Rozdział szesnasty: Obliviate

677 37 114
                                    

[Harry zgadza się, żeby Draco wykonał swoje zadanie]

– Niech będzie... – powiedział niepewnie. W tle można było usłyszeć głośne "uuu, grubo". 

Malfoy podszedł do niego, położył mu dłoń na policzku, a po chwili musnął wargami usta Harry'ego. Potter najpierw szeroko otworzył oczy, ale potem szybko je zamknął. Również zaczął całować Malfoya, jakkolwiek źle i obrzydliwie by to nie brzmiało. Z każdą kolejną sekundą zaciskał mocniej powieki, jakby bał się, że to sen. Być może dalej śnił?

Całowali się mniej więcej dwie minuty, potem blondyn oderwał się od bruneta.

– Mamy problem – zaczęła Pansy, po chwili ciszy. – Nie włączyłam stopera. Musicie powtórzyć.

– Wal się, żmijo – zaśmiał się blondyn, po czym z lekkim rumieńcem na policzkach i szybciej bijącym sercem, usiadł koło czarnowłosej. 

– Spokojnie, Harry – szepnęła Hermiona do ucha bruneta, widząc jak ten się stresuje. – Zakręć butelką. 

– Tak, stary. – Ron poklepał przyjacielsko Pottera po ramieniu. – Nie masz się czym przejmować.

Potter zakręcił butelką, która po chwili zatrzymała się na Lunie.

– Pytanie! – powiedziała entuzjastycznie.

– Hmm... – Chwilę zajęło zanim wymyślił jakieś sensowne pytanie. – Masz jakąś swoją ulubioną super moc, którą chciałabyś mieć?

– Czytanie w myślach innym osobom.

– No mnie też ciekawi o czym teraz myśli Potter – wtrąciła się Pansy. – Chociaż nie trudno się domyślić. – Pochyliła się, jakby chciała zobaczyć z bliska oczy Pottera. 

Brunet zarumienił się z wielu powodów. 

Luna uśmiechnęła się, po czym zakręciła. 

– Hermiona! Prawda czy wyzwanie?

– Wyzwanie niech będzie.

– Ostro siostro – ponownie wtrąciła się Pansy.

– Ta zawsze musi dodać dwa zdania. – westchnął Ron.

– A żebyś wiedział, Wieprzlej. W końcu to Ślizgonka. – powiedział Draco.

– Wyzwanie... – blondynka na chwilę się zastanowiła. – Naśladuj czyjeś zachowanie z obecnych tutaj osób. 

– A kogo konkretnie mam naśladować?

– Niech butelka zadecyduję. 

Hermiona pokiwała głową, po czym zakręciła butelką.

– Mal... Draco. To, hmm... – zmieniła swój głos na bardziej niski. – Jestem najlepszym Ślizgonem w całym Hogwarcie. Powinniście kłaniać mi się do stóp! Wy nieszczęsne robale, łajdaki... – Potter wybuchł niespodziewanym śmiechem. – A ty z czego się chichrasz, Potter? Chcesz, żeby mój ojciec się o tym dowiedział?!

I teraz już każdy wybuchł śmiechem. Nawet sam Draco.

– Dobrze, Granger. – Draco parę razy jej zaklaskał. 

– Dziękuję – Uśmiechnęła się. 

– Dobra, ludzie. Nie wiem jak wy, ale ja zgłodniałam. – powiedziała Pansy, po chwili ciszy. – Granger, Luna pomożecie mi w kuchni? 

– Tak!

– Jasne. 

Pansy pomachała im ręką na znak, żeby za nią poszły, co dziewczyny oczywiście uczyniły. 

Livin' La Vida Loca [Drarry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz