ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECI

707 73 19
                                    

*POV LEVI *

Minęły dwa miesiące, a co z tym idzie poprawił się stan Eren'a  na lepsze, mógł lepiej wykonywać ruchy nogami co jeszcze dwa miesiące temu nie było w ogóle możliwe. Lekarze również byli pozytywnie zaskoczeni tak dużą poprawą chłopaka, bo przecież dopiero co był w krytycznym stanie.

Codziennie się nim opiekowałem, byłem przy nim  można by rzec 24 godziny na dobę. Nie odchodziłem od niego na krok. Zaniedbałem przez to kilka obowiązków związanych w firmą, ale Erwin był samowystarczalny i doskonale rozumiał moją sytuację.

Dzisiaj jednak musiałem pojawić się w firmie podpisać kilka dokumentów.

-Zbieraj się - mruknąłem podchodząc do chłopaka i wciskając mu kurtkę do rąk które były zajęte trzymaniem konsolą.

-Poczekaj, jeszcze tylko jeden poziom - powiedział błagalnie i się spiął zwalając kurtkę na kanapę.

-Nie.

-To chwilka...tylko tam doskoczę - wyglądał na bardzo skupionego robiąc przy tym kwaśną minę.

Dałem sobie spokój. Usiadłem koło niego i zacząłem się przyglądać ekranowi.

Czyżbym za bardzo go rozpieścił?

Nieważne, najważniejsze była psychiczna poprawa Eren'a o którą było dość ciężko. Bardzo mnie cieszył widok uśmiechniętego chłopaka, szczery piękny uśmiech na który mogłem patrzeć godzinami w ciszy.

Zacząłem mu się przyglądać, jego mina była dość zabawna. Wytykał język i narzekał na to, że nie może doskoczyć z górki na drugą górkę.

-Levi, rozpraszasz mnie...- zatrzymał grę i spojrzał się na mnie wymownie.

-Tylko podziwiam - złapałem jego policzek i pomuskałem kciukiem jego wargi - w końcu się uśmiechasz Eren.

Chłopak spuścił wzrok, ale po chwili złapał moją dłoń leżącą na jego poliku i wyszczerzył zęby.

-Też byś mógł panie poważny - zaśmiał się cicho.

-Uśmiecham się w środku.

-To zacznij to robić na zewnątrz.

Złapał moje kąciki ust i wygiął je do góry śmiejąc się przy tym jak mały prosiak.

-Jednak to do ciebie nie pasuje - stwierdził opuszczając ręce.

Przyciągnąłeś go do siebie za rękę i wbiłem się w jego roześmiane usta. Mogłem śmiało stwierdzić, że były magiczne.

Magiczne jak nasz związek.






-O kogo my tu mamy! - krzyknął wręcz na całą firmę Erwin podchodząc z uśmiechem do drzwi przez które wchodziliśmy.

-W końcu! - Hange wyłoniła się z mojego gabinetu jakby była u siebie.

-Co ty tam robiłaś czterooka?

-Porządki kochany.

-Eren! Ale masz brykę! - dopiero teraz jej oczy pod okularami zaczęły się świecić jak diamenty.

-Niezła co? - zaśmiał się Eren robiąc kółko na wózku.

-Zdrówko dopisuje Eren? - zapytał Erwin oglądając wózek.

Eren był w centrum uwagi, ale najlepsze było w tym wszystkim jego radość oraz to, że potrafił żartować sam z siebie. Na prawdę przez te miesiące zmienił się na pozytywnego chłopaka którego poznałem.

-Co się tak dziwacznie uśmiechasz? - dojrzała Hange przecierając swoje okulary.

-Daj te papiery i idziemy - mruknąłem.

-Tak...- podszedł do biurka i wyjął teczkę - tylko jest mały problem.

-Problem?

-To jest Buggy - wyjął z teczki dokument wraz ze zdjęciem - właściciel najbogatszego hotelu, Paradis.

Objąłem dokument przyglądając się zdjęciu grubego, łysego faceta w okrągłych złotych okularach. Zmarszczyłem czoło, bo wiedziałem co zaraz usłyszę.

-Postawił warunek, wynajmie od nas sprzątaczki, ale-

-Mam się z nim spotkać, racja? - wyprzedziłem go.

-Dziś wieczorem robi bankiet z okazji 20-lecia otwarcia hotelu, musimy tam być- spojrzał na mnie i na Eren'a - ty i ja.

Nie podobało mi się to, nie podobał mi się jak ten facet stawia warunki współpracy. Jednak wiedziałem, że wiążą się z tym korzyści dla dobra firmy.

Zerknąłem na Eren'a. Nie chciałem go zostawiać samego...jeżeli coś nagle by mu się stało?

-Wiem co myślisz - odezwał się chłopak i złapał mnie za rękę.

-Załatwię ci opiekę, może Mikasa, ona na pewno byłaby chętna.

-Nie chcę żadnej opieki, jestem dużym chłopcem - zaśmiał się i posmyrał mnie po ręku palcami - nie wierzysz we mnie?

-To nie tak Eren, nie będzie mnie dość długo, może się stać wiele rzeczy pod moją nieobecność, przewrócisz się, oparzysz, zemdlejesz...- zacząłem wymieniać, panikowałem jak nigdy, nie było to do mnie podobne.

-Obiecuję ci, że będę grzeczny - mruknął zalotnie.

-To nie jest dobry-

-Eren to takie dobre dziecko - Hange objęła jego głowę czochrając go po włosach - poradzi sobie, przestań zrzędzić Levi! - broniła go.

-Na starość ludzie lubią zrzędzić - podsumował Eren puszczając do mnie oko.

Moja pękająca żyłka na czoło na pewno musiała być widoczna, ponieważ całe trio zaczęło się śmiać.

-Dobra małolacie, będzie po twojemu - odpuściłem.

Musiałem dać mu trochę luzu, nie mogłem go ciągnąć ze sobą na smyczy. Wiedziałem, że jest odpowiedzialny, ale jednak z tylu głowy cały czas posiadałem jakieś ale.

Być może to była zwykła troska.

Co może się stać? Znając Eren'a cały wieczór przesiedzi przed konsolą.

W moim sercu nieład |LEVIXEREN|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz