Uprzedzam! Ja jakaś utalentowana nie jestem! Dobra przechodzę do sedna
Perspektywa Tony'ego
Szedłem powolnym krokiem do samochodu. Czy ja serio muszę w tym uczestniczyć? Ona mnie nie lubi, ja jej również to nie! Najwidoczniej Pepper lubiła nasze kłótnie.
-Tony! Szybciej! Wiesz że mamusia nie lubi gdy się spóźniamy!
-No przecież idę! Czego się wydzierasz?
-Tony... Wiesz że cię kocham ale proszę bądź dla niej miły. - powiedziała moja ukochana siadając za kierownicą.
-Ja mogę prowadzić?
-Ostatnio jak prowadziłeś to co chwile się zatrzymywałeś.
-Zatrzymywałem bo miałem powody!- Usiadłem na siedzeniu obok kierowcy patrząc bezmyślnie w okno.
Cała droga minęła nam w ciszy aż w końcu dojechaliśmy do domu gdzie czekał już ten Babsztyl zwany też matką mojej dziewczyny.
-Witaj mamo! - Pepper wysiadła jako pierwsza a ja zaraz za nią. Chciałem przymknąć niezauważony ale niestety nie udało się.
-A ty gdzie się wybierasz? - usłyszałem zachrypnięty głos teściowej. Lata podglądania sąsiadów sprawiły że jest w stanie dostrzec wszystko!
-Co? Ja? Ah.. Szedłem rozpakować mamusi rzeczy!
-Rozpakować rzeczy nie biorąc ich?
-Oh.. Jaka ze mnie gapa! - wycedziłem przez zęby biorąc skórzaną torebkę.
-Dobra gdzie mój kochany Peterek?
Perspektywa Petera
-Tutaj jestem babciu! - krzyknąłem wesoło przytulając babcię. Mam nadzieję że polubi moją dziewczynę.
-Oh! A gdzie ta twoja dziewczyna? - miałem właśnie odpowiedzieć gdy wtem moim oczom ukazała się Vanessa. Miała spięte w dwa warkocze włosy, lekki makijaż, śliczną, fioletową sukienkę i buty na obcasie, w których nie za bardzo umiała chodzić. Cała wyglądała pięknie. Zresztą czyja to zasługa? Moja!
-dzie.. Dzień dobry... Jestem Vaness ale wolę Aries! - powiedziała, nieśmiało podając rekę.
-Witaj.... - zaczęła ją oglądać z góry na dół.
-M.. Może wejdziemy? To nie zdrowo tak stać na zimnie... - zaproponowała Van.
-Dobry pomysł
Weszliśmy do domu i usiedliśmy na kanapie. Tata stał w rogu salonu starając się chyba zwiać, a mama usiadła obok nas starając się nie zwracać uwagi na wyczyny ojca co było dość trudne.
-No dobrze...Chcę pani może kawy, herbaty? A może wody?
-hmh.. Herbaty może?
-dobrze to zrobię - Ari miała właśnie iść gdy babcia złapała ją za rękę.
-oj dziecino gdzie będziesz iść? Jeszcze mi się poparzysz.. Tony! Zrób herbaty!
-Robi się wasza wysokość! - krzyknął z drugiego końca salonu.
Perspektywa Aries
Byłam bardzo zestresowana. Bałam się że mnie nie polubi ale chyba niepotrzebnie.
-Hmmm Aries.. Dziwne przezwisko..
-heh.. Dzieciaki w szkole mnie tak nazywały bo kiedyś miałam tak skręcone włosy że wyglądały jak rogi barana.. I jakoś tak zostało..
-Rozumiem.. A czym zajmują się twoi rodzice?
-trudne.. Moja biologiczna matka zajmuje się sprzedażą..
-Biologiczna?
-Taa...dziwna historia. Rok temu poznałam Avengers i moje życie się zmieniło... Adoptowała mnie Wanda Maximoff.
-Ta Maximoff?! Ta której rodzice nie żyją przez Tony'ego? - powiedziała babcia patrząc się na Tony'ego. Wyczuwałam że za chwilę stanie się to czego nikt z nas nie chcę czyli kłótnia.
-Tak! Ta Maximoff.. I chcę przypomnieć że to nie moja wina że umarli! Nie ja kontrolowałem bomby! - zaczął przynosząc wreszcie herbatkę.
-Yhym... Widzisz Virginia? .. Mogłaś wybrać lepiej.. Na przykład tego kapitana!
-Kapitan akurat jest zajęty.. Ma chłopaka.. - wtrąciłam.. Mam nadzieję że kapitan się na mnie nie pogniewa.
-Chłopaka?! Oh.. A wiadomo przynajmniej kim o jest?
-Taa.. Kojarzy mama tego z tą metalową ręką?
-no.. Ziemski żołnierz chyba.
-Ta.. Zimowy jak już - powiedział Tony trochę poddenerwowany. Mam nadzieję że nie zdarzy się najgorsze.
-Hehehehehe! Tony.. Co to za uczucie stracić rodziców z ręki chłopaka swojego przyjaciela i idola ojca?! Hehehheheheh. Chyba trafiła w słaby punkt Pana Starka bo cały zrobił się czerwony a w koncikach oczu dostrzegłam łzy.
-Słuchaj no ty stara babo! To mój dom i moje zasady! Jedną z nich jest bycie miłym dla gospodarza! Jak ci się coś nie podoba to proszę bardzo! Tam są drzwi ale można też wyjść oknem! - powiedział i kopnął stół w kierunku ściany na przeciwko i tym samym rozlał herbatkę.
Dalszej części kłótni nie mogliśmy obserwować ponieważ Pani Pepper wzięła nas do samochodu i odniosła do avengers tower a sama pojechała znowu do domu. Na miejscu ja i Peter zaczęliśmy opowiadać co się stało. Po wszystkim ja poszłam się uspokoić do lasu a Peter wraz ze mną. Dobrze że w takich chwilach mam do kogo się przytulić. Ten dzień nie był za dobry. Kiedy wróciliśmy było po dwudziestej więc szykowaliśmy się powoli do spania.
●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○
Serwus!Podobało się? Pracowałam nad tym dwa/trzy dni..
Jak już na początku pisałam "ja utalentowana nie jestem!" Więc idealne to nie jest.Aby uczcić pamięć herbatki piszemy w kom "{*} spoczywaj w pokoju herbatko".
No to do następnego rozdziału i paaa!
CZYTASZ
Marvel-Chat || Zakończone
HumorWitajcie tu w Marvelowej zjebowni! Tutaj Stark adoptował Parkera Clint ma shipperską sektę Nat ma depresję A autorka istnieje! Tak więc wchodząc masz gwarantowany: 3 szklanki humoru 20 misek cringe'u 15 szklanek shippów I wiele, wiele innych! Tak...