Rozdział czternasty: ... miłość?

786 43 114
                                    


[Harry idzie do pokoju, ignorując wszystko, co go otacza]

Właściwie to czemu się tym przejmuje? Nie zrobił nic złego. Nie zrobił nic, by Kajetan mógłby być zazdrosny o niego. Draco był jedynie kolegą, z którym Harry od czasu do czasu się spotykał. Nie było w tym nic dziwnego, oprócz jednej rzeczy; przecież do niedawna byli wrogami, a teraz nagle spędzają ze sobą czas, normalnie rozmawiają i nawet jedzą w restauracji! Potter już tysięczny raz analizował, jak to się w ogóle mogło stać. Dobrej odpowiedzi niestety nie było. Po prostu jakoś tak wyszło. Ich drogi się spotkały i być może Potter zabłądził, szukają swojej drogi. 

Westchnął, po czym skierował się do swojego pokoju. Miał dziwną ochotę posłać w stronę kamer środkowego palca, ale cudem się powstrzymywał. Był zły bardziej niż mogłoby się wydawać. I właśnie w tym momencie sobie coś uświadomił: nie był zły o kłótnie z Malfoyem, lecz to Kajetan go wkurzył. Co jeśli wszystko przez tego gówniarza się zepsuję jeszcze bardziej? 

Od razu opadł na swoje łóżko, ówcześnie zdejmując buty. Ziewnął przeciągle, pokazując przy tym jak bardzo był zmęczony. 

* * *

Harry westchnął, po czym poszedł za Malfoyem do jego rodzinnego domu.

– Nie ma twoich rodziców? – spytał Potter.

– Nie ma – odpowiedział, a następnie z zdenerwowania przeczesał swoje blond włosy. – Będziemy sami. Brzmi groźnie, co nie?

– Bardzo. – Uśmiechnął się mimowolnie. – Już czuję ten zły podmuch wiatru.

Draco zachichotał, a następnie poprowadził Harry'ego do swojego dawnego pokoju. Jak był mały, to właśnie w tym pokoju najczęściej przebywał. Niestety jak miał już ukończone trzynaście lat, okazało się, że jego łózko jest zdecydowanie za małe i musiał zmienić pokój na bardziej większy. 

Harry usiadł na łóżku i rozglądał się po jego pokoju. Jego styl, pomyślał, widząc, że pokój jest w odcieniach białego, czarnego, zielonego i trochę szarego. 

– Mniemam, że przyniosłeś ze sobą swoją różdżkę?

– Tak – Wyciągnął przedmiot z kieszeni. – Co chcesz robić? 

– Jak byłem mały, to mój ojciec pozwalał mi uczyć się zaklęć w piwnicy. Ma założone zaklęcia wytrzymałości, więc dom się nie zawali, spokojnie. 

– Och – wydusił z siebie brunet. – W porządku.

Draco podszedł do jednej ze swoich dużych szaf i wziął z niej parę przydatnych rzeczy.

– A po co mnie tutaj przyprowadziłeś?

– Chciałem ci pokazać, jaki zajebisty pokój miałem w dzieciństwie. – Zaśmiał się podle. 

Harry zmarszczył brwi.

– Ta...

– Chodź. – Pociągnął Harry'ego w wyznaczone miejsce. Gdy już tam dotarli, zaczęli rozrabiać, jakby byli jeszcze zupełnie niewinnymi dziećmi.

* * *

– I co, podobało się? – spytał blondyn, gdy wraz z Potterem rozłożeni odpoczywali w salonie na ładnie ozdobionej różnymi figurami smoka, szaro-czarnej kanapie.

Livin' La Vida Loca [Drarry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz