Następnego dnia Harry obudził się z bólem głowy. Zapewne dlatego, że do późna tworzył różne wiersze i przestać pisać nie mógł. Przelewał na kartkę papieru to co czuł w tamtym momencie. A że czuł smutek, rozpacz i gniew – słowa jakie były w owym wierszu były czarne jak jego serce. Jego słowa były niczym głaz bez uczuć. Chociaż z drugiej strony uczucia przecież były. Gniew, rozpacz oraz smutek to też uczucia. I nie należy je ignorować.
Brunet westchnął, a następnie wstał. Poszedł krokiem zombie do łazienki trochę się ogarnąć dla swojego nowego chłopaka. Po co to robi? Sam nie miał pojęcia. Powinien odpychać potencjalnego kochanka, a nie robić wszystko, by mu się spodobać.
Wchodząc pod ciepły strumień wody przeszły go ciarki. Ponownie zaczął gorączkowo myśleć nad sensem swojego życia, nad tym co go czeka w przyszłości. Jasnowidzem oczywiście nie był. Chociaż sądząc po jego scenariuszach w głowie... cóż.
Po chwili zajął się myciem swojego ciała oraz włosów. Ponad dziesięć minut zajęło mu wyszorowanie swojego ciała oraz głowy, po czym wyszedł spod prysznica. Zawinął wokół bioder biały ręcznik, a następnie podszedł do lustra. Nie był najprzystojniejszym chłopakiem na całym świecie, ale zaliczał się do chłopaka o ślicznej urodzie. Pasowałoby mu określenie "ciasteczka".
Wyszorował zęby, poczochrał swoje włosy, a potem wyszedł gotowy. Poszedł do kuchni coś zjeść, by nie być potem głodnym. Zdziwił go fakt, że jego kochanek nie był w kuchni. Pewnie był na zakupach, bo dzisiaj wigilia. A może...
– Cześć, młody – odezwał się mężczyzna, widząc młodszego w kuchni. – Zaraz pomożesz mi ubrać choinkę, a potem idziesz do Adama.
– Jasne – odpowiedział beznamiętnie Harry, obracając się jednocześnie w jego stronę.
– Spakowałeś się już, prawda?
– Nie, nie zdążyłem jeszcze. – odparł cichym głosem.
– W takim razie inaczej. Ja ubiorę choinkę, a ty zajmiesz się pakowaniem swoich rzeczy. Zgoda? – popatrzył na młodszego. Wzrok mężczyzny na dłużej spoczął na białym ręczniku owijającym luźno biodra młodszego. Nie wiedział czemu, ale zawsze pociągało go to w chłopakach. Szczególnie młodszych albo przesadnie umięśnionych. Być może lubił wysportowane uda.
– Będę spędzał wigilię u Adama? – zapytał brunet.
– Tak. Adam ma już tam wszystko przygotowane.
– W porządku. – Przed wyjściem z kuchni, wziął z lodówki jakiś jogurt, by zaspokoić brzuch. Spojrzał ostatni raz na Willa, po czym poszedł do swojego pokoju. Wyjął z szafy swój czarny plecak, a następnie zaczął pakować swoje ciuchy. Zostawił jedynie jedną bluzę oraz parę spodni, by zaraz się w nie przebrać.
Potem zaczął pakować swój laptop, notes schował po bocznej kieszonce, a całą resztę – co stwierdził po pójściu do łazienki i biorąc z niej szczoteczkę oraz pastę do zębów – schował do drugiej bocznej kieszonki.
– Gotowe – mruknął sam do siebie. Resztę rzeczy, czyli telefon, portfel i klucze do mieszkania Willa będzie trzymał w kieszeni.
Odstawił plecak na łóżku, by przebrać się w nowe ciuchy. Gdy to zrobił wziął plecak i ruszył z powrotem do kuchni.
– Jestem – oznajmił. Mężczyzna spojrzał na niego i uśmiechnął się. – Mogę zjeść śniadanie przed wyjściem?
– Będziesz jadł śniadanie u Adama.
– Dobrze. Kiedy przyjdzie?
– Zaraz powinien być – zaznaczył, patrząc jednocześnie w telefon. Chciał jak najszybciej pozbyć się z mieszkania bruneta, a Adam w tym nie pomagał. Po chwili jednak usłyszał dzwonek do drzwi, więc uśmiechnął się i poszedł otworzyć.
CZYTASZ
Livin' La Vida Loca [Drarry]
Short StoryHarry po rozstaniu z Ginny odczuwa nieprzyjemne skutki samotności. Próbuje znaleźć sens życia w alkoholu, papierosach, a równie często - w narkotykach. Wszystko byłoby jak dawniej, gdyby nie fakt, że pewien blondyn kazał mu przestać to robić. Czy dz...