Rozdział 14 Dylan

53 9 0
                                    

Od momentu kiedy zobaczyłem dzisiaj wieczorem Beatrice, mój mózg nie potrafił pojąć jej piękna. Czułem się niegodny przebywania w jej pobliżu. Przypominała mi mityczną postać, której nie powinno się nigdy spotkać na ziemi.

Jasne złote loki miała upięte w koka na czubku głowy, ale parę niesfornych loków wypadło i tworzyło jasną aureolę wokół jej twarzy. Chabrowe oczy iskrzyły się w przytłumionym świetle. Czerwona suknia z gorsetem, który opinał ją dosłownie na całej długości drobnej sylwetki. Nie pozostawiał wiele miejsca na wyobraźnię, która i tak chodziła na pełnych obrotach.

Była idealna.

W pewnym momencie kiedy szła ze mną pod ramię, sprawdziłem czy nie zostawiłem brudnych śladów na jej ręce. Patrzyła mi w oczy z taką samą ciekawością jak ja na nią. Nie wiem czy to moja wyobraźnia ale chyba nawet dostrzegłem w nich ciche pożądanie.

Patrzenie jak tańczy po kolei z każdym z nadętych idiotów było prawdziwą torturą. Uśmiechali się do niej nieszczerze, w sposób wyuczony od małego. Patrzyli na nią jak na kawałek mięsa, a nie na prawdziwą czującą osobę.

Nie potrafiłem ukryć swojej złości i tęsknoty. Wiem, że kiedy łapała moje spojrzenie była świadoma tego co widzi w moich oczach. Jej wzrok mówił mi to samo. Wiedziałem, że wolałaby spędzić ten wieczór na oglądaniu jakiegoś filmu. Ze mną. We dwoje.

Położyłaby mi głowę na ramieniu a ja bym czule głaskał ją po złotych puklach. Byłoby idealnie.

Wiem, że to złe. Powinna być tylko zleceniem. Powinienem być lepszym profesjonalistą, zepchnąć tę relację do czysto zawodowej... Nie umiem. Nie umiem, nie chcę i nie mogę dłużej temu zaprzeczać, że pragnę Beatrice. Pragnę jej obecności, jej denerwującego poczucia humoru, jej irytującej ciekawości. Pragnę jej na każdy możliwy sposób. W moim łóżku, domu i życiu. Pragnę, żeby ona chciała tego samego... Mnie.

Uświadamiając sobie to wszystko czuję jak moje serce rozpada się na milion kawałków, ponieważ Jason Thompson właśnie porwał Beatrice do tańca. Widząc ją uśmiechającą się do niego, w jego ramionach...

Jednak chwilę później przechwytuje moje spojrzenie i widzę, że jest przerażona. Przypomina mi osobę, która ma atak paniki. Kiedy chcę zainterweniować, ona wyrywa się z jego uścisku i biegnie w stronę drzwi. Nie czekając ani chwili biegnę za nią.

Jak bardzo źle to o mnie świadczy, że cieszę się tym jak Beatrice uciekła Jasonowi Dupkowi I?

Beatrice kieruje się w stronę ogrodu. Kiedy dobiegam na taras widzę, że zgubiła swoje szpilki. Biorę je na wszelki wypadek i zaczynam ją wołać. Po chwili, kiedy wzrok przyzwyczaja mi się do ciemności widzę ruch pomiędzy drzewami. Dzięki Bogu za krwisto-czerwoną sukienkę, którą widać nawet w ciemności. Dobiegam do niej kiedy usiadła na jednej z ławek, położonych daleko od wejścia.

Chciała się ukryć.

Wiem, że wyczuwa moją obecność pomimo, że schowała swoją twarz w dłoniach. Siadam obok niej i otaczam ją ramieniem. Szybko przylega do mnie i chowa głowę w zagłębieniu mojej szyi. Mając ją tak blisko siebie, czuję że znowu mogę oddychać, chociaż jej urywany oddech sprawia, że serce boleśnie mi się zaciska.

-Poczułam się jakby moja bańka mydlana pękła... - zaczyna mówić cicho roztrzęsiona – To przez słowa Belli.

-Czemu? Co takiego powiedziała?

-Ona... Ja... Ja nie mogłabym żyć w małżeństwie bez miłości... Ja nie chcę nigdy być z kimś, bo tak będzie dobrze dla kraju albo rodziny... - z każdym słowem oddychała coraz szybciej, jakby zbliżał się kolejny atak.

Błękitna różaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz