Rozdział 10 Beatrice

42 8 0
                                    

Nie posiadałam się z radości kiedy zauważyłam ciocię i kuzynów w holu. Uwielbiałam Claire i Gabriela. Zawsze tworzyliśmy zgrany team razem z moimi braćmi. Później kiedy urodziła się Cat owinęła sobie Gabriela wokół małego paluszka. Można było się pokusić o stwierdzenie, że mój kuzyn był bratnią duszą młodszej siostry. Oboje uwielbiali psocić i mieli w sobie jakiś diabli pierwiastek. Ich połączenie było wybuchowe i zawsze zwiastowało kłopoty, pomimo różnicy wieków.

Ja jednak najlepiej czułam się koło cioci Aurory. Kiedy się urodziliśmy w państwie była napięta sytuacja. Nasza waluta traciła na wartości, wzrastało bezrobocie a tata miał pełne ręce roboty. Ciocia Aurora przyjechała z wujkiem żeby pomóc mamie się nami opiekować. Przywiązałam się do niej i później każde wakacje spędzałam w ich domku letniskowym na wybrzeżu Francji.

Wczoraj dowiedziałam się, że nasi goście zostają przez następny miesiąc, ze względu na zbliżające się obchody święta pracy. W Adrii mamy tradycję i co roku hucznie obchodzimy pierwsze dni kwietnia. Dzień pracy przeciąga się najczęściej do 3 dni świętowania. W całym kraju organizowane są koncerty, festyny, przyjeżdżają cyrkowcy. W pałacu organizowane są bale, a w ciągu dnia mamy ustalony harmonogram spotkań.

Przygotowania zajmują wiele tygodni, razem z mamą zapraszamy po kolei artystów. Wcześniej organizujemy ankiety kogo najchętniej nasi poddani by zobaczyli. Kwietniowe obchody wiążą się z wieloma godzinami pracy, ale zawsze się opłaca. Oglądając później zdjęcia zadowolonych ludzi, bawiących się dzięki mojej pracy zawsze wynagradza wielogodzinne spotkania i negocjacje.

Pochłonięta przyjazdem rodziny i obowiązkami które musiałam wypełnić, zapomniałam o groźbach jakie ostatnio mnie prześladowały. Codziennie rano ćwiczyłam z Dylanem samoobronę, później pomagałam mamie a wieczory spędzałam z kuzynami i ciocią.

-Czemu jesteś dzisiaj taka cicha ? – spytała Claire przy śniadaniu.

-Zamyśliłam się, nic się nie stało – powiedziałam uśmiechając się lekko – Jak tam wybór studiów? Wiesz już gdzie pójdziesz?

-Założyłam podanie do NYU, ale nie dostałam jeszcze odpowiedzi. Chciałabym dostać się na zajęcia z ekonomii i zarządzania. Matematyka to chyba jedyny kierunek w którym jestem dobra – powiedziała speszona.

-To fantastyczna opcja! Będę mocno trzymać za ciebie kciuki, chociaż i bez tego jestem pewna że się dostaniesz.

Claire była typem, który nigdy nie kierował się uczuciami, tylko chłodnym racjonalizmem. Była cholernie inteligentna, miała dryg do kalkulowania i statystyki. Kiedyś będzie fantastycznym prezesem w prosperującej firmie, trzeba tylko dać jej trochę czasu na rozwinięcie skrzydeł.

-A Gabriel? Jak mu idzie na studiach?

-Wiesz jaki on jest. Nigdy i nigdzie nie ulokuje stałych uczuć. Ostatnio robił miesięczny kurs na początkującego informatyka, a teoretycznie ma kierunek biologiczny na studiach. Nie wie czego chce od życia i mówi, że zbyt wiele jest do nauczenia żeby kończyć na jednym kierunku studiów.

-Tylko czekać, aż pójdzie na drugi kierunek, tym razem humanistyczny – zaśmiałam się.

Claire parsknęła śmiechem ale zaraz dodała, żebym mu nie podsuwała tego pomysłu, bo ich rodzice osiwieją.

Niedługo później stałam u siebie w pokoju przebrana na lekcję samoobrony z Dylanem. Kiedy przyszedł powiedział, że dzisiaj przygotował dla mnie niespodziankę.

-Kim jesteś i co zrobiłeś z tym ponurym gburem, którego znałam? – spytałam zdziwiona

-Nie cieszyłbym się na twoim miejscu. Planuję dać ci taki wycisk, że przez miesiąc będziesz mieć zakwasy.

Błękitna różaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz