Rozdział 25 Beatrice

33 4 2
                                    

Naliczyłam 5 różnych siniaków i prawdopodobnie dwa złamane żebra. Pomimo lekcji samoobrony z Dylanem, nie dałam rady opóźnić wyjazdu z motelu tak długo jakbym chciała.

Siedziałam właśnie w samochodzie, nogi i ręce miałam związane. Związał mi je dopiero jak wsiedliśmy do samochodu, przy czym zarobiłam kolejnego siniaka kiedy musiał mnie znokautować żebym się nie rzucała. Dodatkowo miałam świadomość, że pod swoją kurtką miał naładowany pistolet, którego wcale nie trzyma na pokaz. Był skory mi o nim przypomnieć przynajmniej 5 razy, machając mi nim przed twarzą, jakby to była magiczna różdżka, którą się chwali.

Od momentu, w którym obudziłam się w motelu minął dzień. Miałam nadzieję, że Dylan do tego czasu zdąży mnie znaleźć i zabierze mnie od tego popaprańca, ale jak widać Thompson nie był tak głupi za jakiego go miałam. Kiedy oświadczył mi, że zabiera mnie gdzieś wpadłam w panikę. Póki byliśmy w motelu, niedaleko od Dylana, miałam nadzieję że ktokolwiek zauważy coś podejrzanego, albo że Dylan złapie nasz trop. Świadomość, że z wyjazdem szansa na znalezienie była znikoma była jak cios prosto w serce.

Właśnie dlatego robiłam co mogłam żeby nas opóźnić. Kiedy pozwolił mi skorzystać z łazienki, zanim zareagował zatrzasnęłam mu drzwi tuż przed nosem na godzinę, do czasu aż ich nie wyważył.

Swoją drogą, nadal nie wiem czemu nikt nie przyszedł sprawdzić co się dzieje, bo huk był ogromny.

To co działo się później wyjaśnia siniaki i złamane żebra. Starałam się zrobić tyle hałasu ile się dało. Krzyczałam, przeklinałam, starałam się uciec albo chociaż go poważniej zranić. Kiedy jednak rzucił mną o podłogę jakbym ważyła tyle co szmaciana lalka, zrobiło mi się czarno przed oczami i wiedziałam, że moje starania poszły na marne.

Każdy miał w dupie to co się tutaj dzieje. Sam motel pewnie był tak często odwiedzany przez normalne osoby, jak kościół przez grzeszników. Jedyne kogo tutaj spotkasz pewnie to narkomani albo byli więźniowie.

Kiedy wychodziliśmy, nikt nie śmiał nawet spojrzeć w naszą stronę.

Z każdym kilometrem czułam jak moja nadzieja powoli we mnie zanikała. Siedziałam na miejscu pasażera i nie mogłam wpaść na pomysł co jeszcze mogę zrobić, co może mi pomóc. Zaczęło mnie ogarniać poczucie beznadziejnej bezsilności.

W takich chwilach chyba każdy robi sobie rozeznanie we własnym życiu. Myśli o wszystkim co przeżył i co mógł zmienić. Być mądrzejszym, nie chować urazy, być dobrym i kochającym.

Nie kłócić się rodzeństwem, pomagać rodzicom i być wsparciem dla przyjaciół.

Każda z tych myśli jest jak kolejna igła wbijająca mi się w serce. Czy jeszcze będę kiedyś mieć okazję przeprosić za wszystkie troski mamę i tatę? Czy będę mogła wtulić się w ramiona braci? Pobawić się z siostrą? Ucałować ukochanego?

-Twój syn nigdy ci nie wybaczy tego co robisz – syczę cicho w jego stronę.

-Mój syn nigdy się o tym nie dowie. Tak samo jak twój ojciec i matka.

-Każde kłamstwo, każda zbrodnia kiedyś ma swój koniec.

-Pytanie tylko, czy nie będzie wtedy dla ciebie już za późno – odpowiada posyłając mi obleśny uśmiech.

Nie sądziłam, że jestem zdolna do nienawiści, ale okazuje się że oszczędzałam swoje siły na tego mężczyznę.

-Gdzie jedziemy?

-Pytasz durnie, jakbym faktycznie miał ci powiedzieć.

-Odpowiadasz idiotycznie, jakbym miała możliwość cokolwiek zrobić z tą informacją. Jestem związana i zablokowana w twoim samochodzie, nie mam telefonu, ani żadnego komunikatora więc nie mam co zrobić z tą wiedzą – warczę w jego stronę poirytowana.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 05, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Błękitna różaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz