ROZDZIAŁ DRUGI

1.5K 128 30
                                    

Do hotelu weszła Petra oglądając się za siebie.

-Ten przystojniak był u nas?- spytała chowając się w drzwiach.

-Ta..

-Kurde!- krzyknęła zrezygnowana i podeszła do lady- dlaczego akurat dzisiaj mnie nie było!

-Będziesz miała jeszcze okazję go zobaczyć- mruknąłem ściskając wizytówkę w ręku.

-Coś ty? Zaraz przyjdę!- rzuciła zabierając torebkę i pognała do łazienki.

Złapałem za telefon i wybrałem numer szefowej.

-No co tam Eren?Właśnie jestem w przerwie od spotkania.

-Em,był tu taki pan...Levi...

-Levi?!- przerwała podekscytowana- Rok czasu go nie widziałam!

-Dzwonię w jego imieniu, żeby dowiedzieć się kiedy konkretnie pani będzie?

-Hm...za godzinkę, możesz mu to przekazać?Zostawił numer?

-Tak, wizytówkę.

-Świetnie, to dzwoń! Podwędzę kilka ślimaków dla was, są okropne w smaku, ale może wam zasmakują-zaśmiała się przez słuchawkę i jakiś męski głos zawołał ją po nazwisku- muszę lecieć.

-Ślimaki?

-Co ślimaki?- wpadła Petra w odważniejszym makijażu.

-Hange przyniesie drugie śniadanie, ślimaki- spojrzałem na jej rzęsy- to doklejane?- chciałem złapać, by sprawdzić, wydawały się dłuższe niż zazwyczaj.

-Gdzie z łapami!- wytrąciła mi moją rękę- to mocno widać?- przejrzała się w lustrze za nami.

-Jakbym cię nie znał to bym nawet nie wiedział, chyba.

-Faceci są ślepi...- stwierdziła podchodząc do komputera.

Wziąłem wizytówkę i przepisałem z niej numer. Petra spojrzała na mnie zaciekawiona.

-Dzwonisz do niego?- obkręciła się na krześle i wstała przyklejając się do mnie.

-Mhm- przyłożyłem telefon do ucha i nasłuchiwałem sygnału, Petra zresztą też.

-Levi Ackermann, firma sprzątająca, słucham- powiedział jakiś facet.

-Dzień dobry, mógłby mnie pan połączyć z...Szefem?- raczej chyba był szefem skoro firma miała w nazwie jego imię i nazwisko.

-Sekunda, już przełączam.

Nastała chwila ciszy i nagle usłyszałem jego głeboki głos, sparaliżowało mnie.

-Eren zapewne?

-Tak, proszę pana- powiedziałem słabym głosem, a Petra pisnęła.

-Słucham.

-Szefowa będzie za godzinę.

-Dziękuję za telefon Eren.

Gdy wymawiał moje imię serce podchodziło mi do gardła, co za dziwne uczucie, takie nieznajome.

Rozłączył się, bez żadnego pożegnania.

-Ale ma głos!- zaćwierkotała koleżanka.

-Normalny- skłamałem, sam twierdziłem, że w jego głosie było coś...ciekawego...

-Nie mogę się doczekać, aż przyjdzie- rozmarzyła się dziewczyna.

Do hotelu weszła jakaś para, a Petra uśmiechnęła się do nich miło, miała dziś, aż za dobry humor.

Z zegarkiem w ręku do holetu wszedł znajomy mi już mężczyzna.

-Eren, to on-Petra pisnęła mi du ucha.

-Dzień dobry - przywitała się dziewczyna.

-Dzień dobry - przywitał się obojętnie, a wzrokiem błądził po mojej twarzy.

-Hange jeszcze nie ma? - zapytał.

-Powinna zaraz być - odpowiedziała za mnie.

-Jak zwykle-mruknął do siebie.

-Może mogę zaproponować herbaty, kawy? - spytała radośnie.

-Herbaty - powiedział, cały czas nie spuszczał ze mnie wzorku, a ja ani razu nawet nic do niego nie powiedziałem, coraz bardziej m je to stresowało.

-Eren-szturchnęła mnie nogą pod ladą- zrobisz Panu herbaty?

-Tak-powiedziałem niepewnie - Jaką Pan sobie życzy? Czarna, zielona, biała, czerwona -

-Taką jaką zrobisz - przerwał mi.

-Jasne - odpowiedziałem onieśmielony.

Zrobiłem parę kroków w bok podchodząc do ekspresów. Wsypałem czarną herbatę i czekałem.
Nasłuchiwałem jak Petra zagaduje, a bardziej próbuje naszego gościa jednak nie dane było jej długo porozmawiać, goście schodzili się dziś jak mrowki.

Mężczyzna zaczął mi się przyglądać. Przeniosłem swój wzrok na filiżankę herbaty. Czemu ja się w niego tak wgapiam?
Sięgnąłem pod ladą cukierniczkę i łyżeczkę. Postawiłem filiżankę na talerzyku.

Nawet nie zauważyłem kiedy mężczyzna stał już przede mną z tą samą miną co zawsze.

-Proszę bardzo, czarna - podstawiłem mu pod nosem.

-Dziękuję, Eren.

Znowu to samo, serce mi kołatało.

-Może Pan usiądzie? - wskazałem na miejsce wypoczynkowe gdzie siedziało mnóstwo już ludzi.

-Postoję.

Nie wiem czy bardziej się ucieszyłem czy zestresowałem.

-To ja... - brakowało mi języka- juz pójdę, czy potrzebuje Pan jeszcze czegoś?

-Nie.

Kiwnąłem głową i poszedłem do Petry która z uśmiechem rozdawała klucze.
Cały czas czułem na sobie jego wzrok, ale bałem się spojrzeć w jego stronę.

Do hotelu weszła Hange trzymająca talerz, zapewnie z naszymi ślimakami.

-Leeeeviiii- przywitała się radośnie z mężczyzną, ale ten jakoś nie podzielał jej radości.

-Hange.

-Kopę lat!

-Rok- stwierdził.

-Eren, coś taki roztrzepany - mruknęła do mnie Petra zabierając ode mnie notes.

-Przepraszam, zagapiłem się - to prawda, odkąd weszła Hange nie mogłem oderwać wzorku od naszego gościa, co jest ze mną nie tak?


W moim sercu nieład |LEVIXEREN|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz