6. Abstynentka

4.1K 55 2
                                    

***

Amelia

Późno w nocy obudziłam się w szpitalnym łóżku. Teraz będą mnie badać i dołożą mi problemów, nienawidzę takich miejsc... Przecież ja tylko zemdlałam, po co od razu jechać do szpitala? Wielka mi sensacja...

- Dzień dobry - weszła do sali jakaś niska blondynka. - Amelia Johnson?

- Tak, to ja - spojrzałam na nią uważnie. 

- Doktor Michelle Loren - odparła podchodząc do mojego łóżka. - Zemdlała Pani, tak?

- No tak, to nic poważnego. Wypuśćcie mnie do domu - powiedziałam. 

- Najpierw zlecimy parę badań, a jak wszystko będzie dobrze to wtedy wróci Pani do domu - odparła patrząc w jakieś papiery. - Proszę się nie martwić. Pobraliśmy Pani krew, są już wyniki. Czy miała Pani od kilku dni nudności, omdlenia? - spytała czekając na odpowiedź. 

- No parę razy się zdarzyło, to coś złego? - spojrzałam na nią uświadamiając sobie, co to może oznaczać. 

- Z badań wynika, że może być Pani w ciąży - odparła przeglądając dokumentację, a mnie zamurowało. - Zaraz dowiemy się szczegółów.

To jest, kurwa, jakieś nieporozumienie.

- To jest niemożliwe, ja mam 20 lat, nie mam czasu na dziecko, nie mam warunków, by je wychować, rozumie Pani? - powiedziałam zdenerwowana, mimo że wiedziałam, że moje gadanie nic nie zmieni.

- Proszę się uspokoić - powiedziała ze współczuciem. - Sophia - zwróciła się do pielęgniarki. - Przygotuj Panią do USG.

- Jest Pani w 5 tygodniu ciąży - odparła patrząc w urządzenie. - Proszę się wytrzeć - podała mi ręcznik papierowy. 

- Jest Pani pewna? - spytałam niedowierzając.

- Tak, badania krwi na to wskazują, USG tylko to potwierdza. Chyba się Pani nie cieszy, więc nie będę gratulować - powiedziała wstając. - Poprosić pańskiego chłopaka? 

Jakiego chłopaka? Neil? On tu jest?

- Nie, dostanę wypis? - spytałam chcąc jak najszybciej zaleźć się w domu.

- Tak, za chwilę Pani przyniosę - powiedziała i poszła do gabinetu. 

Na samo słowo ciąża od razu zrobiło mi się ciemno przed oczami. Myśl, że będę musiała o tym powiedzieć Neilowi sprawia, że mam ochotę zapaść się pod ziemię i już nigdy więcej nie ujrzeć światła dziennego. Co ja mu teraz powiem? A może w ogóle mu nie mówić? Tak, to dobry pomysł, on się nie może o niczym dowiedzieć, przynajmniej na razie. 

- W razie jakichkolwiek problemów proszę natychmiast przyjechać. Wczesna ciąża jest narażona na poronienie, proszę tego nie bagatelizować - powiedziała pani doktor podając mi wypis. 

- Dobrze, dziękuję - uśmiechnęłam się ze łzami w oczach i wyszłam na korytarz. 

- Hej, Amelia - usłyszałam jego głos. - Co się stało? Są wyniki? Jak się czujesz?

- Zawieź mnie do domu - powiedziałam ignorując jego pytania. 

Jechaliśmy w ciszy. Droga, która zazwyczaj mijała bardzo szybko, teraz dłużyła się niemiłosiernie. W radiu leciała jakaś piosenka, która całe szczęście zakłócała ten spokój. Patrzyłam przez szybę i robiłam wszystko, by się nie rozpłakać. 

- Powiesz, co się stało? Co Ci powiedziała lekarka? - spytał zmartwiony.

- Nic się nie stało, jestem przemęczona i to dlatego tak się czuję - skłamałam nawet na niego nie patrząc. - Dzięki, do zobaczenia - wyszłam z samochodu nie dając mu nic powiedzieć. 

ZYSKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz