Rozdział 24

616 65 49
                                    

Obudziłem się, słysząc dziwny dźwięk, a widząc ciemność domyśliłem się, że jest środek nocy. Popatrzyłem na telefon, który pokazywał godzinę 3:01.

Zobaczyłem migające światło w łazience, a chwilę później wszystko ustało. Może to przez to, że zacząłem widzieć zaćmiony obraz, a może to wszystko powoli się zatrzymywało?

Poczułem ukłucie i rozmazaną sylwetkę parę metrów ode mnie, po czym wszystko zniknęło..

Widząc pokój w którym się znajdowałem podszedłem do drzwi i szybko wyszedłem na zewnątrz. Popatrzyłem na wszystkie strony, ale nikogo nie zauważyłem. Ruszyłem stroną ścieżki, w miejsce gdzie ostatnio widziałem się z Dreamem.

Zobaczyłem małą kartkę przypiętą do drzewa, za którym ostatnio obserwowałem Dreama i Sapnapa. Zerwałem ją i zacząłem czytać co było tam napisane.

Mógłbym powiedzieć, że to ta sama kartka co ostatnio, tyle że po ostatniej liczbie był wyrysowany czerwony krzyżyk.

Poczułem dotyk na ramieniu, na co lekko odetchnąłem i odwróciłem się.

- Hej Dream. - Powiedziałem bez entuzjazmu widząc chłopaka w masce.

- Hej George!! Chcesz się przejść? Co to za kartka? - Zapytał i w porównaniu do Quackitiego nie próbował mi jej w żaden sposób wyrwać z rąk.

- Ehh, nie ważne.

Dream przytulił mnie mocno, na co otworzyłem szerzej oczy.

-No co? - Zaśmiał się trzymając mnie w mocnym uścisku.

- Em.. Możesz mnie puścić?

Na moje słowa przytulił mnie jeszcze mocniej.

- Dream?

Odsunął się delikatnie i popatrzył na mnie uśmiechniętą, białą maską.

- Tak?

- Coś się stało?

- Nie, co by się miało dziać?

Podniosłem jedną brew, porządnie mu się przyglądając. - Niech Ci będzie.

- HEJ!! - Usłyszałem w oddali głos Quackitiego, a za nim śmiejącego się chłopaka w fioletowej bluzie z zielonym znakiem na środku, a obok niego Sapnapa.

- Co chcesz? - Zapytał Dream, nagle tracąc humor.

- Nie mogę się nawet przywitać? - Zapytał, gdy podszedł na tyle blisko, że mógł się oprzeć o moje ramię.

Dream poprawił maskę i cicho odchrząknął. - Idziemy George? - Zapytał odwracając głowę w kierunku wydeptanej ścieżki, kierującej przez gęste łąki.

- Zazdrosny? - Zapytał podchodząc do nas Sapnap.

- Co? - Zapytał zirytowany blondyn i łapiąc mnie za rękę nie dał mi innego wyboru niż podążyć za nim, z daleka od reszty.

- Co im? - Zapytałem rozglądając się do tyłu i widząc jak Quackity udaje Dreama, kryjąc twarz dużym, klonowym liściem.

- Nic, po prostu mają zjebane poczucie humoru.

Nie odezwałem się do momentu, gdy Dream nie zdjął maski, gdy byliśmy już dość daleko od kogokolwiek.

- Jak widzisz przez tą maskę, gdy masz ją na twarzy? - Zapytał zaciekawiony.

- Normalnie. - Odpowiedział lekko się uśmiechając.

Zobaczyłem jakieś 300 metrów od nas zaczynający się las, a między gęstymi lasami pojedyncze domy. Z daleka naliczyłem ich około 10.

- Co tam jest? - Zapytałem pokazując palcem na jeden domek, w którym akurat paliło się światło.

- Wioska. - Odpowiedział zakładając z powrotem maskę na twarz.

Przystanąłem przy małej kałuży, gdzie leżał sporych rozmiarów kamień, na którym usiadłem. Dream popatrzył zdziwiony na mnie, ale po chwili sam się dosiadł.

- Ostatnio wszystko dziwnie traci sens. Wcześniej ten świat był inny.

- A jaki teraz jest?

- Hm.. Taki tajemniczy.

- Czym więcej się poznaje, tym bardziej rozumie się jak bardzo świat jest niebezpieczny i wielki.

- Ale to nie jest mój świat.

- To jest świat każdego z nas. - Powiedział znów unosząc maskę, pod którą zobaczyłem zdezorientowaną twarz Dreama.

- Chciałbym tu zostać na zawsze. - Powiedziałem opierając głowę o jego ramię i patrząc na zachodzące słońce, które odbijało się w kałuży.

- Jesteś tu George. - Zaśmiał się Dream.

Uśmiechnąłem się i wpatrzony w martwy punkt powoli zacząłem sobie uświadamiać, że zaraz to wszystko zniknie i znów będę w ciemnej, odurzającej sali szpitalnej.

(time skip)

Popatrzyłem przez zamglone oczy na poranne światło, wpadające do pokoju przez szpary w roletach.

Dopiero po dłuższej chwili zobaczyłem w pełni pokój, w którym znajdował się także Nick.

- Która godzina? Po co tak wcześnie przyjechałeś?

- Nie tak wcześnie. - Powiedział patrząc na zegarek. - Jest 13, pisałem Ci jakieś dwie godziny temu, że za dziesięć trzynasta będę. Ale śpioch George nie raczył się obudzić nawet mimo sześciu połączeń. - W jego głosie usłyszałem ironię przeplatającą się z żartem.

Chcąc podnieść telefon z stolika nocnego, by sprawdzić czy rzeczywiście dzwonił, zobaczyłem że na moich rękach nie ma więcej bandaży, a jedyne co na nich zostało to większe i mniejsze już zagojone rany.

Po chwili zamyślenia w końcu wziąłem telefon i już na ekranie blokady zobaczyłem parę powiadomień o wiadomości od Nicka oraz sześć nieodebranych połączeń.

- Faktycznie, musiałem mocno spać.

- Przyzwyczaiłem się do tego. - Parsknął śmiechem na co ja też się Zaśmiałem.

(time skip)

Byłem w domu, ale w moich myślach tkwiłem daleko w innym wymiarze, nie mogąc się od niegk uwolnić.

- George? Słuchasz co do ciebie mówię? - Zapytał Nick, scrollując po ekranie telefonu.

- Zamyśliłem się, sorki.

- Ostatnio zbyt często jesteś zamyślony. Może chcesz o tym pogadać?

Nie odpowiedziałem, co było chyba wystraczajacą dla niego odpowiedzią, że nie potrzebuję rozmowy.

- Wiesz co, będę się zbierać. Jest już popołudnie i zanieflugo kończą się godziny odwiedzin. - Oznajmił szatyn odkładając telefon do kieszeni.

- Jasne, dzięki Nick.

- Trzymaj się! - Pożegnał się wychodząc z sali.

Zostałem sam na sam z moimi myślami.

Co ta kartka mogła oznaczać? Co ten krzyżyk znaczy? Czy to kolejna data? - To jedne z mnóstwa innych myśli, które same przychodziły mi do głowy.

.........................................

Rozdział 24
838 słów


Okulary z białymi oprawkami |DNF|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz