Przycisnąłem kartkę w rękach czując mocny powiew wiatru.
-Co tam masz? - Zapytał głos za mną. Odwróciłem się i zobaczyłem Quackitiego.
- Nie ważne. - Powiedziałem i schowałem urywek papieru w dłoniach.
- Co tam masz?
- No nie ważne.
- No pokaaaż.
Wyciągnąłem rękę z kartką w stronę chłopaka, a ten wyrywając ją z moich rąk zaczął powoli czytać.
- Skąd ty to masz? - Zapytał.
- Co na niej jest napisane?
- Nie wiem. Może Ranboo ci pomoże?
- Ten taki wysoki z maską?
-Tak, chcesz to pomogę Ci po szukać!
Pobiegliśmy w kierunku centrum rynku, gdzie było dość spore zbiorowisko, na co nie zwróciliśmy uwagi. Przeszliśmy obok i poszliśmy dalej.
- Na pewno będzie tam, gdzie idziemy?
- Zazwyczaj tam jest.
- A wiesz może gdzie Dream?
- Nie.
Na stała cisza. Chwilę później staliśmy pod ładnym domem. Quackity zapukał, a chwilę później drzwi otworzył Ranboo.
- Hej. - Przywitałem się.
- Hej, chcecie wejść?
- Nie, my tylko o coś zapytać. - Odpowiedział Quackity.
- No to słucham.
Pokazałem mu kartkę. - Wiesz może co tu pisze?
Wziął urywek papieru i zaczął czytać.
- Czekaj chwile, wezmę jakiś długopis i zapiszę Ci. - Powiedział i oddalił się do środka pomieszczenia. Chwilę później wrócił, i bez słowa zaczął zapisywać coś na drugiej stronie kartki.
- Proszę! Przetłumaczone. - Powiedział zadowolony, a my podziękowaliśmy i żegnając się, ruszyliśmy w stronę powrotną.
-No i co tam napisał? - Zapytał przypatrując się kartce.
- Czwarty, szósty, ósmy, dziesiąty, dwunasty, czternasty, szesnasty. - Przeczytałem powoli i prychnąłem. - To nic przecież nie znaczy.
- Właśnie.
- Więc-
- Liczy się przecież cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć, dziesię-
- Chyba nie o to tu chodzi. - Zaśmiałem się.
- Może się pomylił? Trzeba wrócić i się upewnić.
- No.. Dobra. Ale szybko. - Zgodziłem się, a ten już wpadł w pościg do domu Ranboo.
Moment później staliśmy znów pod drzwiami.
- No i co teraz? - Zapytał.
Przewróciłem oczami i zapukałem do drzwi.
- O wróciliście.
- Ranboo.. Czy jesteś pewien, że te numery są dobrze przetłumaczone? - Zapytałem.
-Na sto procent.
- Ale liczy się inaczej.. - Powiedział Quackity.
- Tak, ale tam jest zapisane tak, jak jest przetłumaczone.
Oddaliliśmy się, w stronę domu jeszcze raz dziękując Ranboo.
-Mówiłem Ci, że dobrze jest. Bylibyśmy już w domu. - Powiedział szturchając tamtego w ramię.
- No niby tak, ale nie bylibyśmy pewni, że jest dobrze.
-Po prostu chodźmy już.
Długą chwilę szliśmy w ciszy. W końcu dobiegliśmy do rynku miasta. Zgromadzenie się najwyraźniej rozeszło, bo nie było tam praktycznie nikogo.
Poczułem zawroty w głowie i lekki ból w płucach, a później wszystko zaczęło znikać.
- To wszystko co powinieneś mieć, żebyś wszystko zrozumiał. - Powiedział głośny głos z końca pokoju.
Przede mną leżały okulary i kartka papieru, którą Ranboo nam tłumaczył.
..................................................................
Rozdział 20
419 słów
CZYTASZ
Okulary z białymi oprawkami |DNF|
Fanfiction⚠️! UWAGA! Fabuła książki jest zmieniona i nie wszystko jest zgodne z rp (dream smp). W książce mogą wystąpić : ⚠️Krew ⚠️Przekleństwa ⚠️Drastyczne sceny ⚠️ Wątki LGBT -Ostatnio zasnąłeś na moim streamie, a później ciągle coś się z tobą działo. Wyja...