Powrót Zimowego część 2

165 9 0
                                    

Dotarliśmy do opuszczonej bazy wojskowej. Od lat była zamknięta. Podeszłam wraz Romanoff i Steve'm do furtki.
- To tu?- spytał Steve.
-Plik powstał w tym miejscu- spojrzałam z Natasha w kierunku którym patrzył Steve. Była tam tabliczka.
-To tak jak Ja- Steve.
Weszliśmy na teren bazy wojskowej. Jednego byłam pewna to tu Steve stał się Kapitanem Ameryką. Chodziłam z Nimi rozglądając się szukając czegoś co nakieruje nas na ślad gdzie dokładnie powstał plik. Międzyczasie Steve opowiadał nam co działo się w Jego czasach.
-Tutaj przeszedłem szkolenia- Steve.
Natasha nadal próbowała wyłapać jakiś sygnał.
-Zmieniło się?-Natasha.
Steve spojrzał na słup. Najczęściej na samej górze była zawieszona flaga.
- Nie dużo- stanął i patrzył w jeden punkt. Możliwe że dopadły Go wspomnienia.
-Trop się urywa. Zero ruchów, żadnych fal, cisza w eterze-Natasha. Rozejrzałam się to samo zrobił Steve.
-Twórca pliku, użył serwera proksi. Co jest?-Natasha. Ruszyliśmy w kierunku wskazanym przez Rogers'a.
-Skład animacji musi być minimum pięćset metrów od kosza. Nie powinien tu stać.
Jedyne uderzeniem tarczy zniszczył kłódkę. Weszliśmy do środka. Natasha zapaliła światło. Stanęłam. Czyżby to tu powstała T.A.R.C.Z.A? 
-Miejsce jej narodzin-Steve.
Rozglądam się dookoła. Znaleźliśmy drzwi przez które weszliśmy. Ukazało się nam jakiś korytarz. Na ścianach wisiały zdjęcia. Jedno przykuło moja uwagę.
- Dziadek?- szepnęłam. Nie wrócili na mnie uwagi. Tak samo ja nie wróciłam uwagi na pytanie Natashy.
-A ta laska?- Natasha. Wiedziałam kto to jest, lecz wolałam nie mówić tego głośno. Poszliśmy dalej. Po lewej stronie znajdowały się regały.
Steve spojrzał na regał. Coś tu nie pasowało.
-Skoro baza jest tajna...chwycił za regał i przesunął w prawo. Ukazała się nam winda... Po co jeszcze ukrywać windę? - Steve.
Po zeskanowaniu, mogliśmy poznać kod dostępu do windy. Tak więc po wyduszeniu weszliśmy do windy i zjechaliśmy do podziemia. Zobaczyłam wewnątrz pełno urządzeń do przechowywania pamięci. Było ich naprawdę sporo. Ale wszystkie byłby antykami. Na środku stał komputer też staromodny. Tylko jedno urządzenie było nowoczesne. Dziwne, to wszystko było. Natasha połączyła pendrive. Momentalnie wszystko się włączyło. Gdy tak się rozglądam usłyszałam:
- Uruchomić system? Wyskoczyło na monitorze. Nat wpisała Tak
- Co powiesz na grę? Kiedy był taki hit- przerwał Jej Rogers.
- Tak, tak widziałem. Po chwili kamera skierowała się na Steve'a A na monitorze pojawiła się czyjąś twarz nie wyraźną, ale jednak była.
-Rogers Steven, rocznik osiemnasty. Kamera się obróciła w stronę Natashy.
-Romannoff Natalia Alianovna rocznik 84. Kamera znów się obróciła. - Isabella Lilianna Stark roczniki 88.
-To nagranie, nie?- spytała zdziwiona. Zresztą Ja też byłam zdziwiona.
- Wyprawa sobie Fräulein. Może nie jestem kim byłem gdy Pan Kapitan wziął mnie do nie woli w czterdziestym piątym. Jednakże jestem.
-Znasz tego typa? -Natasha.
Steve spojrzał na monitor wyraźne pokazało się zdjęcie.
-Arni Zola,niemiecki naukowiec. Pracował dla czerwonej czaszki. Nie żyje od lat.
-Po pierwsze jestem Szwajcarem. Po drugie rozejrzyj się nigdy nie byłem dalszy od śmierci. W siedemdziesiątym drugim usłyszałem wyrok od lekarza. Nauka nie mogła uratować mego ciała. Umysł jednakże  udało się na szczęście zachować w banku danych o powierzchni boiska. Wy stoicie w moim mózgu- Zola.
-Jak się tu dostałeś!?-Steve.
-Na zaproszenie-Zola.
-Tak operacja perperclip. Po drugiej wojnie ściągali tu niemiecki naukowców, którzy mogli się przydać wojsku-Natasha.
-Oni chcieli mnie wykorzystać, a to Ja wykorzystałem ich-Zola.
-Hydra dawno zdechła.
-Odetniesz głowę w jej miejsce wzrosną dwie nowe-Zola.
-Udowodnij-Steve.
-Otwieram archiwum...Na ekranie włączył się film...Hydra była efektem przekonania że ludzkość nie dorosła do wolności. Nie przewidzieliśmy tylko że tej wolności będzie bronić. Wojna uświadomiła nam że ludzie muszą zrezygnować z wolności dobrowolnie. Po wojnie powołano do życia tarcze. Zostałem zwerbowany. Nowa Hydra rosła. Piękny pasożyty wewnątrz tarczy. Przez siedemdziesiąt lat Hydra podsycała konflikty i podżegała do wojny. Gdy historia nie chciała współpracować zmienialiśmy jej bieg.
-Nie możliwe tarcza by was wykryła.
Wypadki chodzą po ludziach...  Pokazało się zdjęcie dziadka. Byłam w szoku. Sądziłam że Zimowy żołnierz działał sam, a to wszystko Hydry wina. Przerwała mu.
-Czy śmierć moich rodziców to też sprawka Hydry!? - Ledwo panuje nad emocjami.
- Tak jak przypadku twoich dziadków. Za bardzo przeszkadzali Hydrze. Trzeba było się ich pozbyć. Tylko wyszła  mała nieścisłość. Mieli zginąć wszyscy świadkowie. Miałaś bardzo dużo szczęście. Ale to jeszcze nic stracone. A wracając do tematu.
Hydra pogrążyła świat w takim chaosie że ludzkość sama wyrzeknie się wolności zamian za spokój i bezpieczeństwo. Proces oczyszczenia będzie pierwszą faza do nowego porządku światowego. Kapitanie Pańska śmierć będzie miała ten sam skutek co pańskie życie. Czyli zerowy! Steve rozwalił monitor prawym sierpowym. Ale wróćmy do tematu. 
-Co jest na dysku!-Steve.
-Projekt wizja, wymaga wizji.  Napisałem więc algorytm.
-Jaki algorytm do czego służy?- Natasha.
-Nie zdołamy zgłębić tego tematu z uwagi na ten fakt że za chwilę nastąpi wasz koniec. Odwróciła się w stronę drzwi od windy zamykały się. Steve rzucił tarcza ale na marne. Zdarzyły się zamknąć. Natasha spojrzała na urządzenie dzięki temu tu dotarliśmy.
-Steve leci na nas pocisk. Średniego zasięgu. Góra pół minuty.
-Kto wystrzelił!?-Steve.
-T.A..R.C.Z.A-Natasha.
-Przyznaje się bez bicia, że grałem na zwłokę. Wojna wcale się nie skończyła... Natasha wyciągnęła pendrive.Steve rozglądał gdzie mógłby się ukryć.. Pobiegł do kratki w środku było miejsce,lecz nie za wiele. Nie mieliśmy za dużo czasu a Zola cały czas mówili... A  teraz wreszcie dopadła i was. Wyciągnął kratkę. Natasha pobiegła by się schować. Ja szybko w tym pośpiechu  stworzyłam kopułę z ziemi na kilkanaście centymetrów. Obrazu znalazłam się w ciemności. Nie słyszałam nic. Jedynie starałam się opanować na tyle emocje by nie popsuło mi schronu. Ziemia musiałam trochę wzmocnić by podczas uderzenia pocisku nie zmiotła mnie wraz ze sobą. Poczułam po krótkiej chwili że już uderzyło. Strasznie ciężko jest utrzymać ta kopułę. Gdy wszystko się zaczęło lecieć i uderzać w miejsce gdzie znajdowałam się coraz bardziej słabłam. Pierwszy raz stworzyłam takie coś. Jakim cudem to daje jeszcze radę utrzymać tego nie wiem. Coraz bardziej robiło mi się słabo, a to wciąż nie przestawało spadać i uderzać. Po kilkunastu sekundach,czy  minutach nie widziałam już nic. Ostatnie co pamiętam zanim zapadła ciemność to ból ramienia.
Perspektywa Steve
Gdy wszystko ustało spojrzałem na Natashe. Była nieprzytomna. Chwila,  a gdzie jest Isabella!?  O nie, tylko nie to! Zacząłem podnosić gruz który nas zasypał. Podniosłem z wysiłkiem Natashe. Rozejrzałem się.
Isabella!- krzyknąłem. Nikt mi nie odpowiedział. Nigdzie też jej nie widziałem. Czyżby zginęła?  Nie możliwe.
Isabella gdzie jesteś!?  Obiecałem że nie pozwolę by Jej się stała jakakolwiek krzywda. Po chwili zobaczyłem światło. Ktoś nas gonił. Muszę zabrać Natashe bezpieczne miejsce. Jeszcze raz spojrzałem z nadzieją,że znajdę gdzieś tam pod tymi gruzami lekkie ruch Isabelli, ale nic takiego się nie stało. Do T.A.R.C.Z.Y nie mogę wrócić, może Sam mi pomoże. Takie więc udałem się do Niego.
Już świtało, Natasha zdarzyła odzyskać przytomność. Tak więc samego rana byłem pod drzwiami Sama. Zapukałem, po chwili roleta się podniosła i ukazał się Sam. Otworzył nam drzwi.
-Siemasz- Sam.
-Nie gniewaj się, ale nie mamy się gdzie ukryć.
-Nasi znajomi chcą nas rozwalić- Natasha.
-Nie wszyscy-Sam. Wpuścił nas do środka.
Po kilku minutach ogarnąłem się. Spojrzałam na Natashe.
-Wszystko gra? 
-Taa- nie wyglądała jakby wszystko grało. Sam też nie miałem za łatwo w tej sytuacji. Jak mam przekazać rodzinie Isabelle że nie żyje i to z mojej winy. Ale póki co wolałem skupić się na Natashy.
Perspektywa Isabelli
Obudziłam się. Nadal leżałam pod gruzami. Nie mogłam się ruszyć, po chwili poczułam ból ręki. Strasznie mnie bolała. Jedynie co mogłam ocenić to czułam rękę co oznaczało że jeszcze ją mam.
- Nie pogrzebią mnie żywą! Skup się!
Po chwili poczułam pod palcami wibracje spojrzałam w dół. Gruz zaczął się powoli unosić w powietrze. Ile on waży z tonę czy dwie?
- Wyjdę stąd. A potem zapłacą mi za zabicie rodziców!
Po chwili była taka szparka że może się uda wyjść. Po dłuższych staraniach nieprzeciskania się pod gruzem i utrzymaniem to w powietrzu udało mi się wyjść.
Spojrzałam na rękę. Była dosyć mocno skaleczona, ale oceniając to nie było tak źle mogłam ruszać ręką choć sprawiało to dużo bólu. Tak więc najszybciej jak tylko mogłam udałam się w stronę domu. Mam tylko nadzieję że nic nie jest Natashy i Steve'owi.
Po długim spacerze złapałam stopa. Po kilkunastu minutach byłam  blisko wieży.
-Może jednak panią zwiozę do szpitala?- średniego wzrosty mężczyzna o włosach koloru czarnego i niebieskich oczach. Do tego lekko przy kości może miał góra z czterdzieści lat.
-Naprawdę nie trzeba poradzę sobie. Do widzenia i jeszcze raz dziękuję za pomoc- od razu udałam się w stronę wieży. Gdy do niej dotarłem wiedziałam że nie obejdzie się bez zadawania zbędnych pytań.
Będąc już wieży od kilku minut Wujek próbował że mnie wyciągnąć informacje co się stało.
- Mów, gdzie byłaś!? Co to ma znaczyć ta rana!? No, mów ktoś Ci to zrobił!? -Cały czas krzyczał.
- Nie mogę powiedzieć. A to jest porostu jak to Ty mówisz? wypadek przy pracy. I nikt mi tego nie zrobił.
- To był Rogers, tak!?- wykrzyknął.
-CO!!! Nie, to nie był On! Co Ci przyszło do głowy?!
Spojrzał na mnie.
- Nie,no nic takiego tylko ostatnio dużo czasu z nim spędzasz. I tak sobie pomyślałem że może no wiesz...
- Wiem co!?
-No, spodobałaś się mu i na coś się nie zgodziłaś i tak cię urządził- od razu jak zakończył mówić posłał w moim kierunku uśmiech. Że co!? To mnie przysypała chyba tona gruzu, ale On ma tego przesypania skutki.
- Dobra, nie mam zamiaru się kłócić. Muszę szybko zlokalizować Steve- najszybciej jak się dało zrobiłam opatrunek i poszłam do jeszcze czynnej pracowni.
Perspektywa Steve
Dobra zanim wyruszamy muszę jeszcze coś zrobić.
-Sam mogłyby skorzystać z telefonu?-Steve.
-Jasne nie krępuje się.
Chwyciłem telefon. Od razu wykręciłem numer Starka. Jeden sygnał drugie i za trzecim:
-Halo tu Tony Stark. Czym pomóc?
- Tony to Ja, muszę Ci coś powiedzieć.
chodzi o Isabelle, Ona... Ona prze ze mnie nie żyje.
-Dobra, a tak w ogólnie to co bierzesz? 
-Tony to nie są żarty.
-No chyba są. Ona tu jest ranna,ale jest i żyje.
-Co!? Na pewno!?
-Tak. Tylko jeśli się dowiem że to Twoja sprawka że tak wygląda to Ci nogi z ała!- krzyknął przez telefon-Co tam się dzieję?
- Dobra jest cała i na to wychodzi że faktycznie nic jej nie jest. Skąd Ona ma tyle siły by bić?
-Tony daj mi Ją do telefonu- musiałem z Nią porozmawiać. Dowiedzieć się że nic Jej nie jest.
- Ta i jeszcze czego. Może od razu jeszcze powiesz że ma się pakować, bo od dziś ma mieszkać z Tobą co? Tak łatwo nie dostaniesz Jej gołąbeczku. Ała! czy Ty musisz mnie bić?  Starszy jestem należy mi się szacunek. Ała!
- Jeszcze jeden głupi tekst to obiecuję że nawet zbroja Cię przede mną nie obroni. Przekaż Mu ze za za chwilę będę u nich-Isabella.
- Za pewne słyszałeś to pa- rozłączył się.
- I co?- spytał zaciekawieniem Sam.
-Za kilka minut będzie tu- jeszcze za bardzo nie doszedłem po tej rozmowie ze Starkiem.
- Tony Stark za chwilę tu będzie!?
- Co? Nie, Isabella.
- Myślałem że nie żyje?-Sam.
- Też tak myślałem. Widocznie potrafi zaskoczyć.
Po kilku minutach ktoś zapukał do drzwi.
Sam poszedł otworzyć. Usłyszałem że ktoś idzie ze Samem.
- Faktycznie nie wygląda jak trup- zaczął się śmiać, po chwili pokazała się Isabella.
- No cześć. To co może ruszcie swoje szanowne cztery litery i w końcu dowiemy się o co tu chodzi z tym wszystkim? 
- Tak, taki mieliśmy zamiar po drodze się dowiesz o co chodzi- Natasha.
-Wszytko gra Steve?-Isabella.
Nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć tak więc podszedłem do Niej i ja przytuliłem.
-Dobrze że jesteś cała i zdrowa.
- Też cię dobrze widzieć Rogers. Po chwili syknęła z bólu. Od razu odskoczyłem od Niej jak poparzony.
- Czy Ja coś zrobiłem Ci?
-To nic małe skaleczenie. Chodźmy.

PrzepowiedniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz