Klęczący Rogers. No kto by się tego spodziewał. Kapitan raczej nie był wstanie się poddać, a teraz bez gadania to czyni. Poddaje się.
- Shuri jak sądzisz ile wytrzymają ze sobą nie zabijając się?
- Cóż ciężko mi określić, bracie. Oni to dosłownie mieszanka wybuchowa. Niby Isabella nie jest aż tak podobna do Starka, ale sam stwierdziłeś jak go poznałeś jaki jest. Z twojego opisu wynika, że ma więcej cech po nim.
- Dokładnie! A teraz biedny Rogers musi mieć na nią wiele cierpliwości.
- Szczególnie teraz bracie.
-Dobrze zostawmy ich, bo jeszcze nas zobaczą i dopiero będzie.Perspektywa Isabelli
O matko! I co teraz!? Ślub!? On chcę mieć tak blisko siebie, naprawdę mnie mocno musi kochać. Albo może to z obowiązku? W końcu jest dziecko w drodze i może musi, a nie chcę? W końcu faceci lubią się tylko zabawić, szczególnie taki mój Wujek. A potem pa znikam nie ma. Zostajesz sama z dzieckiem. A tu chyba chcę wziąść odpowiedzialność za to co się stało. A co mi tam!
- Tak.- co się dzieję z moim głosem!? Ledwo siebie poznaje. Nie potrafię nawet wykrzyczeć, jednego prostego słowa. I jeszcze chcę mi się płakać. Przeklęte hormony!
- Tak! Wyjdę za ciebie.- No teraz lepiej. Ale łzy niestety zaczęły mi się zbierać. Nigdy więcej kolejnych dzieci!
Mazgaj ze mnie się zrobił co teraz Steve sobie pomyśli. O matko!!!
Wypuścił powietrze. Czyżby... Naprawdę, On mnie chcę! Nie wierzę! To sen, musi być to sen. Ulżyło mu gdy się zgodziłam. W końcu i mi się zebrało. Łzy zaczęły płynąć.
- No ładnie i po makijażu- wymusiłam delikatny śmiech. W końcu nie chciałam by wiedział że coś we mnie siedzi. Nie pozwala mi myśleć optymistycznie. Dlaczego ciągle mam obawy? Czemu czuję się jakby coś na ciągało? Co się ze mną dzieję?
- Jesteś piękna nawet z tym rozmytym makijażem. A teraz wracajmy. Nie chcę byś się przeziębiła.
Delikatnie obejmując mnie zaczął ciągnąć w stronę pałacu. Chwila! Coś tu nie gra jest ciepło nawet bardzo, a on ciągnie mnie jakbym miała w sekundę zamarznąć na dworze.
- Steve! Mów prawdę, a nie zachowujesz sie jakbym miała zamarznąć w kilka sekund.- spojrzałam na niego z wkurzeniem na twarzy.
- No dobrze. Robi się ciemno i... I ten... Dzieci chodzą jeszcze z rodziną.. Twój makijaż on... On wieczorem może czasami przypadkiem wystraszyć ludzi wokół nas.
- Aż tak źle wyglądam?- przyśpieszył mi się oddech. Zdenerwowałam się. Nie mogłam tak pokazać sie ludziom! Nie ma wyjścia.
- Mógłbyś pójść po Shuri? Niech przyniesie moją kosmetyczkę.
- Którą? Tą małą czerwoną czy ta dużą na kółkach różową?
- Wszystko jedno! Niech mi przyniesie natychmiast kosmetyki! Ludziom nie pokaże się w takim stanie! I tak wystarczy że co dziennie ostatnimi czasy muszę zakrywać te wory pod oczami przez problemy ze snem. A o tym że blada jak ściana nie wspomnę. Rogers proszę cię,ruchy!
Oj nie ma ze mną lekko. Biedny ten mój narzeczony. Oj biedny! Całe życie przed nim ze mną, a podobno jestem ciężka do wytrzymania. Tak zawsze Wujek powtarzał. Zawsze psułam mu imprezy bo za dużo wypił i trzeba było potem ogarniać jego syf. Za dużo następnego dnia po imprezie marudzę bo za dużo wypił i odpalił jakiś dziwny numer. I tak narzekania miał z tydzień czasu. Często potem uciekał do pracowni by coś zrobić, a ja zawsze wchodziłam tam i jak na przekór wszystkiemu musiałam mu ponarzekać.
Raz gadałam ciągle mu by coś dobić do tej jego głowy, ale w końcu sam wywalił z tekstem co oczywiście się od gryzłam:
- Przez ciebie nie chcę zapalić! Możesz wyjść stąd!?- wkurzony był, oj i to bardzo.
- Daj zapali w dwie sekundy jak go pod palę. Więc albo posłuchasz i zaczniesz jakoś się zachowywać na swoje lata albo te cudeńko spowije ogień. Daje ci na to 5 min na rozmyślanie. Tik tak czas leci!
W końcu ogarniał się, no a raczej nie narzekał już na moje pretensje. Problem polegał zawsze na tym że ja mówiłam posprzątaj to sprzątane było, ale oczywiście nie swoimi rękami. Wynajmował sprzątaczkę na to. Po co się męczyć. W pewnym dniu nie wytrzymałam i jego cudowny samochód poszedł... z dymem.
Nic nie zostało. Od tamtego dnia gdy zbliżam się do jego auta uruchamia zabezpieczenia.
Cóż, choć tyle musi robić po imprezie. Jedyny plus wywalenia go z wyrka po imprezie, leci biegiem ledwo przytomny i odpala bym mu kolejne nie poszło z dymem. A teraz? Teraz muszę siedzieć w ukryciu, bo nawet Wujek mi nie pomoże. Zresztą... I tak nie mam rodziny. Każdy z czasem się odwraca. Teraz to muszę patrzeć w przyszłość. Przyszłość ze Steve'm i naszym maleństwem. Wujek wkurzony na maksa ma mnie, bo wybrałam obcego faceta. Tylko tego faceta kocham i noszę jego dziecko pod sercem. Więc cóż, niezbyt chętny do jakieś rozmowy ze mną. A Steve, zawsze siw stara bym była szczęśliwa. Dba o mnie. I tylko dzięki niemu czuje się jak w domu. Tylko on mnie tu zatrzymuje i sprawia że nie wariuje. Jakbym miała siedzieć taki kawał od domu bez rodziny, już by mnie tu nie było. Choć nie powiem czasem brakuje mi ciepła szczególnie gdy nie ma go obok. Muszę przyzwyczaić się że jie zawsze będzie obok mnie. W końcu jestem dorosła,tak? Żadna już osoba nie powinna trzymać mnie za rękę i prowadzić jak dziecko bezpieczną drogą. Coś za coś. Teraz tej trasy nie zmienię, a nawet jakbym chciała nie mogę. Więc niestety, ale Rogers ma po prostu przejebane ze mną. I cicho-sza. Nic mu nie mówcie że przeklnęłam. Bo jeszcze dostanie mi się na tyłek za to. Oj, nadal ma jakiś problem z tym, że to nie czasy gdy kobiety rzadziej przeklinały niż obecnie. A z moim charakterem no cóż... Bywa różnie. To rodzinne jest. Man tylko nadzieję że z czasem przywyknie do tego.
- Kochanie! Jestem z Shuri.
Przyszedł w samą porę, bo już się ściemniało na tyle by wracać do pałacu.
- Ej, bez przesady! Nie jest tak źle. Ona wygląda całkiem ładnie.
- Skarbie odwróć się pod światło.
Oczy Shuri się powiększyły. - Dobra może trochę jak chodzący trup wygląda. Te oczy popuchnięte i sine. Twarz blada. Eee, cóż mogło być gorzej prawda?- sztuczny uśmiech zagościł na jej twarzy. Z wymuszeniem musiała pokazać że nie jest tak źle.
- Nie sypiam dobrze odkąd dowiedziałam się o ciąży. Do tego że dziecko szybko rośnie mam dwa razy większe mdłości niż inne kobiety w tym stanie. Nogi to tak pachną że ledwo mieszcze je w buty o rozmiar większe. Przy jeszcze większych to będzie wyglądało jak wielka mała stopa. Więc z racji tego jak zauważyłaś jestem o poranku zawsze najmniej skora do miłych pogawędek. Jak się uda nie jeść i nie wąchać zapachów pobudzających kolejnych wizyt w toalecie to jestem na tyle zadowolona z dnia. Więc gdybym wiedziała że muszę mieć kosmetyczkę to bym ją zabrała, ale nie łaska nikomu jakoś coś półszeptem wspomnieć o tym!
- Ok, ok. Wyluzuj! Wdech i wydech, pamiętasz? Spokojnie bo dziecko szybko się urodzi, a ten tu szanowny pan z łaski swojej nadal chodzi jakby ktoś mu dał z liścia. Nadal sie nie otrząsnął po tej informacji. Tak czy inaczej ogarniemy to i wracamy. Teraz to trzeba zorganizować ślub.
- I wieczór panieński i kawalerki?
- Oczywiście, bez tego co to była by za uroczystość? Pewnie bardzo słaba.
Teraz już wiedziałam co mam zrobić dalej. Każdy punkt musi być odhaczony w życiu. Teraz trzeba odhaczyć kolejny, a jest nim ślub!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam! Dawno nie było rozdziału. Aż zapewne większość z Was nie pamięta tego co było prędzej po takim czasie, nawet sama zaczynam zapominać. Ale jest kolejny rozdział i może w przyszłości powstanie kolejny. A póki co to zapraszam do komentowania. Mam nadzieję, że po takiej przerwie choć trochę się spodoba 😉
CZYTASZ
Przepowiednia
FanfictionCo by się stało gdyby geniusz, miliarder playboy i filantrop miał dwa lata młodszą siostrę? A Jego siostrzenica miała duży udział w Jego życiu jaki i pozostałych Avengersów. To historia jest młodej geniusz doktor Isabelli Lilianny Stark. #30 steve...