Przed tragedią

88 4 0
                                    

Następnego dnia wstałam wypoczęta, mimo tak spędzonej nocy. Nigdy nie sądziłam, że spędzę noc z takim mężczyzna, a tym bardziej z legendą Ameryki. Po ogarnięciu się poszłam szybko do kuchni. Szybko zrobiłam sobie śniadanie, dzień zapowiadał się dobrze. Trening, potem pewnie jakiś odpoczynek i może uda się spędzić czas trochę ze Steve'm.  Gdy tylko zajadałam się kanapką weszła Natasha. Miała jakiś dziwny uśmiech a twarzy, jakby coś wiedziała. Tylko co to mogło być? 

- Hej, jak tam noc? 

Aż się zakrztusiłam jedzeniem które akurat przełykałam. Po kilku sekundach kaszlu wreszcie odzyskałam spokojny oddech.  

- Eeee... dobrze. A co?

- Nie  nic, tak tylko się pytam. I co z tym ciuszkiem do wywalenia idzie?

- Zdecydowanie tak! A teraz przepraszam, muszę iść poćwiczyć. 

Szybko opuściłam pomieszczenie nie czekając na kolejne pytanie Natashy, a tym bardziej nie chciałam patrzeć na Nią. Bałam się, że przejrzy mnie i będzie wiedzieć co się działo w nocy. Idąc tak nie zwracałam uwagi na nic. Tak bardzo, że wpadłam na kogoś. Tym kimś okazała się, Steve. 

- O hej, dobrze spałaś?

- Tak, dobrze. 

Spojrzał na mnie tak jakby nie wierzył w to co powiedziałam. Sumie zapewne sama bym nie uwierzyła sobie gdybym zobaczyła się w lustrze. Po tym pytaniu Natashy miałam lekkie obawy, że dowie się ktoś jeszcze, a tym bardziej Wujek. W końcu dla Niego sama informacja że spotykam się ze Steve'm była ciosem. A teraz jak się dowie tego co się stało to zapewne będzie po mnie... i Steve. 

- Na pewno? Ja wiem, że to może być dziwne. W końcu my...

- Nie o to chodzi! Steve, Natasha chyba coś podejrzewa. 

- Skąd pewność że wie " o tym". 

- Miała dziwny uśmieszek jakby wiedziała co się wydarzyło i tylko czeka bym Jej potwierdziła. 

- Gdzie teraz jest? 

- Była w kuchni jak szybko się z stamtąd ulatniałam. 

- Dobrze idź na trening, a Nat zostaw mnie. 

Delikatnie złożył mi na policzku całusa i poszedł. Ruszyłam na  salę treningową. 

Obawy  rosły niczym  rakieta odrzutowa. Zapewne Nat już wie co się stało. Rogersa można przejrzeć na wylot. Nie potrafi kłamać tak dobrze by ktoś taki jak Natasha Romanoff aka Czarna Wdowa, nie wiedział, że próbuję Ją oszukać. 

- Czyli już po mnie. 

Pozostało mi wyczekiwać końca swojego młodego życia. Za kilkanaście sekund jak nie kilka minut zjawi się Wujek i rozniesie wszystko dookoła. Zostawiając na krótki czas przy życiu Steve, by stopniowo z satysfakcją go rozrywać na maluteńkie kawałeczki. 

Po krótkiej rozgrzewce, na sale weszła Natasha. 

- Twój chłopak mnie zatrzymał. Próbował wymusić na mnie bym nic nie mówiła Tonemu. Tylko o czym? 

Czyżby próbowała mnie podejść? 

- Nie mam zielonego pojęcia. Ale jak mówił byś nie mówiła mojemu Wujkowi to spełnij to. 

- Co Wyście robili, co? 

- Ale o czym Natasha mówisz, my...

- Gadaliście przez całą noc, prawda? Temu tak się oboje zgadzacie. Ułożyliście jedną wersje historyjki i jej się trzymacie. Ale wiesz,  gdybym coś faktycznie wiedziała i tak bym nie powiedziała. Każdy ma swoje życie i robi co chcę. Dziećmi nie jesteście. 

- Mimo wszystko

- Tak, tak wiem. Nic nie mówić. Nie wiem o czym, ale nic nie powiem Tonemu. Neutralne tematy lub zawodowe tylko. Nic więcej. 

- Dzięki Natasha.

- Nie ma sprawy gołąbeczku.

Nie no. Poważnie!? Czy Ona musi tak samo jak Wujek rzucać dziwnymi określeniami? Spojrzałam wkurzona na Nią.

- Okey, zapomniałam że żyjesz z Tonym i możesz mieć dosyć dziwnych przezwisk. Przepraszam.

Zaczęłyśmy trening. Mimo, że opierał się głównie na atakowaniu przeciwnika i obronie się przed wrogiem, nie był wcale łatwy. Natasha jest mocno wysportowana, a Ja miałam utrudnienie by nie używać mocy. Mimo, że serum powinno mi pomóc, padłam zmęczona szybciej niż Nat. Godzina intensywnego treningu w dniu dzisiejszym było dla mnie za wiele. 

- Co tak słabo? Zawsze to Ja padam częściej pierwsza, a dziś tak nie było. 

- Miałaś rację.

- W czym?

- Z tym spaniem. Nie było snu. Może Rogers go nie potrzebuje ale Ja owszem. 

- Następnym razem miej jakąś wymówkę, to Ci da spokój w nocy.

- Niby jaką?

- Bardzo łatwa wymówka i na pewno da spokój przez jakiś czas. Powiedz Mu, że masz okres. Szybko to załatwi sprawę i kilka dni wolnego od pogadanek nocnych. Jeśli to były tylko pogadanki. 

- Mówiłaś coś jeszcze?

- Nie nic Chodź  czas sobie odpocząć. 

Nasz, a właściwie mój  odpoczynek trwał do końca dnia. Gdy tylko poczułam miękką kanapę od razu odpłynęłam zostawiając Natashę samą sobie. Następnego dnia obudziłam się we własnym łóżku przebrana. Przeczuwałam, że tym zajął się Steve. 

Po porannej toalecie, gotowa zeszłam na śniadanie. Niestety nie było mi danę zjeść, bo gdy tylko się pojawiłam tak od razu musiałam ruszyć na misję. 

Do Lagos udałam się wraz z Natashą, Steve'm, Sam'em i Wandą.  

To  co tam  się stało zmieniło wszystko na gorsze. Pozostawiając tylko mały promyk nadziei, że powrócą dni przed tym wydarzeniem. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej, hej! Przepraszam że nie było mnie tak długo. Niestety weny było brak, do tego doszło mi kilka innych rzeczy do robienia przez  ten czas i tak jakoś odkładałam pisanie Przepowiedni na bok. Ale wróciłam mam nadzieję, że na dłużej i szybko ukończę dalsze losy Isabelli. Jak na razie jesteśmy już za połową Jej historii. Dlatego cieszę się, że wielu z Was przeczytało to co do tej pory wyszło. Wielkie dzięki! 

Ps: Dajcie znać w komentarzu jak się  podoba główna bohaterka, jak i dotychczasowe rozdziały Przepowiedni. Do zobaczenia! 

PrzepowiedniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz