Rozdział 3 Beatrice

55 10 0
                                    

Tej nocy nie spałam najlepiej. Praktycznie całą noc kręciłam się z boku na bok, analizując sytuację w jakiej się znalazłam. Nie jestem pewna ile udało mi się przespać tej nocy. Obudziłam się akurat kiedy słońce wschodziło ponad horyzont. Wiedząc, że już nie uda mi się odpocząć, wstałam i poszłam do mojego osobistego azylu.

Moja sala taneczna znajduje się w zachodnim skrzydle od strony ogrodu. Została odremontowana, kiedy jasno dałam do zrozumienia, że chcę podjąć naukę baletu. Wcześniej była jednym z setek pokoi dla gości. Wszystkie tapety zostały zdarte i na każdej ścianie zawisły ogromne lustra. Cała jedna ściana naprzeciwko drzwi, została oszklona. Dawało to dużo światła, dzięki czemu mogłam ćwiczyć przez większość dnia, nie męcząc przy tym wzroku. Pod oknami znajdował się drążek przy którym madame Le Blanc uwielbiała mnie trzymać godzinami i ćwiczyć postawę stóp. To chyba była jej wersja katowania 5-letniej dziewczynki. Moja sala taneczna znajduje się w zachodnim skrzydle od strony ogrodu i jest moim ulubionym miejscem w całym pałacu.

Kocham w tym miejscu wszystko. Akustykę; że kiedy nie przyjdę jest cudownie oświetlona; to że ćwicząc mam widok na jeden z najpiękniejszych ogrodów w królestwie.. To, że jest dokładnie takie jak sobie wymarzyłam. A najbardziej uwielbiam w nim fakt, że jest tylko moje. Z nikim nie muszę się nim dzielić.

Każde z nas ma swoje miejsce na ziemi, gdzie czujemy się najbardziej sobą. Cat ma biblotekę, Maxi ma salę do szermierki, Ben ma stajnię i siodlarnię, a ja.. Ja mam ten jeden pokój pośród mnóstwa pozostałych w tym ogromnym pałacu. Jedno miejsce, gdzie czuję się najbardziej sobą. Nikt mnie tu nie męczy, nic ode mnie nie wymaga. 

Kiedy rzucam się w wir ćwiczeń i układów nie patrzę na zegar. Zatracam się w tym bez pamięci i najchętniej nie wracałabym do rzeczywistości. Dokładnie tego dzisiaj potrzebuję. Pokochałam tańczyć już jako dziecko. W rytmie muzyki czuję pewnego rodzaju wolność. Kiedy mam cięższe dni tańczę aby wyrazić mój smutek albo złość. Kiedy jestem szczęśliwa staram się moimi układami podzielić tym uczuciem z innymi.

W pewnym momencie Bennet staje w drzwiach i przygląda mi się zmartwionym wzrokiem.

-Hej pszczółko. 

-Jak mnie tu znalazłeś?

-Lubię myśleć, że jako bliźniaki mamy tę więź telepatyczną, ale tak naprawdę kiedy nie było cię w pokoju wiedziałem od razu że tu będziesz. –mówiąc to uśmiechał się czule. – Jak się czujesz?

Beznadziejnie?

Niepewnie?

Jestem przerażona?

-Czuję się dobrze. – skłamałam płynnie.

Nie chcę żeby rodzina musiała się o mnie nadto martwić. Sytuacja nie jest lekka, ale to nie jest ich problem żeby słuchać o tym jak nie mogłam w nocy spać.

-Niezła ściema, prawie bym uwierzył gdyby nie ten tik nerwowy. – zaśmiał się brat. – Widzisz, oszukasz nawet naszą mamę, ale nie mnie. Kiedy kłamiesz robisz taki ruch dolną wargą.. Trochę jakbyś chciała ją przygryźć, ale powstrzymujesz się w ostatniej chwili wiedząc, że to Cię zdemaskuje.

-Powinnam się martwić, że tak się przyglądasz moim tikom nerwowym? – zaśmiałam się oschle.

-Musiałem się dowiedzieć jak rozpoznać, kiedy kłamiesz żeby mieć czym cię szantażować jako dziecko. Wystarczyła jedna groźba, że pójdę do taty...

-Dupek.

Oczywiście widzę po jego minie jaki jest z siebie dumny, że wie takie drobiazgi na mój temat. Bennet jako starszy bliźniak to połączenie nadmiernej opiekuńczości, ale też bycia upierdliwym dupkiem. Wie absolutnie wszystko na mój temat bo całe dzieciństwo spędziliśmy razem.

Błękitna różaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz