Rozdział 21 Beatrice

23 4 0
                                    

Po raz pierwszy odkąd pojawił się prześladowca, nie powiedziałam nikomu o jego wiadomości. Chociaż wywołała we mnie mdłości i poczucie niepewności, postanowiłam że lepiej będzie nikomu o tym nie mówić. A przynajmniej do czasu aż nie zobaczę Dylana. Kiedy znowu będziemy razem poczuję się pewniej powiem mu o wszystkim i razem coś wymyślimy.

Ostatnie 24 godziny były dość intensywne. Stoję właśnie przed drzwiami do mieszkania mojego chłopaka i nie mogę uwierzyć, że faktycznie to zrobiłam. Uciekłam z pałacu. Jego godzina 8 rano i mam nadzieję, że Dylan jest w mieszkaniu bo inaczej nie mam gdzie się podziać.

Odwracam się do tyłu gdzie stoi Ian z kamienną miną. Nie podoba mu się pomysł przyjazdu tutaj, ale Cat ma zdolności manipulacyjne, a ja dodatkowo dorzuciłam minę zbitego psiaka. Ostatecznie zgodził się, ale jest kilka reguł których przestrzegam. Jedyne miejsce do jakiego mogę pójść sama to łazienka, chociaż i tak będzie stał pod drzwiami jeśli to będzie łazienka publiczna. W samochodzie nie mogłam puszczać swojej muzyki... No i obiecałam załatwić mu podwyżkę.

Kiedy na wszystko zgodziłam się niemal od razu zaczęliśmy na nowo planować całą podróż. Wyjechaliśmy o 4 rano. Wtedy najczęściej wymieniają się zmiany ochroniarzy, przyjeżdża m.in. zaopatrzenie kuchenne, przez co nasz odjazd nie zostanie zauważony. Ja dodatkowo odetchnęłam z ulgą, ponieważ nawet jeśli prześladowca mnie obserwuje i mój pokój, nie zauważy mojego zniknięcia w środku nocy. Z zasłoniętymi zasłonami i peruką na głowie mogłam się wtopić w tłum.

Dodatkowo załatwiłam z Cat stój sprzątaczki więc podczas przemieszczania się korytarzem nikt mnie nie rozpoznał. Chociaż było to ryzykowne, opłaciło się, a ja chyba uzależniłam się od adrenaliny. Przez całą podróż uśmiechałam się jak głupia. Poczułam się wolna i szalona... Dwa przymiotniki, którymi nigdy na stałe nie będę mogła się opisać.

-Pukaj w końcu, potrzebuję kofeiny – mamrocze pod nosem Ian.

-A co jeśli nie ucieszy się na mój widok – pytam nagle przestraszona.

-Lepiej żeby był cholernie wniebowzięty, bo inaczej sam wiezie cię z powrotem do pałacu.

Rany, zmęczony Ian to nieprzyjemny Ian.

Przełykam nerwowo ślinę i zmuszam się do zapukania do drzwi.

Czekamy chwilę ale nie słychać żeby ktokolwiek szedł do drzwi. W czasie oczekiwania poprawiam włosy jeszcze raz i biorę kilka uspokajających wdechów. Po dłuższej chwili nadal nic się nie dzieje.

Pukam więc ponownie, tym razem głośniej.

Czekam cierpliwie, wcale nie tupiąc nogą. Nadal cisza.

-Oh świetnie, musiał wybrać akurat ten dzień na to żeby nie spać we własnym łóżku?! – rzucam zdenerwowana – Miałam plan, miałam cholerny plan i jak zwykle ten arogancki dupek mi go psuje!

Zapominam o strachu jaki czułam przed chwilą. Walę w jego drzwi jak jakaś psychopatka. Nie przejmuję się tym, że jego sąsiedzi mogą się zaraz obudzić.

Jest 8 rano, pobudka do cholery!

Jak na zawołanie drzwi po lewej stronie się otwierają i bardzo zdenerwowany starszy pan patrzy na mnie spod byka.

-Z łaski swojej daj żyć temu biedakowi i nie wal tak w te cholerne drzwi – warczy w moją stronę – Niektórzy lubią się wyspać paniusiu!

-Nie po to jechałam 4 godziny do chłopaka, żeby nie otwierał mi teraz drzwi – syczę w jego stronę – Będę walić w te drzwi ile mi się podoba i panu nic do tego! 

Błękitna różaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz