3. Nasze miejsce.

104 13 0
                                    

Po obiedzie stwierdziłem, że wyjdę na ogródek poczytać książkę. Rozłożyłem koc na trawie i się na nim położyłem.
Czytałem chyba godzinę ale słońce mnie już mocno sparzyło. Obróciłem sie na bok i przymknąłem oczy. Rozmyślałem głównie o życiu. O tym, o czym nie pamiętam, a tak cholernie chcę pamiętać. Dlaczego akurat mi musiało się to przytrafić?

Chyba przysnąłem, bo obudziłem się gdy zaczynało się już ochładzać. Stwierdziłem, że to ten idealny moment na spacer, bo i tak nie miałem tu nic do roboty. Zaniosłem koc wraz z książką do domu. Powiedziałem dziadkom, że ide na spacer i wyszedłem.

Szedłem jakąś dróżką, która prowadziła na górkę. Gdy już byłem na szczycie, zaniemówiłem. Obraz jaki widziałem przed sobą był czymś, czego jeszcze nigdy nie widziałem na własne oczy. Pomarańczowo-różowy zachód słońca nad małymi domkami. Stałem tak chwilę dysząc po wspinaczce na górę. Usiadłem na trawie, a po długiej chwili gapienia się w niebo położyłem się i zamknąłem oczy. Minęło jakieś 10 minut, a przed moimi oczami nastała ciemność, co bylo dziwne więc otworzyłem oczy. Ujrzałem nade mną chłopaka, którego minęliśmy samochodem. Zerwałem sie do siadu i popatrzyłem na niego. Tak jak myślałem, miał ciemne, prawie czarne oczy.

- Nastraszyłeś mnie. Nie słyszałem, że ktoś tu idzie.- powiedziałem cicho.

- Dlaczego tu siedzisz? To moje miejsce.- odpowiedział z lekką chrypką w głosie.

- W takim razie teraz to chyba nasze miejsce.- odpowiedziałem, a on usiadł obok zachowując bezpieczną odległość.

- Chciałbyś.- prychnął po czym odpalił papierosa

- Jak wy możecie to palić, przecież to tak śmierdzi. - oburzony odganiałem dym swoją dłonią.

- Nikt nie każe Ci tu siedzieć.- odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc.

- Nie mówię, że mi to przeszkadza, tylko, że tego nie rozumiem.

- Nie wszystko da się zrozumieć. - spojrzał w końcu na mnie, a ja chyba zatonąłem w czerni tych oczu i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie uczucie, że to już się kiedyś wydarzyło.

- Tak myślisz? - zapytałem ale nie dostałem odpowiedzi więc po prostu kontynuowałem. - Zresztą zbyt tu ładnie żebyś mnie wygonił.- zaśmiał się jedynie.

- Coś cię śmieszy?- próbowałem grać jego kartami.

- Tak, ty mnie śmieszysz- powiedział, a mnie zamurowało.

- Co niby zrobiłem takiego śmiesznego?- na prawdę nie rozumiałem o co mu chodzi.

- Do tego już sam musisz dojść.- wstał i odszedł.

Długo jeszcze siedziałem i myślałem nad wydarzeniem sprzed chwili. Nie wiedziałem co mogło go śmieszyć, dlaczego był taki nie miły i w ogóle nic nie wiedziałem. Z oszołomienia wyrwał mnie mocny wiatr, który przed chwilą się zerwał. Chwilę wsłuchiwałem się w szum wiatru, po czym stwierdziłem, że pora już wracać.

Gdy wchodziłem do domu było już ciemno. W powietrzu unosił się zapach ciasta. Oznajmiłem dziadkom, że już jestem i poszedłem wziąć prysznic. Umyłem się szybko i ubrałem w piżamę po czym położyłem się na łóżko. Przez uchylone okno słyszałem świerszcze. Lekkie podmuchy wiatru wwiewały do mojego pokoju zapach kwiatów z ogródka dziadków. Zasnąłem.

Bieg. Krótkie oddechy. Łzy. Wiatr. Czerń i biel. Ktoś mnie goni. Duszność

Obudziłem się. Byłem cały spocony i zdyszany. Miałem koszmar, ale te wydarzenia wydawały się być takie znajome. Miałem tyle pytań, ale żadnej odpowiedzi. Zdany tylko na siebie. Spojrzałem na zegarek, 04:35. Wstałem i podszedłem do okna. Dalej było ciemno ale można było zauważyć słońce, które powoli zaczynało wychylać się znad horyzontu. Otworzyłem okno i usiadłem na parapecie. Nogi zrzuciłem za parapet. Wpatrywałem się w krajobraz, otulony lekkim wiatrem o zapachu kwiatów.

Zacząłem rozmyślać nad tym tajemniczym chłopakiem. Nie wydawał się być otwarty na przyjaźń ze mną, a przydałby mi się tu ktoś taki. Ostatni raz byłem u dziadków jak miałem może 10 lat. Ciekawe jak się nazywa.

W szumie wiatruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz