Rozdział trzeci: niezręczna rozmowa

1.2K 75 13
                                    

– Ma... Malfoy co ty tutaj robisz? – zapytał totalnie zamurowany obecnością blondyna Harry. 

– Hmm, no nie wiem. Stoję na przykład? Słuchaj, Potter... nie wiedziałem, że po rozstaniu z rudą będziesz aż tak niechlujny. – Blondyn zmierzył go spojrzeniem. – Co się z tobą stało?

– Bo niby ty się o mnie martwisz? – Zmarszczył brwi na ten fałszywy incydent troski. Blondyn uśmiechnął się złośliwie, po czym usiadł obok bruneta. 

– Po prostu ciekawi mnie jedna rzecz. Wcześniej Złoty Chłopiec, Wybraniec, Gryfon. A teraz... – wskazał palcem na Pottera. – gówno, które nie zajmuje się niczym oprócz palenia tego plugastwa.

– Nie znasz, nie oceniaj. 

– Znam cię doskonale, Potter. Być może nie od tej strony, ale znam cię. 

– Nic o mnie nie wiesz. Nie łudź się że nagle zrozumiałeś mój sens życia. 

– Nic takiego nie powiedziałem. Twój sens życia trudno zrozumieć. Masz sławę, pieniądze, przyjaciół... a i tak nadal wyglądasz jak gówno. 

Nic z tego już nie mam, pomyślał Potter. Blondyn spojrzał na niego z wypisaną ciekawością w oczach.

– Dawno się nie widzieliśmy, Potter. Co ty na to by odświeżyć kontakt? – zaproponował stalowooki po minucie ciszy.

– Nie – zaprzeczył brunet. – Nie chcę odnawiać z tobą żadnego kontaktu.

– Czyli wolisz nadal palić to plugastwo? W porządku. 

– O co ci chodzi, Malfoy?

– Serio chcesz wiedzieć, Potter?

– Gadaj.

– Ruda mnie o to poprosiła. Mówiła, że w niezłe gówno się wpakowałeś. – zaczął blondyn. – Jako, że mam do ciebie litość... pomogę ci. 

W jakie kurwa gówno?, pomyślał brunet. Przecież w żadne gówno się nie wpakował. Owszem może zszedł na złą drogę, ale żadne gówno nie zasłoniło mu oczu. Nie do takiego stopnia. Jeszcze wie co jest słuszne, a co nie. Chociaż może tylko on tak twierdzi? Skoro Ginny wysłała aż Malfoya do niego to coś musi być na rzeczy.

– Ty chcesz mi pomóc? – spytał Harry. Blondyn przytaknął. – Tylko wiesz co? Ja sobie świetnie radzę bez waszej zakichanej pomocy. 

– Widać jak sobie świetnie radzisz, Potter. Za niedługo skończysz albo w Świętym Mungu albo na ostrym dyżurze tutaj. – Blondyn westchnął. – Słuchaj na serio chcę ci pomóc. Widzę, że się totalnie zatraciłeś w tym gównie. Do tego wiem co się dzieje z tym twoim niby chłopakiem. 

– Nic o nim nie wiesz! – wkurzył się zielonooki. 

– Wiem dużo. Ty może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale ja doskonale widzę to co z tobą robi. Pomiata tobą, Potter. Za niedługo będziesz jego szmatą, którą będzie mógł wykorzystywać. O ile już tego nie robi. – Zrobił lekki dziubek w bok. – Wiem, że masz problemy z alkoholem i... pewnym proszkiem. Moja dalsza ciocia leczy osoby z uzależnieniami. Jeśli chcesz może ci pomóc.

– Skąd niby to wszystko wiesz? Zainstalowałeś kamery w domu Willa?

– Vanessa Panasker.

– Kurwa. Nie wiedziałem, że aż tak się mną interesujesz, Malfoy! Prywatny detektyw? Fajnie. 

Blondyn zaśmiał się. 

– Powinieneś podziękować, a nie mieć pretensje. – Spojrzał na swój drogi zegarek na prawym nadgarstku. – Potter decyzja. Tak albo nie.

– Odwalcie się ode mnie. Świetnie sobie radzę. Nie potrzebuję waszej pomocy.

– W porządku. Jesteś dorosły, ale nie dostatecznie dojrzały. Chcesz się nadal syfić w tym gównie. Nie mój interes. Jakby Ginny pytała to powiedz jej, że próbowałem cię przekonać. To nie moja wina, że jesteś głupi.

– Nawzajem, Malfoy.

Blondyn wstał, ale wcześniej podał Potterowi swoją wizytówkę. 

– Jakbyś zmądrzał. Mam nadzieję, że do zobaczenia, Potter.

– Twoje niedoczekanie, Malfoy.

Stalowooki uśmiechnął się w swój nonszalanckim stylu, po czym odszedł. 

Harry nie widział o czym ma myśleć. Ginny jednak się o niego martwiła? Albo po prostu nie chciała mieć go na sumieniu kiedy zdecyduje się odejść? Zmarszczył brwi. Jedno spotkanie, a tyle emocji wywołanych jednocześnie. Przecież nie może dać sobie pomóc Malfoy'owi. To by było samobójstwo. Co jeśli blondyn kłamie? Co jeśli kłamie tylko dlatego, by zwabić do siebie bruneta, a potem wydać go jeszcze gorszym ludziom? Nie może mu zaufać definitywnie. Już woli topić się w tym gównie aż po same wieki. I jeszcze sprawa Vanessy. Kurwa! Cały czas szpiegowała go! Nie kochała Willa. Ale... może to i dobrze? Bo Will nie kocha jej. 

Harry tak bardzo chciał zapaść się pod ziemie. Nienawidził wybierać. Zawsze stawia na złe karty. Choć ma już tyle lat nadal nie potrafi decydować za siebie. A co za tym idzie? Nie potrafi się postawić. Potrafi się postawić Malfoy'owi, lecz nie Willowi. To przecież mężczyzna trzyma go przy życiu. Najprawdopodobniej gdyby nie on – Harry skończyłby pod śmietnikiem. Chociaż patrząc na jego teraźniejszą sytuację może już jest na śmietniku. 

Westchnął kiedy usłyszał dzwonienie telefonu. Odebrał połączenie od Willa.

– Gdzie jesteś, młody?

– Przed domem, Will.

– To dobrze. Myślałem, że zwiałeś. 

– Nie.

– Bądź w domu za około piętnaście minut, dobrze? 

– Dobrze.

Rozłączył się. Pewnie zacznie dokładnie przemyślać sytuację w nocy. Teraz nie ma co rozmyślać nad tym, bo mózg mu wyparuję. Nie warto również tracić głowy dla Malfoya.

Livin' La Vida Loca [Drarry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz