Rozdział 1 Beatrice

90 14 1
                                    

13 lat później

Z głośników cicho gra melodia z „Jeziora Łabędziego", kiedy wykonuję po kolei wszystkie pozycje, których nauczyła mnie trenerka Le Blanc. W głowie nadal słyszę wszystkie jej uwagi – zarówno słuszne jak i te kąśliwe, których było jednak więcej ze względu na jej charakter. Stara francużynka zawsze musiała wtrącić swoje cztery grosze, żeby nie było zbyt miło.

„Skaczesz głośno, jakby słoń chciał się nauczyć baletu. Litości dziecko, uszy mnie bolą", „To ma być plié... Babcia z wypadającym biodrem zrobiłaby to lepiej". Do tej pory uważam, że każda z tych uwag była wyrazem szacunku w moją stronę i niemym „lubię cię i lubię cię uczyć". Poza tym, niektórych jej powiedzonek mogłam użyć na moim bracie bliźniaku, więc nie narzekałam.

Uśmiecham się do siebie i do swoich wspomnień, kiedy do pomieszczenia wchodzi jeden ze strażników.

-Przepraszam najmocniej. Wasza Królewska Wysokość, śniadanie rozpocznie się za pół godziny - mówi sztywno i wychodzi.

To byłoby na tyle, jeśli chodzi o poranny trening. Jak zwykle spóźnię się na rodzinne śniadanie. Nikogo to nie powinno dziwić. Wyłączam muzykę, zbieram rzeczy i biegnę do swojego pokoju, żeby się przygotować.

Równo pół godziny później wiem, że jestem już spóźniona, bo dopiero wychodzę z pokoju. Przejście do jadalni zajmuje co najmniej 5 minut.

No trudno, może nikt mnie nie zamorduje w dzień 40 urodzin mamy, co?

Po drodze widzę wazon pełen kwiatów, w tym róż – moich i mamy ukochanych kwiatów. Nie zastanawiam się, tylko porywam jedną i biegnę do rodziny.

Kiedy wbiegam do jadalni, wszyscy siedzą już na swoich miejscach. Mój ojciec- Henryk Campbell siedzi u szczytu stołu jako głowa domu, rodziny, państwa... Wybierzcie sobie. Po jego lewej stronie siedzi nasza dzisiejsza jubilatka – Eleonora Campbell. Muszę przyznać, że czas obchodzi się łagodnie z moimi rodzicami, zwłaszcza z mamą, która z każdym rokiem jest coraz piękniejsza. Po prawej stronie ojca siedzi mój najstarszy brat Maximilian „Maxi". Ja i mój brat bliźniak nadaliśmy mu ten przydomek, ponieważ nie potrafiliśmy wymówić jego imienia jako dzieci. Skoro mowa o moim bliźniaku – Bennecie, to siedzi obok mamy. Moje miejsce jest przy Maxie, natomiast po mojej prawej siedzi najmłodsza z nasz wszystkich - Catherine.

Rodzinka w komplecie.

-Dzień dobry, ukochana rodzinko! – krzyczę na wejściu, żeby wszystkich rozbawić i nie skupiać ich uwagi faktem, że się spóźniłam. – Ojcze wyglądasz dzisiaj niewiarygodnie przystojnie. Czy to z tej okazji, że miłość twojego życia obchodzi dzisiaj 40 urodziny, a wygląda jak nasza siostra?

-Niezła próba, pszczółko – zaśmiał się życzliwie tata, a zaraz później starał się przybrać poważną twarz - Spóźniłaś się.

Cóż, warto było próbować.

-Wszystkiego najlepszego dla najlepszej kobiety pod słońcem – mówię i podchodzę do mamy, dając jej buziaka i różę. Później nachylam się nad policzkiem ojca i również je całuje.

Kiedy w końcu zasiadam na swoim miejscu widzę, że wszyscy pod nosem śmieją się ze mnie i mojej próby słodzenia ojcu. Nawet służba uśmiecha się czule, kierując wzrok w naszą stronę.

-Zastanawiam się, czy nastanie taki dzień, kiedy nie spóźnisz się na śniadanie – mówi zaczepnie Bennet.

-Zastanawiam się, czy nastanie taki dzień, że w końcu dorośniesz – odpowiadam i wystawiam mu język.

Dojrzale, jak na 18 latków.

-Hej, trochę szacunku do starszych!

-Jesteś starszy o niecałe 3 minuty Ben..

Błękitna różaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz