5. Szczera noc.

95 12 0
                                    

Nie mogłem zasnąć. Leżałem na plecach, a materac wydawał się być taki twarde. Miałem setki myśli w głowie. Próbowałem przypomnieć sobię zdarzenia sprzed wypadku. Pustka. Nie mogłem o tym myśleć. Czułem, że tym tylko dobijam się psychicznie. Nie chciałem sobie tego robić. Nie tak jak kiedyś.

Chwila...

Ale co było kiedyś? Przeżywałem już takie coś?

DOŚĆ! Nie myśl o tym.

Wziąłem słuchawki i wpiąłem je do telefonu. Wszedłem na spotify i właczyłem jakąś playliste. Od razu rozpoznałem utwór, który grał w moich słuchawkach. "We killed our way to heaven". Wsłuchiwałem się w piosenkę, ale to nic nie dawało. Nie mogłem przestać o tym myśleć. No tak! Instagram. Dlaczego dopiero teraz przypomniało mi się, że posiadam media społecznościowe? Wszedłem na aplikację w prędkości światła. Otworzyłem mój profil. Zatkało mnie. Dziesiątki zdjęć z ludźmi, których nie pamiętam. Czułem, że znam tych ludzi. Ale kim oni byli? Zauważyłem jedno zdjęcie. Byłem na nim ja i jakiś chłopak. Przytulał mnie. Poczułem dziwne ukłucie w brzuchu. Kim dla mnie był?
Wszedłem na messengera. Setki wiadomości. Z kim? Nie wiem. Nie zniosę tego. Wyłączyłem telefon.

Leżałem i leżałem, a sen nie przychodził. Usłyszałem dziwne stukanie w szybę. Stwierdziłem, że nie mam nic lepszego do roboty i poszedłem to sprawdzić. Przed moimi oczami, na podwórku stał nikt inny, jak on i rzucał w moje okno kamyczkami.

Jak on właściwie ma na imię?

- Co ty robisz pod moim oknem o 2 w nocy?!- nie powiem, byłem zaskoczony jego wizytą.

- Nie mogę spać. Lepiej tu schodź bo nie będę tu czekał.

- Daj mi chwilę.- jak już mówiłem, nie miałem nic lepszego do roboty.

Wymknąłem się po cichu z domu i teraz szliśmy polnymi dróżkami, aż dotarliśmy do miejsca, którego się nie spodziewałem. Samotne drzewo pośrodku pól. Pod nim ławeczki z pni drzew i miejsce na ognisko.

- Wow. Często tu przychodzisz?

- Dość często, zazwyczaj gdy nie mam się gdzie podziać.- wydawał się być jakiś inny. Jakby ta jego maska obojętności opadła.

- Czemu mnie tu zabrałeś?- spytałem.

- A czemu nie?

- Pewnie masz innych, lepszych znajomych skoro nie wiesz, czy warto się ze mną przyjaźnić. - popatrzył na mnie.

- Chciałem cię do siebie zrazić ale skoro tu jesteś to chyba mi się nie udało. - zaśmiał się. - I nie, nie mam innych znajomych. Zostałem na ciebie skazany.

- Skoro tak to opowiedz mi coś o sobie.- to był chyba idealny moment by o to spytać.

- A co chciałbyś wiedzieć?- spytał normalnie, co nie było do niego podobne.

- Właściwie to nie wiem. Ty wiesz już o mnie dużo.

- Nawet nie wiem jak się nazywasz.- zaśmiał się

- Też nie wiem jak się nazywasz.- odbiłem piłeczkę.

- Aidan Black.

- Jestem Lukas White. Miło mi poznać.- zażartowałem

- Serio? Black i White?

- To chyba coś znaczy.- uśmiechnąłem się zadziornie, na co on tylko prychnął.

- Nie mam ciekawego życia. Przeprowadziłem się tu jakieś pół roku temu, zostawiając syf za sobą.- wyznał szczerze.

- Jaki syf? - tak, jestem ciekawski, ale co zrobisz.

- Może kiedyś się dowiesz. - mruknął.

- Mhm..

- To chujowe, że nic nie pamiętasz. Próbowałeś sobie coś przypomnieć?- spytał bez sensu.

- Aż tak głupi nie jestem. Oczywiście, że próbowałem. Ale to na nic, nic nie pamiętam. Nawet nie pamiętam czy miałem przyjaciół. Sprawdziłem moje social media ale są tam jedynie zdjęcia z osobami, których nie pamiętam. Słabo co nie?

- I to jak. - patrzył prosto w moje oczy.

- Mam wrażenie, że kiedyś znałem taką osobę jak ty. - uniosłem kącik ust.

- W takim razie współczuje.- gorzko się zaśmiał.

Parsknąłem śmiechem.
Teraz oboje się śmieliśmy.
Czułem się tak beztrosko. Nie chciałem żeby to kiedykolwiek się kończyło.

Ale wszystko ma początek i koniec, prawda?

Dziś nie potrzebowaliśmy więcej słów. Były zbędne. Siedzieliśmy w ciszy. On palił papierosy, a ja oglądałem gwiazdy. Bylo idealnie.

Ognisko przestawało się już palić. Aidan wypalił chyba pół paczki papierosów.

- Mówiłem ci już, że umrzesz od tego? Powinieneś cieszyć się zdrowiem. - powiedziałem szczerze.

- Nie obchodzi mnie moje zdrowie. - głupi tok myślenia.

- Mogę spróbować? - spytałem, wskazując na papierosa.

- Przecież masz astme. Nie będę cię tu reanimował.

- Może mnie też nie obchodzi moje zdrowie? - byłem głupi, ale na prawdę chciałem poczuć to, co czuje Aidan.

- Tylko się nie uduś.

Przystawił papierosa do mojej buzi. Lekko wciągnąłem dym, nawet się nie zaciągając, a już żałowałem.

- Źle to robisz.- zaśmiał się.- Patrz, gdy już weźmiesz musisz wciągnąć to jeszcze raz.

Zademonstrował mi i zrobilem tak samo. Ponownie wziąłem papierosa, tym razem zaciągając się. Zacząłem kaszleć jak oszalały. Myślałem, że zaraz wypluję płuca.

Aidan tylko śmiał się na ten widok. Okropny...

- Jak ty możesz to robić?- spytałem ze łzami w oczach.

- Przyzwyczajenie.- odpowiedział jedynie.

- Dlaczego właściwie zacząłeś palić?

- Kolega mi zaproponował, a ja nie chciałem odmawiać. Dawał mi tego coraz wiecej i coraz częściej, aż organizm się uzależnił. Teraz muszę palić.- jaki kolega wpycha komuś papierosy?

- Wcale nie musisz. Możesz rzucić.

- Ale nie chcę rzucać. - patrzył w moje oczy, paląc papierosa.

- Jasne. - przewróciłem oczami.

- Chodź, trzeba już wracać. - wystawił rękę w moją stronę, by pomóc mi wstać.

Złapałem jego rękę, by się podnieść. Niby nic takiego, a jednak. Jego dotyk parzył. Dlaczego? Dlaczego czułem takie coś?

Bezpiecznie dotarłem do domu i położyłem się na łóżku. Tym razem zasnąłem od razu. Dzięki Aidan.

W szumie wiatruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz