Pov Aidan:
Wracałem od Lukasa. Byliśmy po kłótni i miałem okropny humor. Szedłem ze łzami w oczach próbując się nie załamać. Miałem wrażenie, że to koniec. Lukas mnie nienawidzi. To jest koniec. Straciłem wszystko, co miałem. Może za szybko się poddałem. Nie wiem jak wyglądało to w oczach Lukasa, ale w moich nie było już dla nas ratunku. Na prawdę się poprawiłem, nie ćpałem, mniej paliłem. Ale teraz, gdy to wszystko jest już nie ważne, nie muszę udawać, że mi tego nie brakuję. Wyciągnąłem paczkę papierosów i wyjąłem jednego, odpaliłem go i zaciągnąłem się dymem. Ulubione uczucie drapania w gardle przypominało mi mojego pierwszego papierosa, którego zapaliłem. Nostalgia od razu wypełniła moje serce. Przypominałem sobię każde miłe wspomnienie z mojego życia. Bez opamiętania byłem już na cmentarzu. Miałem wrażenie jakbym się tam teleportował, nie pamiętam drogi. Usiadłem naprzeciw grobu Matta.
- Kiedyś musiało się spieprzyć. - powiedziałem smutno. - Chyba nie byliśmy sobie pisani. Lukas był dla mnie za dobry. Nie zasługiwałem na niego. - usłyszałem dźwięk sms. - "Aidan, proszę wróć. Źle mnie zrozumiałeś.". Nie, nie zrozumiałem go źle. Myślisz, że on tego chcę? - spytałem Matta.
- Powinieneś był go wysłuchać. Uciekłeś jak zawsze. - usłyszałem zza siebie.
Obróciłem się gwałtownie za dźwiękiem. Nikogo za mną nie było.
- Co do kurwy? - szepnąłem.
Wstałem szybko i pobiegłem do domu. Kto to powiedział? Wszedłem z hukiem do domu. Mama coś do mnie krzyczała. Szumiało mi w głowie, nic nie zrozumiałem. W oczach miałem łzy, byłem cały spocony. Co się ze mną dzieję? Ledwo się poruszałem. Czułem jakby moje nogi ważyły po 100 kilo. Nie mogłem ich unieść. Doczołgałem się do łóżka, wyciągnąłem pudełko. Otworzyłem je. Wziąłem narkotyki, omijając pistolet. Wziąłem każdy rodzaj jaki miałem. Nie obchodziło mnie to, czy coś mi się stanie lub czy w ogóle przeżyje. Zamknąłem oczy i położyłem się na podłodze.
Leżałem tak długo dopóki nie poczułem czyjegoś dotyku na moim ramieniu. Otworzyłem szybko oczy, a przede mną stała czarna postać. Cofnąłem się na tyle ile mogłem.
- Zjebałeś Aidan. - powiedziała.
- To nie moja wina. - odpowiedziałem.
- Wszystko przez ciebie. - odpowiedziała kolejna czarna postać. Było ich coraz więcej.
Otoczyło mnie pięć czarnych postaci. Słyszałem powtarzające się słowa, że to moja wina, to ja wszystko zepsułem, jestem nikim. One miały racje. Spanikowałem. Zacząłem krzyczeć i rzucać w nie napotkanymi rzeczami. Nagle do pokoju ktoś wszedł, a wszystkie postacie zniknęły.
- Aidan? Co się dzieję? - to był głos mamy.
Spojrzałem na nią. To nie była ona. To nie moja mama. Czarna postać zbliżała się coraz bliżej.
- Nie podchodź do mnie! Nie jesteś moją mamą! - krzyczałem.
- Nigdy nie chciałam syna ćpuna! Jesteś jak twój ojciec! Myślisz, że dlaczego go z nami nie ma? Bo był ćpunem, wygoniłam go zanim się urodziłeś! Ale wiesz co? Nigdy nie powinnam była cię urodzić! - krzyczała postać, głosem mojej mamy.
- Nie! W cale tak nie myślisz! Nie jesteś moją mamą! Nie zbliżaj się! - histeryzowałem.
Rzuciłem się w stronę pudełka. Po drodzę zauważyłem mój telefon. Dzwonił Lukas. Nie mogłem odebrać. Pochłaniała mnie ciemność. To był koniec wszystkiego. Również mnie. Wziąłem pistolet do ręki i odbezpieczyłem go. Przyłożyłem go do głowy i położyłem palec na spuście. Odwróciłem się w stronę "mamy". Jej już nie było. Ostatnie łzy spłynęły po mojej twarzy.
Strzeliłem.
![](https://img.wattpad.com/cover/261385670-288-k224867.jpg)
CZYTASZ
W szumie wiatru
Teen FictionChłopak z miasta. Idealne życie, przyjaciele, miłość. Po wypadku mieszka na wsi u dziadków. Samotność zostaje nowym doświadczeniem. Czy poradzi sobie z dotychczas nieznanymi emocjami? Pokocha czy znienawidzi szum wiatru? Istnieje również ktoś jesz...