Rozdział dziewiąty: zamek na wzgórzu

952 57 7
                                    

Harry obudził się. Otworzył oczy, po czym powoli rozejrzał się po pokoju. Nie za bardzo wiedział, co się stało wczoraj wieczorem, bo jego pamięć jest na tyle zepsuta, że dopiero po jakimś czasie mu się przypomni. Był typem człowieka, który nie pamięta, co jadł wczoraj na obiad. 

Chciał wstać z łóżka, ale przeszkodziła mu ręką, która kurczowo obejmowała jego klatkę piersiową. Odsunął więc lekko tę rękę, po czym wyszedł z pokoju, nie zważając zbytnio na niezadowolony pomruk swojego "chłopaka". 

– Harry...? – mruknął Kajetan, zanim brunet wyszedł z pokoju. 

Zszedł na dół, by skierować się do kuchni. Odważył zrobić sobie jedzenie w postaci płatek z mlekiem. Usiadł do wielkiego stołu, a następnie zaczął jeść. 

Schodzący Kajetan po schodach w samych bokserkach przypomniał mu, co zrobili wczoraj w nocy. Zarumienił się mimo woli. Nie wiedział czy to, co zrobił było na miejscu, bo przecież nie kochał Kajetana. Był jedynie jego "służącym", który miał udawać chłopaka. Kochającego, troskliwego i wspierającego chłopaka. Harry taki nie był, a jednak przespał się z tym chłopakiem. Potter nie był typem, który wszystko pieprzy, a potem zostawia. Dla niego seks był czymś ważnym, bo udowadniał, że kocha się tę osobę. Że chcę się dla niej dać przyjemność. Brunet zranił tego chłopaka i dobrze o tym wiedział. 

Kilkunastolatek usiadł koło Harry'ego, po czym zapytał:

– Wszystko w porządku? – Spojrzał mu prosto w oczy, szukając czegoś co mogło by wskazywać, że Harry źle się czuję. 

– Tak – odparł Harry, nie chcąc martwić chłopaka swoim stanem. Brunet zawsze przejmował się wszystkim – nieważne, co by zrobił. W tym co robił zawsze musiał się doszukać czegoś złego.

– Co chciałbyś dzisiaj porobić? Moi rodzice nadal będą jeździć do mojej całej rodziny, więc mamy cały dom dla siebie. – powiedział po chwili przerwy. – Może oglądniemy jakiś film? Albo pójdziemy się gdzieś przejść? Znam fajne miejsce, możemy się tam wybrać. – zaproponował. 

– Przejdźmy się. – Gdy skończył jeść płatki, odłożył puste naczynie do zmywarki i podszedł do chłopaka. – Pójdę się przebrać. 

Kajetan przytaknął, a następnie wstał i zaczął robić swoje śniadanie. 

Tymczasem Harry brał właśnie prysznic. Porządnie się umył po wczorajszych igraszkach w łóżku wraz z Kajetanem. Gdy był już umyty – ubrał się w nowe ciuchy. Tym razem postawił na czarne jeansy z dziurami, czarna koszulka, a na to czarna bluza. Taki styl idealnie odzwierciedlał jego dzisiejszy humor. 

– Jestem – oznajmił, gdy schodził po schodach. Zauważył, że Kajetan jest już w pełni ubrany, choć nie wiedział nawet kiedy zdążył iść do swojej garderoby, by się przebrać. 

Kilkunastolatek uśmiechnął się, widząc dzisiejszy ubiór Harry'ego.

– Ten kolor idealnie odzwierciedla twoje życie, prawda? – mruknął chłopak Pottera. Brunet zmarszczył brwi, co nie uszło uwadze Kajetana. – Przepraszam. 

– Po części masz rację. – Westchnął, po czym wziął swoje buty i zaczął je ubierać. – Lubię kolor czarny. – Uśmiechnął się w dość sztuczny sposób. 

– Mój ulubiony kolor to niebieski.

– To dlatego masz tak dużo niebieskich rzeczy w swoim pokoju?

– Tak – Spojrzał na Harry'ego. – Gotowy? 

– Mhm. – mruknął Harry.

* * *

Kajetan zakluczył drzwi, po czym machnął ręką do Harry'ego na znak, że ma iść za nim. Podczas podróży kilkunastolatek zaczął opowiadać mu historię miejsca do którego właśnie zmierzali. Harry dowiedział się, że to miejsce powstało podczas wojny, która była bardzo śmiertelna. Zginęło dużo ludzi i było bardzo dużo ofiar. W swojej opowieści Kajetan dodał, że jego prababcia walczyła o to miejsce. Harry'ego więcej niż to kto walczył na tej wojnie, interesowało to dlaczego inne państwo się o nie biło. 

– Chodzą różne plotki, że pod tym zamkiem jest ukryty skarb, którzy nasi prapradziadkowie ukryli. Nie chcieli, by Niemcy dostali ten skarb, więc walczyli. Walka się udała, choć Niemców było zdecydowanie więcej. 

– To przykre, że ludzie są zdolni do takich rzeczy. – mruknął niezadowolony Harry.

– Są zdolni zrobić jeszcze gorsze rzeczy, by tylko byli bogaci. 

– Tak, rozumiem... – fuknął Harry, a Kajetan przytaknął. 

* * *

Miejsce naprawdę było niezwykłe. Zamek okazał się być ogromy. Był podtrzymywany przez wielkie ozdobione w różne znaki kolumny. Na górze widniał jakiś herb, ale Harry nie do końca wiedział jaki. 

– Co to? – Wskazał ręką na herb. 

– To znak pokoju i walki. Co w skrócie ma znaczyć: "jesteśmy pokojowo nastawieni, ale jak wejdziecie na naszą ziemie, zaczniemy walkę". 

Więcej Harry nie musiał wiedzieć. 

Wspięli się po schodach, które zaskrzepiły pod wpływem ciężaru Harry'ego i Kajetana. 

– Nie zapadną się? – spytał ostrożnie Harry.

– Nie powinny. Zależy kto co robi na tych schodach. – Spojrzał wymownie na swojego chłopaka. Harry mimowolnie się zaczerwienił. 

– Jesteśmy. – oznajmił Kajetan, gdy byli już na samej górze zamku. Szczęka Harry'ego opadła, widząc widok przed oczami. – Robi wrażenie, co?

Krajobraz był prześliczny. Dużo domów, które były ozdobione świątecznymi ozdobami. Dużo śniegu, który pokrywał dachy oraz ulice tego miasta. Mimo, że była bardzo wczesna pora – latarnie paliły się, dając przy tym lepszy efekt. 

Kajetan usiadł na samym brzegu. Poklepał miejsce obok siebie, na co Harry chętnie usiadł obok niego. Chłopak Harry'ego czując się pewnie położył głowę na ramieniu bruneta.

Chwila była magiczna, choć Harry wcale nie używał magii w towarzystwie mugola. 


Livin' La Vida Loca [Drarry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz