Rozdział osiemnasty: chęć pomocy oraz kontrolowania. Wielka kłótnia przyjaciół

510 23 19
                                    

[Harry idzie za radą Malfoya i mówi Kajetanowi o swojej magii]

– Więc... – zaczął Potter. Nie wiedział zbytnio jak powiedzieć chłopakowi o magii. W końcu był to mugol. – no... 

– Na Merlina, Potter... po prostu magia istnieje i tyle. – Jakby na potwierdzenie swoich słów, wypowiedział wyraźnie "Wingardium Leviosa" i skierował różdżkę na kubek, leżący na stole.

– Co... – Kajetan szerzej otworzył oczy. – Ale... Kim ty jesteś tak naprawdę?

– Właśnie, Potter, kim jestem tak naprawdę dla ciebie? – Skierował swój wzrok na bruneta, któremu policzki mimowolnie się zaczerwieniły z nie wiadomo jakich przyczyn. 

Za kogo on się kurwa uważa, pomyślał Potter, będąc nagle zestresowanym. 

– Jesteś lekkomyślny, Malfoy. – odpowiedział Potter.

– Bo? – Uniósł jedną brew do góry.

– Bo teraz mugol wie o naszej magii?

– No ponoć tak bardzo mu ufasz. Już teraz przestałeś?

– Oczywiście, że nie! Po prostu... nie chciałem nikomu mówić. 

– Bo może teraz to wykorzystać przeciwko tobie?

– Bo...

– Harry! Malfoy! Co tu się dzieje? – zapytał Ron, wchodząc właśnie do salonu. – Kto to jest?

Harry podrapał się gwałtownie po głowie. Myślał gorączkowo, jak to odkręcić, ale jednego dobrego rozwiązania nie było.

– Jego chłopak. – powiedział Malfoy.

– Ty masz chłopaka, Harry...? – Ron uniósł jedną brew, patrząc na swojego przyjaciela. – Jesteś... gejem?

– Ja... nie wiem.  To wszystko jest skomplikowane, Ron. 

– Co to znaczy "skomplikowane"? O co chodzi?

– To...

– Czy on jest mugolem? – zapytała Hermiona, stojąc nagle obok Rona. 

– Tak...

Hermiona otworzyła szerzej oczy.

– Harry... wiesz z czym to się wiąże... – powiedziała oschle. Czasami nie wierzyła w głupotę swoich przyjaciół.

– Malfoy mnie do tego namówił! – rzucił Potter, chcąc wybronić się jakoś z sytuacji.

Blondyn spojrzał na niego dziwnym wzrokiem. Trochę jakby osądzającym, trochę jakby wkurzonym, i trochę jakby... zranionym. 

– Och, przepraszam, mości książę. Ale zauważ, że dałem ci wybór. 

– Pierdoli mnie twój wybór tak szczerze. – Uśmiechnął się sztucznie. 

– A to ciekawe. 

– Przestańcie. – wtrącił się Ron. – Myślę, że trzeba mu wymazać pamięć. 

– Ufam mu, Ron. On nikomu nic nie powie. – Harry spojrzał na swojego przyjaciela.

– Ile go znasz? – zapytała Hermiona.

– Ponad dwa tygodnie. 

– Za mało, Harry, byś mógł mu zaufać. 

– A jednak mu ufam.  

– Harry... –  Hermiona miała już coś więcej powiedzieć, ale Harry jej przerwał:

– Dlaczego każdemu się wydaje, że może mnie kontrolować?! Nie jestem już chłopczykiem, którym trzeba się opiekować! Mam prawo wybierać!

– Podejmujesz złe decyzje, stary. – Ron pokręcił głową, krzyżując swoje ręce. 

– A ty nie podejmujesz?!

– Co się tak wydzieracie, pojebańcy? – I w tym momencie do pomieszczenia weszła we własnej osobie Ginny Weasley. 

Harry spojrzał na nią i niedowierzał własnym oczom. Ginny również na niego spojrzała.

– Harry... – wymknęło się jej z ust.

– Czy mogę coś powiedzieć? – wtrącił się nagle Kajetan, nadal kompletnie nie rozumiejąc o co tu chodzi.

Ron nagle wyjął różdżkę z kieszeni i skierował ją na chłopaka.

– Obliviate. – powiedział stanowczo. 

– RON!!! – krzyknął Harry, w ostatniej sekundzie łapiąc Kajetana, tak, żeby nie upadł. – COŚ TY ZROBIŁ?!

– Tak trzeba było, Harry. Wyczyściłem mu cały dzisiejszy dzień. 

– JAKIM KURWA PRAWEM ZAGLĄDASZ MU W PAMIĘĆ?!

– ZAMKNIJCIE SIĘ WSZYSCY!!! – krzyknęła nagle Pansy. – KURWA, TAK MNIE OD WAS GŁOWA BOLI, ŻE CHYBA ZARAZ EKSPLODUJE! Przestańcie się kłócić! Gość ma wyczyszczoną pamięć i już wszystko jest okej. Niepotrzebnie się spinacie! 

– Tak, masz racje, Pansy. – powiedziała Hermiona. – Harry, aportuj się z nim do jego domu. Wyczyść pamięć wszystkim, którzy widzieli jak aportujesz się z Malfoyem. 

Harry skinął lekko głową. 

– Pomogę ci, Potter. – zaproponował blondyn. 

– Nie wtrącaj się, Malfoy. Kolejny raz żałuję, że mam z tobą jakikolwiek kontakt. 

–  A co ja znowu takiego zrobiłem złego? 

– Ta cała kłótnia to twoja wina. 

– Moja? Ja chciałem ci tylko pomóc. 

– I wyszło jak zawsze. Czyli kurwa nie pomogłeś mi, a tylko pogorszyłeś sprawę.

– Eee, czy ktoś tutaj mnie jeszcze widzi, czy już jestem niewidzialna? – Ginny pomachała swoimi rękami. – Mam parę pytań odnośnie...

– Nie, Wiewióra. Nie teraz. – przerwała jej Pansy. – Niech każdy idzie w swoją stronę. 

– Dobrze, ale... 

– Powiedziałam coś. Czego nie zrozumiałaś?

– O co ci chodzi?

– O gówno.

– Aha. Piękny argument. Na twoim poziomie. – Uśmiechnęła się. – Chcę porozmawiać z Harrym.

– Bynajmniej nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Zakończyłem ten etap w swoim życiu, więc teraz z łaski swojej znowu go nie zaczynaj. – wtrącił się Harry. Wyjął swoją różdżkę z kieszeni, po czym nie czekając na nic, aportował się do domu Kajetana. 

 * * *

 Harry położył Kajetana na łóżko. Zszedł po krętych schodach i od razu natrafił w kuchni rodziców swojego chłopaka. Jednym słowem byli załamani. Matka Kajetana płakała żywymi łzami, a jej mąż starał się ją pocieszać. 

No tak, w końcu myślą, że porwałem Kajetana, pomyślał.

I właściwie logicznie patrząc to teraz mógłby rzucić na nich Obliviate i zapomnieć o całej tej sprawie. Ale nie chciał tak zrobić. Pragnął się z kimś pokłócić, bo czuł się z jakiegoś powodu źle. Coś obciążało niemiłosiernie jego serce i sprawiało, że Harry niemal nie mógł oddychać. 

Nagle usiadł przy stole, twarzą w twarz z rodzicami Kajetana. Spojrzeli na niego. Od matki Kajetana biło zaskoczenie, jakaś dziwna ulga, ale też rozpacz. Od ojca Kajetana biła niewyobrażalna złość. 

Harry zanim zaczęli się kłócić, pożałował swojej decyzji. 

No ale jednak... trzeba być odważnym, żeby stanąć twarzą w twarz ze strachem. 

* * *

Powracam na nie wiem jak długo. Rozdziały jak zwykle co sobotę wieczorkiem. Jeżeli znowu w jakimś nieoczekiwanym momencie rozdziały nie będą się pojawiać, to znaczy, że znowu zabrakło mi weny. 

Miłego wieczoru, ludziowie. Miło tutaj znowu wrócić. 

Livin' La Vida Loca [Drarry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz