– Ma... Malfoy co ty tutaj robisz? – zapytał totalnie zamurowany obecnością blondyna Harry.
– Hmm, no nie wiem. Stoję na przykład? Słuchaj, Potter... nie wiedziałem, że po rozstaniu z rudą będziesz aż tak niechlujny. – Blondyn zmierzył go spojrzeniem. – Co się z tobą stało?
– Bo niby ty się o mnie martwisz? – Zmarszczył brwi na ten fałszywy incydent troski. Blondyn uśmiechnął się złośliwie, po czym usiadł obok bruneta.
– Po prostu ciekawi mnie jedna rzecz. Wcześniej Złoty Chłopiec, Wybraniec, Gryfon. A teraz... – wskazał palcem na Pottera. – gówno, które nie zajmuje się niczym oprócz palenia tego plugastwa.
– Nie znasz, nie oceniaj.
– Znam cię doskonale, Potter. Być może nie od tej strony, ale znam cię.
– Nic o mnie nie wiesz. Nie łudź się że nagle zrozumiałeś mój sens życia.
– Nic takiego nie powiedziałem. Twój sens życia trudno zrozumieć. Masz sławę, pieniądze, przyjaciół... a i tak nadal wyglądasz jak gówno.
Nic z tego już nie mam, pomyślał Potter. Blondyn spojrzał na niego z wypisaną ciekawością w oczach.
– Dawno się nie widzieliśmy, Potter. Co ty na to by odświeżyć kontakt? – zaproponował stalowooki po minucie ciszy.
– Nie – zaprzeczył brunet. – Nie chcę odnawiać z tobą żadnego kontaktu.
– Czyli wolisz nadal palić to plugastwo? W porządku.
– O co ci chodzi, Malfoy?
– Serio chcesz wiedzieć, Potter?
– Gadaj.
– Ruda mnie o to poprosiła. Mówiła, że w niezłe gówno się wpakowałeś. – zaczął blondyn. – Jako, że mam do ciebie litość... pomogę ci.
W jakie kurwa gówno?, pomyślał brunet. Przecież w żadne gówno się nie wpakował. Owszem może zszedł na złą drogę, ale żadne gówno nie zasłoniło mu oczu. Nie do takiego stopnia. Jeszcze wie co jest słuszne, a co nie. Chociaż może tylko on tak twierdzi? Skoro Ginny wysłała aż Malfoya do niego to coś musi być na rzeczy.
– Ty chcesz mi pomóc? – spytał Harry. Blondyn przytaknął. – Tylko wiesz co? Ja sobie świetnie radzę bez waszej zakichanej pomocy.
– Widać jak sobie świetnie radzisz, Potter. Za niedługo skończysz albo w Świętym Mungu albo na ostrym dyżurze tutaj. – Blondyn westchnął. – Słuchaj na serio chcę ci pomóc. Widzę, że się totalnie zatraciłeś w tym gównie. Do tego wiem co się dzieje z tym twoim niby chłopakiem.
– Nic o nim nie wiesz! – wkurzył się zielonooki.
– Wiem dużo. Ty może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale ja doskonale widzę to co z tobą robi. Pomiata tobą, Potter. Za niedługo będziesz jego szmatą, którą będzie mógł wykorzystywać. O ile już tego nie robi. – Zrobił lekki dziubek w bok. – Wiem, że masz problemy z alkoholem i... pewnym proszkiem. Moja dalsza ciocia leczy osoby z uzależnieniami. Jeśli chcesz może ci pomóc.
– Skąd niby to wszystko wiesz? Zainstalowałeś kamery w domu Willa?
– Vanessa Panasker.
– Kurwa. Nie wiedziałem, że aż tak się mną interesujesz, Malfoy! Prywatny detektyw? Fajnie.
Blondyn zaśmiał się.
– Powinieneś podziękować, a nie mieć pretensje. – Spojrzał na swój drogi zegarek na prawym nadgarstku. – Potter decyzja. Tak albo nie.
– Odwalcie się ode mnie. Świetnie sobie radzę. Nie potrzebuję waszej pomocy.
– W porządku. Jesteś dorosły, ale nie dostatecznie dojrzały. Chcesz się nadal syfić w tym gównie. Nie mój interes. Jakby Ginny pytała to powiedz jej, że próbowałem cię przekonać. To nie moja wina, że jesteś głupi.
– Nawzajem, Malfoy.
Blondyn wstał, ale wcześniej podał Potterowi swoją wizytówkę.
– Jakbyś zmądrzał. Mam nadzieję, że do zobaczenia, Potter.
– Twoje niedoczekanie, Malfoy.
Stalowooki uśmiechnął się w swój nonszalanckim stylu, po czym odszedł.
Harry nie widział o czym ma myśleć. Ginny jednak się o niego martwiła? Albo po prostu nie chciała mieć go na sumieniu kiedy zdecyduje się odejść? Zmarszczył brwi. Jedno spotkanie, a tyle emocji wywołanych jednocześnie. Przecież nie może dać sobie pomóc Malfoy'owi. To by było samobójstwo. Co jeśli blondyn kłamie? Co jeśli kłamie tylko dlatego, by zwabić do siebie bruneta, a potem wydać go jeszcze gorszym ludziom? Nie może mu zaufać definitywnie. Już woli topić się w tym gównie aż po same wieki. I jeszcze sprawa Vanessy. Kurwa! Cały czas szpiegowała go! Nie kochała Willa. Ale... może to i dobrze? Bo Will nie kocha jej.
Harry tak bardzo chciał zapaść się pod ziemie. Nienawidził wybierać. Zawsze stawia na złe karty. Choć ma już tyle lat nadal nie potrafi decydować za siebie. A co za tym idzie? Nie potrafi się postawić. Potrafi się postawić Malfoy'owi, lecz nie Willowi. To przecież mężczyzna trzyma go przy życiu. Najprawdopodobniej gdyby nie on – Harry skończyłby pod śmietnikiem. Chociaż patrząc na jego teraźniejszą sytuację może już jest na śmietniku.
Westchnął kiedy usłyszał dzwonienie telefonu. Odebrał połączenie od Willa.
– Gdzie jesteś, młody?
– Przed domem, Will.
– To dobrze. Myślałem, że zwiałeś.
– Nie.
– Bądź w domu za około piętnaście minut, dobrze?
– Dobrze.
Rozłączył się. Pewnie zacznie dokładnie przemyślać sytuację w nocy. Teraz nie ma co rozmyślać nad tym, bo mózg mu wyparuję. Nie warto również tracić głowy dla Malfoya.
CZYTASZ
Livin' La Vida Loca [Drarry]
Historia CortaHarry po rozstaniu z Ginny odczuwa nieprzyjemne skutki samotności. Próbuje znaleźć sens życia w alkoholu, papierosach, a równie często - w narkotykach. Wszystko byłoby jak dawniej, gdyby nie fakt, że pewien blondyn kazał mu przestać to robić. Czy dz...