Rozdział 23 Beatrice

25 4 0
                                    

Wyszedł nawet się nie oglądając za siebie. Siedzę na jego kanapie otępiała i patrzę się w przestrzeń za oknem. Słowa Dylana nadal huczą w mojej głowie i starają się wygrać z moją własną dumą. Nigdy nie sądziłam, że odbierze mój przyjazd w tak zły sposób.

Nikt nigdy nie posądził mnie o egoizm i samolubność, to dla mnie nowość. Nie za bardzo potrafię sobie z nią poradzić.

Nienawidzę kłócić się z Dylanem. Moje ego za każdym razem każe mi nie odzywać się do niego, czekać aż to on przeprosi. Z drugiej strony nie potrafię spędzić dnia bez rozmowy z nim i chcę mieć kłótnię jak najszybciej za sobą.

-Naprawdę przyjazd tutaj był egoistyczny ?– pytam cicho Iana, nie patrząc w jego kierunku.

Słyszę jak wzdycha i porusza się gdzieś w głębi pokoju. Po chwili siada na fotelu naprzeciwko mnie.

-Uważam, że sam przyjazd tutaj nie był kierowany egoizmem, tylko szczerą miłością i troską, ale... - Oczywiście zawsze musi być jakieś „ale" -... patrząc z perspektywy Dylana, mógł to tak odebrać. Dla niego twoje bezpieczeństwo to nie tylko obowiązek pracy, ale przede wszystkim spokój ducha. Zależy mu na tobie i stanąłby na rzęsach żeby umieścić cię w jakimś bezpiecznym miejscu, z dala od wszystkiego co złe. Przyjeżdżając tu, utrudniasz mu pozostanie przy zdrowych zmysłach.

Nigdy wcześniej tak na to nie patrzyłam.

Moja potrzeba udowodnienia wszystkim czegoś była silniejsza niż faktyczny zdrowy rozsądek.

-Paskudnie się teraz z tym czuję – wyznaję przygryzając wargę.

Czuję jak nadchodzi atak płaczu, przez łzy gromadzące się w oczach patrzę w stronę Iana, który wygląda jakby miał zemdleć. Momentalnie zbladł i patrzy na mnie przerażony.

-Proszę nie płacz – błaga żałośnie – Nie wiem jak się zachować jak dziewczyna płacze.

Mimo wszystko nie mogę powstrzymać łez. Proszę go po cichu, żeby podał mi chusteczki i ciągle staram się powstrzymać przed wylewaniem swoich emocji. Kiedy mi je podaje patrzy na mnie z nerwowym uśmiechem.

-No już, nie płacz bo zwymiotuję – mówi nerwowo, starając się dać mi odrobinę komfortu przez dwukrotne dotknięcie mojej głowy.

Dosłownie pacnął mnie delikatnie w czubek głowy, jak się czasami nagradza psa za dobre zachowanie.

Pac, pac.

Parsknęłam śmiechem, przez co trochę się oplułam i zasmarkałam. Prawdziwie z klasą i po królewsku.

-To chyba najsłodsza rzecz jaką w życiu widziałem – mówi już luźniejszym głosem, a ja znowu parskam śmiechem, tym razem w chusteczkę.

Ocieram sobie łzy z twarzy i wydmuchuję nos. O dziwo trochę mi lepiej i patrząc na twarz Iana, on też nabrał kolorów. Dobrze wiedzieć, że mój humor nie przyprawia go już o mdłości.

-Może spróbuję mu zrobić coś dobrego na kolację – mówię trochę uspokojona.

-Dobry plan, droga do serca mężczyzny idzie przez żołądek – zachęca mnie Ian.

Co prawda nigdy nie gotowałam, bo nie było takiej potrzeby, ale podglądałam kilka razy jak szef kuchni Alfredo przygotowywał mój ulubiony makaron z krewetkami. Z odrobiną pomocy Iana może nie spalimy Dylanowi kuchni.

Przeglądając zawartość kuchni, okazuje się że nie poszaleje za bardzo. Mogę zrobić spaghetti bolońskie lub jajecznicę... Choćbym chciała nie ma składników na coś bardziej ambitnego. Ponieważ nie mogę zadzwonić do mamy i poprosić o przepis, bo wtedy wyszłoby na jaw że wcale nie mam jelitówki. Muszę w takim razie znaleźć jakiś przepis online i mieć nadzieję, że będzie dobry.

Błękitna różaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz