Rozdział 4

1.1K 98 81
                                    

Otworzyłem szeroko oczy, a przed sobą zobaczyłem Nicka.

- George! Co się z tobą dzieje?

- J-ja, Nick to mnie nawiedza.

- Co cię nawiedza? Chcesz jechać ze mną do mojego domu? Może naoglądałeś się za dużo horrorów..

- Nic nie oglądałem takiego.

- Czekam w aucie, za 10 minut masz zejść albo jadę bez ciebie. - Powiedział i wyszedł z mieszkania. Zero współczucia  w tym człowieku. Zebrałem się, wziąłem jakąś piżamę i wychodząc usłyszałem jeszcze cichy huk z pokoju obok. Był dzień, więc raczej nic mi się nie stanie. No, raczej.

Powoli otworzyłem drzwi. Wybite okno, bałagan i odłamki szkła w całym pomieszczeniu. Rozbita ramka ze zdjęciem, ze mną i Nickiem. Podszedłem powoli do stłuczonego zdjęcia. Mała karteczka i krótki niezrozumiały zapis cyfr i liter. Mógłbym uznać to za randomowe znaki, jednak kto zostawia zwykłą kartkę z randomowym układem znaków graficznych. Kto wogule włamuje się komuś do domu o równo 3 w nocy tylko po to żeby zostawić jakąś cholerną kartkę?

Nagłe skrzypnięcie drzwi spowodowało u mnie lekki dreszcz. Odwróciłem się powoli spodziewając się najgorszego.

- No chyba nie myślałeś, że pojadę bez Ciebie? - Zaśmiał się Nick wchodząc do pokoju.

- Co tu się stało? - Zapytał wchodząc głębiej pomieszczenia.- O cholera George. Kiedy to się stało?

Po jego pytaniu poczułem łzy zbierające się w kącikach moich oczu. Sam nie wiem co się dokładnie stało. Ja już chcę żeby ten cyrk się skończył i żebym mógł wrócić do normalności. To co ostatnio działo się ze mną nie było w żadnym procencie normalne. 

(time skip)

Siedziałem na kanapie u Nicka w mieszkaniu próbując zebrać myśli. Tymczasem Nick robił coś w kuchni. Poszedłem w kierunku kuchni i wchodząc udałem się odrazu w kierunku lodówki, otwierając ją. 

- Co masz do jedzenia?

- Poszukaj to coś znajdziesz.- Powiedział wychodząc z kuchni. 

Wyjąłem ciastka czekoladowe i wybiegłem z pomieszczenia, gasząc światło i ledwo się nie wywracając na zakręcie.

- Ta jeszcze się wywal.- Usłyszałem głos przyjaciela w pokoju do którego wbiegłem.

- Gdzie mogę dziś spać?

- Możesz u mnie, albo na kanapie.

Głupio było mi powiedzieć, że wolę spać z nim niż sam w tym pogrążonym ciemnością salonie. Ale taka prawda. Bałem się, że znów tam wrócę. Że znów zobaczę te same twarze i znów obudzi mnie paraliżujący huk.

- Obojętne.

- Nie rozumiem tego. Kanapa czy łóżko?

- No obojętne.

- Nie było takiej propozycji. Boże jak się boisz spać sam to powiedz.

- Skąd taka myśl?

- Stąd, że normalnie byś nie zapieprzał jak szalony na zakręcie po zgaszeniu światła.

- To akurat jest normalne..

- Oprócz tego, że masz 24 lata i masz świadomość tego, że żadne duchy ani potwory nie istnieją.

- Ta, ale już prześladowca w białej masce tak.

- O czym ty mówisz? 

Odwróciłem się w tył i zobaczyłem cień sylwetki za lekko uchylonymi drzwiami. 

- WIDZISZ? KURWA NICK ON TAM JEST!

- Weź może masz jakieś zwidy. Ja nic nie widzę.- Mówiąc to poszedł w kierunki drzwi, a ja zobaczyłem rozmywający się cień.

Ostatnia rzecz jaką pamiętam przed nagłą ciemnością była biała maska. Ciężko było powiedzieć czy była to Dreama, czy jego.

Cichy huk. Nie był to ten sam co w moim domu. Otworzyłem szeroko oczy, lecz praktycznie nic nie widziałem. Zastanawiałem się gdzie mogę teraz być, dopóki nie zapaliła się pochodnia, a z nad jej światła zauważyłem bladą postać. Cera chłopaka była odcieniu szarego. Był wzrostu Wilbura i miał na sobie żółtą, lekko za dużą koszulę i zawieszoną gitarę na plecach. Dopiero po chwili poznałem go z twarzy.

-Wilbur?! Co ci się stało?

- Ja nie jestem Wilburem. George, ja nie żyję. Umarłem za L'manburg.

- C-co? To gdzie ja teraz jestem? Jak to umarłeś za L'manburg? Ty go wysadziłeś!

Wszystko się zatrzymało. Wtedy dopiero poczułem okulary na nosie. Szybko je strąciłem próbując złapać oddech.

- Coś się stało? - Zapytał uśmiechając się uprzejmie Wilbur.

- Kim ty jesteś? Co ty zrobiłeś?

- George co z tobą? To ja Wilbur! - Powiedział patrząc sfrustrowany na okulary. - Dream Cię szukał. Sapnap mówił, że coś się stało między wami..

- Co się miało stać?

Uniósł tylko brew i uśmiechnął się zadziornie odchodząc. Ciekawe co mu powiedział. Dziwnie się czułem na samą myśl, że mam zobaczyć Dreama po ostatnim naszym spotkaniu. Wziąłem do ręki okulary i pobiegłem w kierunku wielkiego muru. To najprawdopodobniej granica państwa. Małego pięknego państwa. Założyłem znów okulary. Coraz bardziej zacząłem się do nich przekonywać. Może dzięki nim dowiem się czegoś o przeszłości tego kraju. A może przyszłości? Przecież Wilbur jeszcze żyje. Gdyby tak połączyć niektóre fakty.

Zakładając okulary zobaczyłem niedaleko mnie Wilbura. Nie, to nie był Wilbur. Sam nie wiem kim był ten człowiek. 

- Jesteś.- Powiedział uśmiechając się, ale to nie był uprzejmy i miły uśmiech Wilbura. 

- Czemu to zrobiłeś?- Zapytałem robiąc krok do przodu, w kierunku postaci.

- Bo widzisz George, jeśli ja nie mogę tu być, to nikt nie może.

Wizja się zacięła i nie pozostało mi do zrobienia nic innego niż zdjąć okulary. O co mu mogło chodzić? Fuck zapomniałem zapytać jak się nazywa. Skoro nie Wilbur, to jak? Najlepszą opcją bedzię jeszcze raz załozyć okulary i samemu to sprawdzić. - Zrobiłem to co pomyślałem.

- Ej ty czekaj!- Krzyknąłem łapiąc chłopaka za rękaw aby ten się zatrzymał. Odwrócił się w moją stronę i popatrzył lekceważąco.

- Jak się nazywasz?

- Ja mój drogi nazywam się Ghostbur.- Odpowiedział i strącił moją rękę z jego rękawa, powoli odchodząc w stronę nadal palącej się flagi L'manburga. I zcięcie. Płomień zatrzymał się w miejscu jak i postać podążająca w jego kierunku. Bez zastanowienia ściągnąłem okulary z nosa, a oczy samowolnie zaczęły się zamykać..

Jednak nie obudziłem się w domu. A przynajmniej pokój w którym się znajdowałem nie przypominał w najmniejszym stopniu pokoju Nicka. Mała pochodnia z małym zasięgiem oświetlała tylko mnie, róg w pokoju w którym się znajdowałem i parę skrzynek obok. Dalej była jedynie ciemność. Znów usłyszałem huk, jednak nie wystraszyłem się tak bardzo, gdy słyszałem go już chyba 10 raz. Zobaczyłem cień w nieoświetlonym rogu pokoju. Ciche kroki to jedyne czym mogłem się sugerować, że ktoś się do mnie zbliża..

.............................................................

Rozdział 4
963 słowa


























Okulary z białymi oprawkami |DNF|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz