Nie mogłem zasnąć. Leżałem na plecach, a materac wydawał się być taki twarde. Miałem setki myśli w głowie. Próbowałem przypomnieć sobię zdarzenia sprzed wypadku. Pustka. Nie mogłem o tym myśleć. Czułem, że tym tylko dobijam się psychicznie. Nie chciałem sobie tego robić. Nie tak jak kiedyś.
Chwila...
Ale co było kiedyś? Przeżywałem już takie coś?
DOŚĆ! Nie myśl o tym.
Wziąłem słuchawki i wpiąłem je do telefonu. Wszedłem na spotify i właczyłem jakąś playliste. Od razu rozpoznałem utwór, który grał w moich słuchawkach. "We killed our way to heaven". Wsłuchiwałem się w piosenkę, ale to nic nie dawało. Nie mogłem przestać o tym myśleć. No tak! Instagram. Dlaczego dopiero teraz przypomniało mi się, że posiadam media społecznościowe? Wszedłem na aplikację w prędkości światła. Otworzyłem mój profil. Zatkało mnie. Dziesiątki zdjęć z ludźmi, których nie pamiętam. Czułem, że znam tych ludzi. Ale kim oni byli? Zauważyłem jedno zdjęcie. Byłem na nim ja i jakiś chłopak. Przytulał mnie. Poczułem dziwne ukłucie w brzuchu. Kim dla mnie był?
Wszedłem na messengera. Setki wiadomości. Z kim? Nie wiem. Nie zniosę tego. Wyłączyłem telefon.Leżałem i leżałem, a sen nie przychodził. Usłyszałem dziwne stukanie w szybę. Stwierdziłem, że nie mam nic lepszego do roboty i poszedłem to sprawdzić. Przed moimi oczami, na podwórku stał nikt inny, jak on i rzucał w moje okno kamyczkami.
Jak on właściwie ma na imię?
- Co ty robisz pod moim oknem o 2 w nocy?!- nie powiem, byłem zaskoczony jego wizytą.
- Nie mogę spać. Lepiej tu schodź bo nie będę tu czekał.
- Daj mi chwilę.- jak już mówiłem, nie miałem nic lepszego do roboty.
Wymknąłem się po cichu z domu i teraz szliśmy polnymi dróżkami, aż dotarliśmy do miejsca, którego się nie spodziewałem. Samotne drzewo pośrodku pól. Pod nim ławeczki z pni drzew i miejsce na ognisko.
- Wow. Często tu przychodzisz?
- Dość często, zazwyczaj gdy nie mam się gdzie podziać.- wydawał się być jakiś inny. Jakby ta jego maska obojętności opadła.
- Czemu mnie tu zabrałeś?- spytałem.
- A czemu nie?
- Pewnie masz innych, lepszych znajomych skoro nie wiesz, czy warto się ze mną przyjaźnić. - popatrzył na mnie.
- Chciałem cię do siebie zrazić ale skoro tu jesteś to chyba mi się nie udało. - zaśmiał się. - I nie, nie mam innych znajomych. Zostałem na ciebie skazany.
- Skoro tak to opowiedz mi coś o sobie.- to był chyba idealny moment by o to spytać.
- A co chciałbyś wiedzieć?- spytał normalnie, co nie było do niego podobne.
- Właściwie to nie wiem. Ty wiesz już o mnie dużo.
- Nawet nie wiem jak się nazywasz.- zaśmiał się
- Też nie wiem jak się nazywasz.- odbiłem piłeczkę.
- Aidan Black.
- Jestem Lukas White. Miło mi poznać.- zażartowałem
- Serio? Black i White?
- To chyba coś znaczy.- uśmiechnąłem się zadziornie, na co on tylko prychnął.
- Nie mam ciekawego życia. Przeprowadziłem się tu jakieś pół roku temu, zostawiając syf za sobą.- wyznał szczerze.
- Jaki syf? - tak, jestem ciekawski, ale co zrobisz.
- Może kiedyś się dowiesz. - mruknął.
- Mhm..
- To chujowe, że nic nie pamiętasz. Próbowałeś sobie coś przypomnieć?- spytał bez sensu.
- Aż tak głupi nie jestem. Oczywiście, że próbowałem. Ale to na nic, nic nie pamiętam. Nawet nie pamiętam czy miałem przyjaciół. Sprawdziłem moje social media ale są tam jedynie zdjęcia z osobami, których nie pamiętam. Słabo co nie?
- I to jak. - patrzył prosto w moje oczy.
- Mam wrażenie, że kiedyś znałem taką osobę jak ty. - uniosłem kącik ust.
- W takim razie współczuje.- gorzko się zaśmiał.
Parsknąłem śmiechem.
Teraz oboje się śmieliśmy.
Czułem się tak beztrosko. Nie chciałem żeby to kiedykolwiek się kończyło.Ale wszystko ma początek i koniec, prawda?
Dziś nie potrzebowaliśmy więcej słów. Były zbędne. Siedzieliśmy w ciszy. On palił papierosy, a ja oglądałem gwiazdy. Bylo idealnie.
Ognisko przestawało się już palić. Aidan wypalił chyba pół paczki papierosów.
- Mówiłem ci już, że umrzesz od tego? Powinieneś cieszyć się zdrowiem. - powiedziałem szczerze.
- Nie obchodzi mnie moje zdrowie. - głupi tok myślenia.
- Mogę spróbować? - spytałem, wskazując na papierosa.
- Przecież masz astme. Nie będę cię tu reanimował.
- Może mnie też nie obchodzi moje zdrowie? - byłem głupi, ale na prawdę chciałem poczuć to, co czuje Aidan.
- Tylko się nie uduś.
Przystawił papierosa do mojej buzi. Lekko wciągnąłem dym, nawet się nie zaciągając, a już żałowałem.
- Źle to robisz.- zaśmiał się.- Patrz, gdy już weźmiesz musisz wciągnąć to jeszcze raz.
Zademonstrował mi i zrobilem tak samo. Ponownie wziąłem papierosa, tym razem zaciągając się. Zacząłem kaszleć jak oszalały. Myślałem, że zaraz wypluję płuca.
Aidan tylko śmiał się na ten widok. Okropny...
- Jak ty możesz to robić?- spytałem ze łzami w oczach.
- Przyzwyczajenie.- odpowiedział jedynie.
- Dlaczego właściwie zacząłeś palić?
- Kolega mi zaproponował, a ja nie chciałem odmawiać. Dawał mi tego coraz wiecej i coraz częściej, aż organizm się uzależnił. Teraz muszę palić.- jaki kolega wpycha komuś papierosy?
- Wcale nie musisz. Możesz rzucić.
- Ale nie chcę rzucać. - patrzył w moje oczy, paląc papierosa.
- Jasne. - przewróciłem oczami.
- Chodź, trzeba już wracać. - wystawił rękę w moją stronę, by pomóc mi wstać.
Złapałem jego rękę, by się podnieść. Niby nic takiego, a jednak. Jego dotyk parzył. Dlaczego? Dlaczego czułem takie coś?
Bezpiecznie dotarłem do domu i położyłem się na łóżku. Tym razem zasnąłem od razu. Dzięki Aidan.
CZYTASZ
W szumie wiatru
Teen FictionChłopak z miasta. Idealne życie, przyjaciele, miłość. Po wypadku mieszka na wsi u dziadków. Samotność zostaje nowym doświadczeniem. Czy poradzi sobie z dotychczas nieznanymi emocjami? Pokocha czy znienawidzi szum wiatru? Istnieje również ktoś jesz...