16. Zabieram Cię na imprezę

2.2K 40 0
                                    

***

Tydzień później

Amelia, 9:00

- Zaczyna Pani od jutra - odparł właściciel restauracji.

- Dziękuję bardzo, do zobaczenia - powiedziałam z uśmiechem.

Brak Neila jest jednoznaczny z brakiem pieniędzy, więc musiałam poszukać jakiejś pracy. Na szczęście mi się udało i wszystko poszło po mojej myśli. W sumie to dzięki Louise ją dostałam, bo jest dobrą znajomą właściciela. Z Neilem nie mam kontaktu od tamtego incydentu z Carlosem. Co prawda, byłam u Niego w firmie może dwa razy, ale powiedziano mi jedynie, że jest na wyjeździe służbowym do końca tygodnia, czyli do dzisiaj. W każdym razie ułożyłam sobie w głowie parę rzeczy i teraz wiem, że brakuje mi go, ale nie mam zamiaru o Niego walczyć. Może to głupie, ale na ten moment nie wiem, co innego mogłabym zrobić. Nie chcę się o niego starać, a potem się na nim zawieść. Nie chcę sobie robić nadziei, dlatego odpuszczę. Szkoda, że w takich okolicznościach do tego doszło, ale może tak powinno być. 

Neil, 14:00

- W końcu w domu - powiedziałem sam do siebie wchodząc do salonu i od razu rzuciłem się na kanapę. Ten tydzień był bardzo intensywny, co bardzo mi odpowiadało. Nie miałem czasu myśleć, nie miałem czasu czuć i nie miałem czasu na inne tego typu pierdoły. Poza tym, Lily okazała się nie tylko znakomitą asystentką, ale też świetną koleżanką do nocnych rozmów. Spędziłem naprawdę super czas w Nowym Jorku i chętnie bym to powtórzył. Po chwilowym odpoczynku udałem się do swojego pokoju wraz z walizką. Odstawiłem ją w kąt, a następnie poszedłem wziąć odprężający prysznic. Gorąca woda rozluźniła całe moje ciało, które ostatnimi czasy doznawało wszelkich boleści i stresu. Wyszedłem z łazienki w samym ręczniku, który był owinięty wokół moich bioder. Szybko odnalazłem bieliznę i po chwili miałem ją na sobie. Zszedłem półnagi do kuchni i zacząłem przygotowywać gofry. Miałem dżem truskawkowy, więc czemu miałbym nie skorzystać z takiej okazji? W między czasie zrobiłem sobie kawę, która miała mi pomóc w przeżyciu tego dnia. Z gotowym posiłkiem udałem się do salonu i zasiadłem przed telewizorem. Całe szczęście dzisiaj nie muszę nigdzie wychodzić i ten dzień spędzę na relaksie, który jest w moim życiu rzadkością, niestety. 

18:00

Zmarszczyłem brwi słysząc dzwonek do drzwi pomieszany z waleniem w nie. Ciekawe, kto jest tak niecierpliwy. Podszedłem do nich z gofrem w ręku i rzecz jasna w samych bokserkach. Otworzyłem je, a moim oczom ukazał się nie kto inny, jak Robert. 

Kurwa... No jasne, ujebałem się, jak zwykle. 

Spojrzał na mnie pytająco, ale też trochę z rozbawieniem. Pewnie wyglądam teraz, jak małe ubrudzone dziecko. 

- Mam nadzieję, że w niczym Ci nie przeszkodziłem - zmierzył mnie całego unosząc kąciki ust w znaczący sposób i wszedł do środka. 

- Nie, nie - odparłem prędko. - Odpoczywam po prostu.

- To lepiej się ubierz, bo wiesz... gdybym był gejem to już bym się za Ciebie zabrał - mruknął, na co prychnąłem. - No co? Wyglądasz seksownie z tym dżemem na klacie. 

- Weź... - wywróciłem oczami i szybko poszedłem się ubrać. 

- Wpadłem na chwilę - powiedział siadając na fotelu. - W końcu nie było Cię kilka dni.

- Ale to były najlepsze dni w moim życiu, stary - powiedziałem radośnie. - A! Bym zapomniał! Częstuj się - wskazałem na gofry, na co zareagował szerokim uśmiechem.

- Opowiadaj, co tam się działo - odparł z pełną buzią.

- No to wypadałoby zacząć od tego, że pojechałem tam w sprawach firmowych, ale to na pewno wiesz. Myślałem, że będę tam sam, ale spotkała mnie miła niespodzianka, bo miałem asystentkę, która bardzo dobrze spełniała swoje obowiązki. Poza tym z nikim mi się tak dobrze nie rozmawiało, znaczy wiesz, z żadną kobietą nie czułem się tak swobodnie, jak z nią - odparłem z rozmarzeniem wymalowanym na twarzy.

- A co z Amelią? Już Ci przeszło? - spytał z lekkim zakłopotaniem.

- To nie ma nic do rzeczy, bo Lily jest lesbijką, więc i tak nic by między nami nie było. Chodzi o to, że czułem się dobrze w jej towarzystwie i te kilka dni pozwoliły mi się zresetować - powiedziałem popijając wodę.

- No dobra, cieszę się, ale nie odbiegaj od tematu - spojrzał na mnie poważnie, na co prędko odwróciłem wzrok w inną stronę. - Wiesz, że prędzej czy później się spotkacie i co jej wtedy powiesz?

Nie wytrzymam. Ja kocham Roberta, jak brata, ale wkurwia mnie, jak nikt inny. Kiedy mam jeden pieprzony dzień wolnego, to każdy będzie mi dupę zawracał sprawami, które sprawiają, że mam ochotę się powiesić.

- Nie wiem - opowiedziałem krótko. 

- Jak to nie wiesz? Zawsze miałeś plan na wszystko, zawsze wiedziałeś, jak się zachować, co powiedzieć, a teraz? Teraz zachowujesz się, jakbyś zgubił siebie, jakby jakaś część Ciebie gdzieś się zapodziała - spojrzał na mnie z politowaniem. 

- Bo może tak właśnie jest... - burknąłem pod nosem. 

- Co ty tam pierdolisz? - uniósł się, bo nie dosłyszał.

- Mówię, że moim zadaniem jest się skupić na pracy, tym bardziej, że rodzice są we Francji i cała odpowiedzialność za firmę spoczywa na mnie, więc proszę Cię, jak kolega kolegę, żebyś dał mi spokój z Amelią. Kocham ją, przecież ot tak mi nie przejdzie, ale wiem, że moje kochanie nic nie zmieni, dlatego zajmę się tym, co mi wychodzi - powiedziałem na jednym tchu wbijając wzrok w podłogę.

- Nie poznaję Cię i nie mam zamiaru się temu przyglądać. Powiem Ci, jak kolega koledze, że nie będę patrzeć na to, jak cierpisz i to w dodatku przez kobietę. Powinienem wybić Ci to z głowy, ale wiem, że moje chęci bez twoich konkretnych działań nic nie wniosą, więc odpuszczę. Ale jeśli zobaczę, że to idzie za daleko to pierdolnę twoim łbem o ścianę. Żebyśmy mieli jasność - odparł, a ja spojrzałem na niego unosząc jedną brew ze zdziwienia.

- Jak sobie życzysz - uśmiechnąłem się sztucznie, na co przewrócił oczami.

- Zabieram Cię na imprezę - powiedział wstając. - Nawet nie próbuj protestować.

Spojrzałem na niego wrogo, ale wiedziałem, że spieranie się z nim nie ma sensu, więc opornie udałem się za nim do wyjścia. 

- Domówka czy klub? - spytał, gdy już siedzieliśmy w samochodzie.

- Domówka - odparłem wbijając wzrok w szybę. 

Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Dom był ogromny, więc nie zrobił na mnie dużego wrażenia, bo sam taki miałem. Z wnętrza dochodziła głośna muzyka i ludzkie głosy pomieszane z krzykiem. Nie przepadam za imprezami, ale jedna mi chyba nie zaszkodzi. Obym jutro nie czuł się jeszcze gorzej niż obecnie. Weszliśmy do środka i od razu czuć było zapach alkoholu, papierosów i potu. Genialnie. Prawie nikogo tu nie znałem, więc Rob przedstawił mnie gospodarzowi imprezy, a później jakimś swoim najbliższym znajomym. Wszyscy okazali się fajni, a ja zapomniałem o całym świecie...

***


ZYSKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz