Rozdział 17 Beatrice

42 8 1
                                    

-NIC MI NIE JEST – zaczęłam podnosić głos na mamę i tatę.

-Skarbie, uważamy że to przez co przechodzisz może mieć wpływ na twoje samopoczucie, wizyta u psychologa nie zaszkodzi – próbowała tłumaczyć mi mama.

Od 10 minut prowadziliśmy zażartą dyskusję na temat tego, czy powinnam zgłosić się po pomoc. Ja uważałam, że to bez sensu, rodzice wręcz przeciwnie.

-Przeszłaś ostatnio sporo stresu, a udajesz jakby nic się nie stało – kontynuował tata.

-Bo nie wyrządziła mi się żadna krzywda, powiem wam kiedy uznam za konieczne żeby ktoś rozstrajał mnie psychicznie – burknęłam jak obrażone dziecko.

-Pszczółko, Dylan powiedział nam o twoich koszmarach...

-POWIEDZIAŁEŚ IM?! – krzyknęłam w stronę swojego ochroniarza.

To nie był mój dzień, tydzień ani miesiąc. Ciocia Aurora wyjechała kilka dni temu i już zaczęłam za nią tęsknić. Brakowało mi jej jako mojej przyjaciółki, która byłaby przy mnie. Nie potrzebowałam psychologa, tylko miłości i odskoczni od problemów. Maximilian wyjechał w pogoń za Arabellą, która zniknęła dzień po balu. Bennet chodzi wokół mnie na paluszkach jakbym miała się rozpaść w każdej chwili. Jedyną osobą, którą teraz miałam był Dylan. Spędzał ze mną dnie i noce. Odganiał każdy koszmar jaki mógł mnie spotkać. Był bezpieczną przystanią, aż do tej chwili...

-Beatrice, twoi rodzice powinni wiedzieć o takich rzeczach – zaczął spokojnie Dylan.

-Nie miałeś prawa im nic mówić – odwarkuję mu.

-To moja PRACA by im mówić takie rzeczy –mówi dosadnie.

Wiem, że z chwilą w której to mówi, żałuje każdego słowa. Widzę to w jego oczach.

-No tak, przecież jestem tylko twoim zleceniem – cedzę przez zęby, po czym zwracam się do rodziców – Nie pójdę do psychologa. Chcecie mieć pewność, że wszystko u mnie w porządku to zacznijcie zachowywać się jak rodzice, a nie władcy. 

Po tych słowach wychodzę z pokoju nie oglądając się za siebie. To co mówię, jest okrutne, ale prawdziwe. Rodzice od czasu całej tej sytuacji zostawili ochronę mnie Dylanowi, mając nadzieję że problem sam się rozwiąże. Stwierdzili, że jak dadzą mi dodatkową ochronę to dostaną order rodzica roku... No przykro mi, nie tym razem. Byłoby miło gdyby poświęcili mi choć trochę uwagi...

-Beatrice! – krzyczał za mną Dylan – Beatrice, zaczekaj!

-Na co mam czekać? – zapytałam odwracając się w jego stronę.

W kilku szybkich krokach mnie dogonił i wepchnął do jednego z pokoi, zanim zdążyłam cokolwiek innego powiedzieć.

-Nie urządzaj sceny na środku korytarza – wysyczał w moją stronę.

-Zapomniałam, w którym momencie dostałeś pozwolenie, żeby mi rozkazywać – odgryzam mu się.

Jestem zraniona, więc moją obroną jest ranienie innych dookoła.

-Przestań zachowywać się jak pieprzona smarkula. Ostatnio zaczynałaś przemawiać ludzkim głosem.

-Najwidoczniej dla twojej rasy ból i żal są obcymi uczuciami, ale dla większości istot żyjących to odruch wysoce ludzki! Z resztą czego ode mnie chcesz? Żebym padła u twych stóp wdzięczna, że wyjawiłeś rodzicom, że miewam koszmary? Widzisz tylko co tym zrobiłeś?

-Beatrice, twój tata jest moim zleceniodawcą, muszę mu mówić o tym co się dzieje wokół ciebie. Oni chcą ci pomóc, czemu zachowujesz się jak idiotka i jeszcze na nich warczysz?!

Błękitna różaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz