Rozdział 4 Beatrice

49 9 0
                                    

Z następnym porankiem przyszedł poniedziałek. Oznaczało to jedynie powrót do względnej normalności. Cały pałac wracał do swoich normalnych zajęć, do prac,  nauki.. Pewnie i ja zachowywałabym się normalnie gdyby nie to, że w trakcie porannej herbaty, kiedy czytałam najnowsze wiadomości, wparował niezwykle przystojny i równie irytujący ochroniarz.

BEZ PUKANIA.

WPADŁ DO MOJEGO PRYWATNEGO POKOJU BEZ PUKANIA.

-Odbiło ci?! To, że jesteś moim nowym cieniem i utrapieniem, nie daje ci prawa żeby tak wpadać bez pukania! – krzyczałam zakrywając się jedwabnym szlafrokiem. Miałam szczerą nadzieję, że chociaż jest zrobiony z cienkiego materiału to ukryje dość wstydliwy dowód, na to jak moje ciało reaguje na jego obecność. – A gdybym była naga?! Albo właśnie się przebierała?!

-Nie masz niczego, czego już wcześniej nie widziałem. – odparł spokojnie, a jego oczy powoli powędrowały po całym moim ciele.

Wredna małpa uśmiechała się przy tym lubieżnie. Poczułam jak cała oblewam się rumieńcem i już nawet szlafrok nie był w stanie ukryć sterczących sutków. To tylko jeszcze bardziej mnie wytrąciło z równowagi.

-Jeśli każdej tak się skradałeś do pokoju, to nie zdziwię się jeśli kończyło się TYLKO na widoku i mam nadzieję obitym tyłku – powiedziałam siląc się na słodki uśmiech. – Skoro już wiesz, że żyję i mam się dobrze, grzecznie poproszę żebyś wynosił się z mojego pokoju.

-Myślę, że można milej wyprosić kogoś z pokoju.. – zaczął mówić, a w jego oczach widziałam psotną iskrę.

-Wynocha. – wycedziłam przez zęby tracąc opanowanie.

Bezczelny typ pozwolił sobie jeszcze raz zlustrować mnie od góry do dołu, posłał mi krzywy uśmiech i wyszedł. Jednak nie do swojego pokoju jak myślałam, tylko do mojego saloniku pewnie odebrać i sprawdzić pocztę.

Skoro i tak mój poranek został przerwany w taki sposób nie było sensu leżeć i się użalać nad sobą. Skierowałam się do łazienki żeby wziąć szybką kąpiel i doprowadzić się do porządku. Niedługo później ubrana w jedną z moich skromnych sukienek weszłam do saloniku gdzie jak się okazało nie mogłam się nacieszyć prywatnością.

Maxi razem z Dylanem stali przy oknie, cicho między sobą rozmawiając. Nie zauważyli nawet, że weszłam do pokoju.

Świetnie czyżby jakieś nowe przyjaźnie? 

Kiedy odchrząknęłam zawiadamiając ich o swojej obecności w pokoju, odwrócili się tak nagle i gwałtownie, jakbym co najmniej przyłapała ich na czymś nielegalnym. Stałam z założonymi rękami na piersi z fałszywą nonszalancją piorunując ich wzrokiem. 

Chociaż z wyglądu mogłam wyglądać swobodnie, w środku coś mi się skręcało za każdym razem, kiedy spojrzałam w przepiękne oczy Dylana. Jego uroda mnie piorunowała za każdym razem. Nigdy w życiu nie widziałam równie przystojnego mężczyzny. Było w nim coś surowego, wręcz nieokrzesanego. Nie miał ulizanych, dokładnie ułożonych włosów. Nie trudził się z tym żeby się ogolić. Stał dumnie wyprostowany, pewny swojej siły. Złapałam się na tym, że chętnie przeczesałabym dłonią jego niesforne kosmki i sprawdziła czy są równie miękkie na jakie wyglądają.

Szkoda że jego charakter nie był równie piękny jak fasada.

-Czy jest jakiś konkretny powód dla którego knujecie coś pod moim oknem jak dwie najlepsze przyjaciółki? – mój głos ociekał sarkazmem.

-Chciałem wpaść zobaczyć jak się czujesz. – powiedział pogodnie Maxi.

-Nie jestem dzieckiem, umiem się dopasować do zmian jakie zachodzą nawet jeśli nie są dobre. –powiedziałam kąśliwie przewracając oczami. – Nie musicie sprawdzać mnie co krok.

Błękitna różaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz