałem się jedną z nich. Szedłem dosyć długo, aż natrafiłem na ładne, metalowe ogrodzenie. Furtka była otwarta więc wszedłem. Nie wyglądało to na miejsce prywatne dlatego szedłem dalej i dalej. Skręciłem w jakąś alejkę, a moim oczom ukazały się dziesiątki grobów. Byłem na jebanym cmentarzu. Żołądek podszedł mi do gardła. Dlaczego znalazłem się w takim miejscu, w takim momencie? To jakaś aluzja? Mimo to nie zawracałem. Szedłem dalej, spoglądając co chwilę na groby obcych mi ludzi. Czytałem ich imiona i nazwiska. Przy jednym z nich palił się znicz. Podszedłem do nagrobka, na którym widniał napis Matt Angelo. Zmarł w wieku 19 lat.
Życie jest niesprawiedliwe. Nie wyobrażałem sobie umrzeć w tak młodym wieku.

Stwierdziłem, że nic tu po mnie i zawróciłem w stronę wyjścia. To nie był najlepszy spacer w moim życiu.

Wracając do domu dostałem esemesa. W prędkości światła go otworzyłem.

*Od Aidan: Nie martw się, żyje. Odezwę się później.*

Ulga. Ulga jaką czułem była nie do opisania. Aidan żyje i chyba wszystko z nim w porządku. "Odezwę się później". Wyczekiwanie czas start.

W szumie wiatruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz