19. Nic nie mów

2.4K 48 1
                                    

***

Neil

Nie patrzyłem na nic, nie słyszałem nikogo, nie obchodziło mnie nic. Chciałem natychmiast znaleźć się u niej i z nią porozmawiać, dlatego pędziłem przez miasto, jak szaleniec. Krzyki ludzi, odgłosy klaksonów, zamieszanie panujące na drodze - to wszystko wydało mi się w tej chwili nieistotne. Działałem pod wpływem emocji, to był impuls, by rzucić wszystko i pojechać do Amelii, to wszystko działo się przypadkiem, ale przeczuwałem, że będzie to najlepszy przypadek w moim życiu. Zatrzymałem się pod małym drewnianym domem z pięknym ogródkiem. Zawsze uważałem jej dom za nadzwyczajnie piękny i zadbany, co bardzo mi się podobało. Lubiłem u niej bywać, bo za każdym razem przekraczając furtkę czułem błogość i bezpieczeństwo. Natomiast teraz czułem ogromne podekscytowanie, ale też odrobinę się stresowałem, w końcu nie widzieliśmy się pół roku, a to mnóstwo czasu biorąc pod uwagę fakt, że niegdyś widywaliśmy się niemal codziennie. Jednak serce podpowiada mi, że warto zawalczyć i spróbować otworzyć się na szczerą rozmowę - szkoda, że po tylu miesiącach, ale nigdy nie jest za późno. 

Podszedłem pod drzwi i już miałem zapukać, ale coś mnie powstrzymało i zabrałem rękę. 

A co jeśli nie ma jej w domu? 

Może nie chce mnie widzieć albo jest zajęta? 

A może ktoś u niej jest i po raz kolejny się rozczaruję? 

Ogarnij się, człowieku. Skoro już tu jesteś to, co ci szkodzi spróbować?

Po tym krótkim monologu, który toczył się w mojej głowie ponownie uniosłem dłoń i zapukałem w miarę głośno biorąc przy tym najgłębszy wdech w moim życiu. Czekałem i czekałem, aż po kilku sekundach usłyszałem przekręcający się zamek w drzwiach i na ten dźwięk cały się spiąłem i miałem wrażenie, że serce mi na chwilę stanęło. Bojąc się spojrzeć w jej twarz zmierzyłem ją od samego dołu kierując się powoli w górę, aż napotkałem te śliczne oczy, w których parę miesięcy temu się zatapiałem, a które teraz były nie do opisania zszokowane i przerażone. Staliśmy tak kilkadziesiąt sekund wpatrując się w siebie z niedowierzaniem. Na szczęście szczekanie psa z sąsiedniego podwórka przywróciło mnie na ziemię.

- Chciałbym porozmawiać... - na te słowa niepewnie wpuściła mnie do środka.

- Chodź do salonu... - zaprosiła mnie, ale słyszałem, że mówiła to drżącym głosem. - O matko, przepraszam za ten bałagan... - złapała się za głowę patrząc na stos książek. - Zaraz je zabiorę. Wiesz, uczyłam się i jadłam, i w ogóle robiłam wszystko, by nie myśleć... - zaczęła zbierać w pośpiechu swoje rzeczy, ale złapałem ją za rękę powstrzymując ją od kontynuowania tej czynności.

- Nie ruszaj tego, chcę tylko porozmawiać - powtórzyłem już pewniejszym głosem, na co uniosła na mnie swój wzrok, który wyrażał zagubienie. - Usiądź i się uspokój - wskazałem na wolne miejsce obok siebie na kanapie, które od razu zajęła.

- Ja...

- Nic nie mów, widzę, że się denerwujesz - przerwałem jej. - Mój tata dzisiaj dał mi Twój list - spojrzałem na nią wyczekując reakcji, ale ta jedynie poprawiła swoje włosy i zacisnęła usta. - Przeczytałem go i chcę, żebyś wiedziała, że doceniam to, że w ogóle go napisałaś, bo wiem jakie to dla Ciebie musiało być trudne, bo nigdy się nie otworzyłaś na mnie tak bardzo. Wiem, że się między nami popsuło i oboje popełniliśmy błąd, ale nie jest za późno, by zacząć od nowa... 

- Co masz na myśli...? - wymamrotała.

- Chcę Ci powiedzieć, że... - chwilę się zawahałem, po czym dodałem. - Kocham Cię...

Po wypowiedzeniu tego poczułem taką ulgę, jakbym właśnie zrzucił z siebie największy ciężar. Spojrzała na mnie robiąc wielkie oczy i otworzyła usta chcąc coś powiedzieć, ale tego nie zrobiła. 

- Wiem, że to nie najlepszy moment, ale musisz o tym wiedzieć. Już od dawna coś do Ciebie czuję, ale nie miałem odwagi Ci tego powiedzieć... I wiem, że jestem tchórzem, bo gdybyś o tym wiedziała, to między nami byłoby okej...

- Przepraszam, ja nie wiedziałam, że Ty... ja nawet nie przypuszczałabym, że... - jąkała się bawiąc się swoimi palcami. - I co zamierzasz teraz zrobić...?

- Poczekać na Ciebie - odparłem spokojnym głosem. 

- W jakim sensie...? - spytała cicho.

- Chcę, żebyś została moją dziewczyną - wyrzuciłem to z siebie i spojrzałem na nią, ale ona wciąż miała utkwiony wzrok w swoje dłonie.

- Ale ja sama nie wiem, czego chcę... Ja po prostu się do tego nie nadaję...

- Nauczę Cię kochać, tylko pozwól mi na to - dotknąłem jej podbródka i podniosłem go do góry, by spojrzała mi w oczy. 

- No nie wiem... Myślisz, że to się uda...? To takie dziwne...

- A co nam szkodzi? - spytałem, a w ramach odpowiedzi dostałem soczystego buziaka w usta. - Ty płaczesz? - odciągnąłem ją od siebie i otarłem łzy, które spływały jej po policzkach. - Czemu płaczesz? - momentalnie rzuciła mi się na szyję i przytuliła mnie najmocniej, jak tylko potrafiła. Przytulenie - niby banał - ale jeśli czeka się na ten gest miesiącami, to jest on naprawdę czymś wyjątkowym. Znam ją i wiem, że jest to dla niej trudne. Nigdy nie lubiła być blisko, zawsze odpychała od siebie ludzi. Chcę być tym, który ją tego oduczy. 

- Czyli mam przez to rozumieć, że zgadzasz się być tylko moja? 

- Tak... - przygryzła wargę i delikatnie się uśmiechnęła. - Cieszę się, że tu jesteś. Tęskniłam tak bardzo...

- Ciii... - wyszeptałem przyciągając ją do siebie. - Jestem tu i już nigdy Cię nie zostawię. 

Jeśli ktoś by mnie w tym momencie zapytał, jakie jest najlepsze uczucie na świecie, to bez wahania odpowiedziałbym, że tym uczuciem jest trzymanie ukochanej osoby w swoich ramionach, gdy byłeś przekonany, że to już nigdy nie nastąpi. Sam do końca nie wierzę w to, co się właśnie dzieje, ale jedno wiem - jestem niesamowicie szczęśliwy i spełniony. Gdybym wiedział, że jedna rozmowa wyjaśni wszystko, to już dawno bym się odważył i z nią porozmawiał. Jak widać człowiek jest głupią istotą, która uczy się na własnych błędach. Teraz spoczywa na mnie olbrzymia odpowiedzialność. Mam kogoś, kogo pragnąłem mieć od dłuższego czasu i nie mogę tego spierdolić. Nie mogę jej zawieść, muszę jej pokazać, że potrafię o nią zadbać, a przy tym, że jestem nie tylko dobrym przyjacielem, ale też i dobrym partnerem. 

Leżymy w jej łóżku i rozmawiamy. Rozmawiamy i śmiejemy się wniebogłosy. Jeśli któryś z sąsiadów zadzwoni na policję z powodu zakłócania ciszy nocnej to mam jedno wytłumaczenie - odzyskałem to, co było mi potrzebne do szczęścia i mam prawo się z tego cieszyć. Nie pamiętam, kiedy ostatnio w taki sposób spędzaliśmy ze sobą czas. Chyba nigdy tak nie było. Ale cieszę się, że to w końcu nastąpiło. Mam wrażenie, że to jest moment, w którym oboje uczymy się siebie na nowo, tak jakbyśmy wcześniej się nie znali. I jest to fajne, i nie dam sobie wmówić, że jest inaczej. 

***


ZYSKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz