Harry'ego obudziło słońce, które wrednie świeciło mu w oczy. Westchnął ciężko, po czym przetarł oczy piąstkami. Nie chciał jeszcze wstawać. Ale niestety musiał. Will zapewne teraz się myję, a gdyby wyszedłby teraz z łazienki i zobaczyłby, że brunet nadal śpi, och... co by było. Musi wstać i zrobić śniadanie.
– Will? – zapytał jednak śpiącym głosem. – Will, jesteś w łazience? – Gdy otrzymał odpowiedź pozytywną, wstał, a następnie ruszył w stronę kuchni. Otworzył lodówkę zastanawiając się co zrobić na śniadanie. – Zrobię naleśniki – powiedział sam do siebie. Gdy nie miał z kim rozmawiać często tak robił. U niego to było zupełnie normalne.
– O, młody już wstałeś. – odparł mężczyzna, podchodząc do chłopaka. – Co robisz?
– Naleśniki. Twoje ulubione z resztą. – Uśmiechnął się.
– Jak zrobisz, to idź na zakupy. Listę i kasę masz na stole. – powiedział, po czym usiadł na krześle przy stole. – Ubrałbyś się chociaż.
– Przecież tyle razy widzisz mnie nago. Co ci to przeszkadza? – Brunet zmarszczył brwi.
– Twoje jakże piękne ciałko nie wygląda najlepiej. Zastanawiałeś się kiedyś dlaczego? – zapytał, studiując ciało młodszego.
– Dużo razy. Ale konkretnej odpowiedzi nie ma.
– A jakie masz opcje?
– Cóż... często mnie bijesz. Poza tym...
– Jakbyś nie był taki pyskaty, to nie miałbyś teraz takich śladów. Ale jak zwykle robisz wszystko po swojemu. – Przytaknął głową na znak podziękowania kiedy brunet położył mu talerz z naleśnikami na stole. – Ty nie jesz. – dodał kiedy zobaczył, że młodszy jakby siadał do stołu.
– Dlaczego? Głodny jestem...
– Musisz sam sobie poradzić. Wykołuj gdzieś sobie jakieś żarcie. – odparł beznamiętnie. – Może chłopaki będą dzisiaj mili dla ciebie.
– I mam przez cały dzień na to czekać? Umrę z głodu... – Widząc obojętny twarz swojego kochanka zdenerwował się jeszcze bardziej. W porządku, był jego "służącym", ale bez przesady. Były jakieś ograniczenia. Nie miał prawa zakazywać Harry'emu jeść. Harry również był człowiekiem. Może dotknął dna i był nikim, ale był człowiekiem takim jak on. Nie licząc magii oczywiście.
– Możesz już iść do miasta. Ale pamiętaj, że jest dzisiaj spotkanie. Nie zapomnij.
– Tak, no jasne. Cześć. – Wziął listę oraz pieniądze ze stołu, po czym ruszył do sypialni się ubrać. Wyjął z szafy jedną z bluz swojego kochanka. Pewnie niczego nie zauważy. Potem ubrał resztę swoich ciuchów, a następnie pożegnał się i wyszedł.
Will dał mu sporo kasy jak na zakupy. Jak oszczędnie zaplanuję, to co chce kupić – być może będzie starczyć mu na fajki. Gdy otworzył drzwi wyjściowe poczuł chłód zimy. Kurwa, zimno jak na Syberii, pomyślał.
Pierwszy sklep minął mu całkiem dobrze. Kupił całe żarełko, które było potrzebne na Święta Bożego Narodzenia. Kurwa, to już za 3 dni. Kiedy to wszystko minęło? Czas płynął mu tak szybko jak chęci życia na tym świecie. Drugi sklep również minął mu dobrze. Jeszcze tylko jakieś ozdoby świąteczne i tyle. Trzeci sklep – czyli ozdoby świąteczne. Och, boże tragedia. Multum ludzi kupujących jakieś pierdoły. Po co to wszystko mugolom? Przecież po świętach i tak nie będą tego używać. Harry pokręcił głową z dezaprobatą, po czym wybrał jakiś święcący łańcuch na choinkę, bombki i sztuczny śnieg w sprayu. Tyle musi wystarczyć. Zapłacił, po czym szybko wyszedł. Spojrzał na listę. Żarcie kupił, ozdoby są. Wszystko jest. Zostało mu trochę kasy na fajki, więc poszedł do jakiegoś mugolskiego kiosku i kupił paczkę Marlboro. Od razu wyciągnął jedną fajkę z paczki, podpalił zapalniczką i zaciągnął się dymem.
Szedł rozglądając się. Krajobraz w tym mieście był całkiem w porządku. Mugolskie miasta wcale nie są takie złe. W dzieciństwie oczywiście, że odwiedzał różne miasta mugolów, ale nigdy w tym co teraz był. Być może to dobrze, że wybrał to miasto do zamieszkania. Gdyby wybrał inne byłoby o wiele gorzej. Nie poznałby Willa. I choć często mężczyzna go wkurza, dobija i sprawia, że cierpi – pomaga mu w życiu. Bez niego byłby zupełnym dnem. Wyrzutkiem, śmieciem. Człowiekiem bez pasji. Czarodziejem bez magii.
Położył siatki z zakupami, kiedy stanął pod budynkiem swojego ukochanego na podłodze, zgasił fajkę, po czym wyciągnął klucze z kieszeni spodni. Wszedł do środka, a następnie popędził po schodach. Zapukał butem do drzwi Willa.
– Otwarte! – krzyknął głos zza drzwi. Harry nacisnął łokciem na klamkę i ku jego ucieszeniu podziałało. Wchodząc do pomieszczenia mimowolnie westchnął, czując damskie perfumy.
– Wróciłem z zakupami. – Położył siatki na stole, a przed tym wyciągnął swoją paczkę papierosów.
– Kupiłeś wszystko? – zapytał mężczyzna, podchodząc do młodszego.
– Tak – odparł brunet.
– Dzień dobry, Harry Potterze. – przywitała się kobieta. – Dobrze cię znowu widzieć.
– Ach, dzień dobry. Panią również. – Uśmiechnął się sztucznie.
– Oj tam, od razu panią. Mów mi Vanessa po prostu.
– W porządku.
Kobieta uśmiechnęła się ciepło w stronę Harry'ego.
– Dobrze, eee... Harry możesz iść teraz z kolegami. – powiedział Will.
– W porządku, Will. – Włożył ręce do kieszeni swojej bluzy. – Do widzenia. – pożegnał się z kobietą, a następnie wyszedł.
Kurwa, ponownie na tym zimnie mam być?, pomyślał. Gdzie ja mu przeszkadzam? W którym momencie życia?, usiadł na ławce, nadal rozmyślając. Ile teraz godzin ma tutaj spędzić? Zapewne tyle co zawsze. Ponad dwie godziny zanim ta kobieta wyjdzie. Westchnął ciężko już setny raz tego dnia. Wyciągnął z kieszeni swoją paczkę fajek, a następnie zapalił jednego szluga. Może jeśli będzie ciągle palić przestanie brać narkotyki? Może nikotyna tak działa? Bo odkąd pali papierosy ma mniejszy pociąg do proszku.
Godzina minęła, a on już wypalił ponad połowę fajek z paczki. Jeśli tak dalej pójdzie, to nic mu nie zostanie. Ale był wkurwiony na cały świat. Od samego rana, choć jeszcze wczoraj w nocy był szczęśliwy. Teraz już nie jest, bo właśnie tak wygląda jego rutyna z rana.
A niech to chuj wszystko strzeli, pomyślał. Wyciągnął kolejnego papierosa. Ale gdy miał już go podpalić nagle ktoś mu przerwał:
– Uzależniony Harry Potter. Interesujące...
Harry uniósł wzrok na intruza i mimowolnie fajka wyślizgnęła mu się z dłoni. Szok, niedowierzanie, zaskoczenie, zdziwienie – to były jego emocje, gdy zobaczył... jego.
– Od ponad godziny palisz to plugastwo. Dobre to w ogóle jest?
Brunet nie był w stanie niczego powiedzieć. Totalnie go zamurowało kiedy zobaczył przed sobą... Malfoya.
CZYTASZ
Livin' La Vida Loca [Drarry]
Historia CortaHarry po rozstaniu z Ginny odczuwa nieprzyjemne skutki samotności. Próbuje znaleźć sens życia w alkoholu, papierosach, a równie często - w narkotykach. Wszystko byłoby jak dawniej, gdyby nie fakt, że pewien blondyn kazał mu przestać to robić. Czy dz...