Rozdział dwudziesty ósmy: walka ze Śmierciożercami oraz ostatni wybór

444 27 16
                                    

Draco i Harry zerwali się momentalnie z łóżka. A właściwie to Malfoy, bo Harry dalej kulał na jedną nogę i skrzywiał się przy każdym możliwym ruchu. 

– Zostań tu – nakazał Malfoy, wychodząc z pomieszczenia. 

– Zostań tu – spapugował go Potter, udając głos swojego chłopaka. Nie chciał zostawać tutaj, nie wiedząc co się tam dzieje. Chciał się na coś przydać, ale niestety zostawił różdżkę chyba w domu Willa, bo nigdzie jej nie miał. 

Podszedł chwiejnym krokiem do drzwi i lekko je uchylił. Zobaczył tam dym i jakieś osoby walczące ze sobą. Otworzył szeroko oczy, gdy zobaczył jednego ze Śmierciożerców: Dołohowa. Obok niego stał najprawdopodobniej Rookwood, a za nimi dwoma stał Will, który w ręce miał różdżkę należącą do Harry'ego. Musiał ją znaleźć. 

Draco, Pansy, Hermiona, Neville i Luna walczyli z byłymi Śmierciożercami ramię w ramię. Brakowało Ginny, którą Harry zobaczył dopiero po jakimś czasie, leżącą na podłodze i trzymającą się za brzuch. Harry mógł dostrzec tam krew. Brakowało mu również Rona, który już po chwili biegł do nich w pełni ubrany, z różdżką gotową do użycia. 

Popatrzył jeszcze raz na swoich przyjaciół, po czym postanowił, że nie będzie bezradny i pójdzie pomóc Ginny. Delikatnie otworzył drzwi, ale zaraz potem tego pożałował, gdy ledwo co unikając zaklęcia "Crucio", przemknął do kuchni. Dało się zauważyć zmarszczone brwi Dracona. 

Trudno, musiałem, pomyślał brunet, wiedząc, że Draco jest na niego zły. 

– Wszystko okej, Ginny?! – zapytał, biorąc ją pod pachy i zaciągając do jednego z pokoi. Zacisnął zęby z bólu, bo ból w jego nodze był nie do wytrzymania. 

– Ja... tak... po prostu lekko oberwałam. – mruknęła cicho, dalej trzymają się za brzuch.

– Pokaż – nakazał Potter. Ginny niechętnie odsunęła rękę i Potter mógł zobaczyć wielkie rozcięcie na jej brzuchu. Otworzył szerzej oczy. 

– Jest u gdzieś apteczka? – szepnął wprost do jej ucha, żeby ta słyszała. Wszędzie dookoła było głośno.

– N-nie... jest w łazience, ale nie mo... HARRY, WRACAJ TU!! 

Lecz Potter jej nie słuchał. Ponownie przemknął do innego pomieszczenia, chowając się za meblami. Dostrzegł, że jego przyjaciele całkiem nieźle sobie radzą, próbując obezwładnić dwóch dobrze wyszkolonych Śmierciożerców. 

Przeszukał wszystkie szafki w poszukiwaniu apteczki. Gdy ją w końcu znalazł – z powrotem udał się do pokoju, w którym przebywała Ginny. Niestety gdy już miał sięgać do klamki, dostał w brzuch zaklęciem "Crucio", wypowiedzianym przez Dołohowa. 

Krzyknął cicho, czując niemiłosierny ból. Szybko schował się w pokoju, trzymając się za brzuch. 

– CO TY NAJLEPSZEGO ROBISZ, HARRY? – uniosła się Ginny. Nie mogła znieść faktu, że Potter wychodzi na pole bitwy bez żadnej broni.

– W tym momencie? Łapię się za brzuch, bo trafiło we mnie zaklęcie "Crucio", a co? – powiedział, próbując trochę rozluźnić atmosferę. Po chwili kucnął przy Ginny i zaczął opatrywać jej ranę.

– Jesteś taki głupi... – mruknęła niezadowolona. 

Gdy brunet skończył ją opatrywać, wziął ją delikatnie na ręce, przy tym oczywiście krzywiąc się z bólu i zaciskając najbardziej jak to możliwe zęby, byleby nie krzyczeć, i odłożył ją na łóżko. Uśmiechnął się słabo, nakazując Ginny się stąd nie ruszać i odpoczywać. Podszedł do drzwi i lekko je uchylił. Zdziwił się, gdy zobaczył, że nikt już nie walczy. Po chwili dostał drzwiami w twarz, gdy ktoś postanowił wejść do pokoju. 

Livin' La Vida Loca [Drarry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz