Rozdział 19

672 67 27
                                    

Po dłuższych rozmyśleniach wstałem z szpitalnego łóżka i wszedłem do łazienki, stając przed małym lustrem. W górnym kącie zobaczyłem mały, czerwony napis.

- 2 XI.. - Wyszeptałem napisane znaki i popatrzyłem w odbicie lustra. Widziałem go, co sprawiło lekki dreszcz u mnie. Chciałem się odwrócić, by spojrzeć prosto na niego, ale gdy to zrobiłem już go nie było. Światło w małym pomieszczeniu chwilowo zgasło, a po chwili wróciło do normy. Znów odwróciłem się w kierunku lustra. Tym razem znów widziałem go w lustrze, lecz tym razem jego maska nabrała jeszcze więcej czerwonej barwy.

Co się dzieje? - Pomyślałem, próbując kątem oka spojrzeć za siebie, jednoczniesnie nie gubiąc spojrzenia z lustra. Miałem wrażenie, że pokój z chwili na chwilę się kurczył, a resztę obejmowała ciemność. Zamknąłem oczy, a słysząc tłuczone szkło otworzyłem je. Wszystko było jak wcześniej. Z lustra zniknęły wszystkie napisy, a za mną nikogo nie było.

Stałem dłuższy moment oszołomiony po tym co się stało, aż do sali nie weszło parę pielegniarek i lekarz.

Popatrzyłem na swoje ręce, na co mnie zemdliło. Zobaczyłem całe zakrwawione ręce, a na nich kawałek szkła. Poczułem jak tracę kontrolę nad ciałem i powoli wszystko znów się zaczęło rozmywać.

Znajdowałem się w ciemnym, starym pomieszczeniu. Wybiegłem z niego, trzaskając drzwiami i rozglądając się dookoła. Parę osób zwróciło na mnie uwagę, a chwilę później wrócili do wcześniejszej roboty.

Poszedłem drogą w stronę cukierni. Z wielkich okien zadbanego budynku zobaczyłem Niki.

Wyszedłem do środka, rozglądając się po pustych stolikach.

- Hej! Co cię tu sprowadza? - Zapytała z uśmiechem na twarzy dziewczyna.

- Umm.. Wiesz może który dziś jest?

- Tak, mamy 2 listopada.

- Okej. A.. Rok?

Dziewczyna popatrzyła na mnie jakbym sobie z niej kpił.

- Znaczy.. - Zaciąłem się w połowie zdania i powoli wyszedłem z piekarni.

-Pa! - Krzyknęła widząc, że wychodzę.

- Do zobaczenia. - Powiedziałem i wyszedłem.

Szedłem wzdłuż drogi, w stronę prowadzącą do pagórka, na którym ostatnio widziałem dwójkę przyjaciół.

Widząc Dreama podbiegłem szybko w jego stronę.

-Hej. - Przywitałem się patrząc na jego maskę.

- Hej. - Powiedział z lekkim smutkiem w głosie.

- Coś się stało? - Zapytałem krzywiąc się lekko.

Popatrzył na duże wzgórze, gdzie z boku dużego budynku zobaczyłem Wilbura.

- Co on robi? - Zapytałem.

Dream poprawił maskę i usiadł na trawie lekko się śmiejąc, najpewniej że stresu.

- Musimy coś zrobić.. DREAM! - Krzyknąłem zdenerwowany, a ten lekko przechylił głowę w moja stronę.

Wszystko się zatrzymało. Poczułem okulary na oczach, które natychmiast zdjąłem. Przede mną wisiała przywieszona kartka do tablicy, z dziwnymi znakami. Zerwałem ją i ruszyłem w poszukiwaniu Dreama.

..................................................................

Rozdział 19
407 słów

Okulary z białymi oprawkami |DNF|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz