-Eren, słuchasz ty mnie w ogóle? - z tępego patrzenia na szklankę wyrwał mnie głos mojego przyjaciela.
-Co? Eh... no trochę...
-Więc to tak - mruknął i westchnął uradowany.
-Hm?
-Myślałeś o tym mężczyźnie zgadza się? Levi Ackermann.
-No, masz mnie - uśmiechnąłem się lekko na samo wspomienie jego imienia.
-Eren, zakochałeś się - oznajmił mi prosto w twarz.
Poczułem napływ gorąca, a serce prawie wyskoczyło mi z klatki piersiowej.
-C-co ty mówisz...
Chciałem jakoś to wytłumaczyć.
Nie miałem żadnego pomysłu, ani też żadnych argumentów przeciw temu co powiedział.-Nigdy się nie zakochałeś prawda?
-Nie i teraz nie mógłbym...po prostu nie...
-Myślisz o nim cały czas, patrzysz na niego jakby był że złota... chcesz więcej moich argumentów?
-Przestań Armin... to nie... nie...
Ja się zakochałem?
-Nawet jesteś cały czerwony jak tylko o tym powiedziałem - mruknął śmiejąc się pod nosem.
Ja...kocham Levi'a?
Do drzwi zadzwonił dzwonek. Armin wstał otworzyć i zaraz mogłem ujrzeć dwójkę moich przyjaciół.
Mikasa od razu wleciała we mnie kładąc mi rękę na czole.-Eren! Dlaczego jesteś taki czerwony? Masz gorączkę? Trochę jesteś ciepły... rozchorowałeś się?
Tak, jestem chory z miłości.
-Nie Mikasa, wszystko w porządku. Ogladalismy urywek kabaretów na telefonie - Armin przejął inicjatywę.
-Rozumiem - przytaknęła i uśmiechnęła się do mnie ciepło.
-A Ty co taka dziwna? - podpytał Armin.
-Robiłam prezentacje z Jean'em - na samo wspomienie skrzywiła się - jeżeli jeszcze raz mnie ktoś dobierze z nim w parę nie ręczę za siebie, tylko gadał i gadał.
-Konio-mordy lubi sobie pogadać - zaśmiałem się do dziewczyny.
-A Ty nadal tak o nim? - Armin spojrzal się na mnie z grymasem.
-Nie moja wina, że ma taką końską mordę - wywróciłem oczami.
-Chłopcy przyniosłam ciasto jogurtowe - Mikasa wyciągnęła z torby pudełko i położyła na stole - sama robiłam.
O nie, tylko nie to.
Przez miesiąc nie widziałem Ackermann'a. Było mi jakoś tak pusto. Każdego dnia zastanawiałem się czy przyjdzie. Czekałem na niego, marząc o tym, żeby przyszedł i przywitał mnie swoim zjawiskowym głosem. Zrobiłbym mu herbatę, a wtedy powiedziałby, że jest pyszna.
Chwila...zachowuje się jak zakochana nastolatka.
Armin miał rację? Kocham go... i tęsknię za nim...
-Eren, zakochałeś się, że tak stoisz patrząc w te drzwi? - uderzyla mnie w ramię Petra.
-Zakochałem? C-co?!
-Bujasz w obłokach - spojrzała na mnie pytająco - ostatnio jesteś jakiś rozkojarzony, patrzysz w te drzwi... Czekasz na kogoś?
-Można tak powiedzieć - wyjaśniłem niechcący.
-Eh... nie idzie cię zrozumieć - westchnęła - chciałabym żeby Levi tu przyszedł - jęknęła.
Tak, ja też Petra.
I to bardzo bym chciał.Kolejny nudny dzień. Czułem się beznadziejnie.
Tylko on chodził mi po głowie, to już się robiło chore. Czy wypadałoby pójść na jakąś terapię?-Eren, masz zadanie bojowe! - krzyknęła Hange idąc w stronę recepcji z trzema teczkami.
-Słucham?
-Mobilt ma teraz pełne ręce roboty, ja zaraz mam spotkanie, a Ty chyba dobrze się z nim dogadujesz - powiedziała wyciągając kilka kartek z jednej niebieskiej teczki.
Dobrze się z nim dogadujesz, czyżby...
-Zaniesiesz te rozliczenie do Levi'a? - poprosiła poprawiając okulary.
-Tak-odezwałem się niemal natychmiast.
-He!? - jęknęła Petra bawiąc się wlosami.
Sorry Petra, nie pójdziesz tam.
-Jezu, dziękuję Eren! - uradowala się i wręczyła mi rozliczenie.
W końcu go zobaczę...
Szedłem cały czerwony, szczęśliwy, a zarazem spanikowany.
Wszedłem do budynku zastając siedzącego blond mężczyznę z wyrazistymi brwiami.
-O, dzień dobry... Eren.
-Dzień dobry, jest Pan Ackermann? - spytałem, ale nie mogłem opanować się od patrzenia na jego brwi, były nietypowo grube.
-Tak, wejdź - powiedział miło wskazując ręką na drzwi.
Zapukałem i poczekałem chwilę. Gdy usłyszałem proszę serce stanęło mi pod gardło.
Wszedłem i zamknąłem za sobą drzwi.
Wreszcie go zobaczyłem... siedział sobie za biurkiem wpatrując się we mnie.
-Dzień dobry Eren, długo się nie widzieliśmy - powiedział dość ciepło.
-Dzień dobry, tak... - chrząknąłem chcąc opanować stres - przynoszę rozliczenie od Hange.
-Dziękuję.
To ja dziękuję,że cię widzę.
-Pewnie masz dość całego tego typu pomagania - stwierdził przeglądając papiery.
-Nie-powiedziałem jak najszybciej się dało, nie chciałem żeby myślał, że robię to z łaski, albo z rozkazu.
Levi spojrzał się na mnie i tak patrzył przez dobrą chwilę powodując we mnie dziwne uczucie w brzuchu.
-Może w ramach rekompensaty dasz sie zaprosić na obiad lub kawę? - spytał ze swoim nieugiętym wzrokiem.
-Tak, chętnie! - ledwo się wstrzymałem żeby go nie wytraszyć swoim krzykiem.
-Co lubisz jeść? Gdzie lubisz przebywać?
-Em... nie bardzo jadam na mieście, jak już to KFC albo McDonald's- zrobiło mi się głupio - ale...jest taka kawiarnia, mają tam pyszne ptysie.
-Rozumiem, to może najpierw pójdziemy na obiad, wybiorę nam restauracje, a później na deser jako ptysie - widziałem lekki uśmiech który był znacząco piękny.
-D-dobrze.
-Pasuje Ci w piątek? O której kończysz?
-O 18.
-Przyjdę po ciebie do hotelu, może tak być, Eren?
-Tak...
-To do zobaczenia w piątek, Eren- mruknął przyjemnie.
Wstając prawie się wywaliłem o krzesło, a później o komodę, ale nie obchodziło mnie to.
Byłem taki szczęśliwy... spędzę wieczór z Levi'em.
CZYTASZ
W moim sercu nieład |LEVIXEREN|
FanfictionEren po skończonej szkole zaczął pracować w pobliskim hotelu. Prowadząc normalne życie nastąpiła pewna zmiana gdy przez drzwi wejściowe wszedł pewien mężczyzna. UWAGA! Wątki erotyczne 18+, a także wulgaryzmy pojawiają się w książce. 1k 20.05.2021