😳Wypis i ********😳r.16

1.7K 105 49
                                    

Pov. Joe

Zostało kilka dni do czasu wypisu Kaoru, był już w o wiele lepszym stanie więc się o niego już tak nie bałem.

Zostałem raz w restauracji do późna sprzątając, po czyichś urodzinach.
Jak już wszystko ogarnąłem usłyszałem otwierające się drzwi...Kogo może nieść o tej porze?
Nie kto inny jak różowo włosy. Cały w bandażach na swoim nowoczesnym wózku.

- A ty co uciekłeś się ze szpitala?- zapytałem zdziwiony

- Można tak powiedzieć... Napijemy się?

- Miałeś najpierw w pełni wyzdrowieć- powiedziałem krzyżując ręce na klacie

- Oj no weź... Nie będę się teraz wracał

- Aah ci ja z tobą mam... Choć- westchnąłem i wskazałem miejsce przy stole

Wyjąłem kieliszki i poszedłem na zaplecze po wino. Niestety nie było czerwonego, które tak lubił, więc wziąłem białe...
- Hej białe jest w porządku?
Zapytałem... A po chwili doszło zdziwienie. Kaoru spał z twarzą na blacie, lekko trzymając kieliszek w dłoni. Jest cudowny... Pomyślałem patrząc na niego z ciepłym uśmiechem. Nalałem nam obu wina
- Zawsze będziemy razem -

(Kilka dni później)

Pov. Cherry

Zdjęli mi gipsy i bandaże, ale miałem zostać jeszcze dwa dni na obserwacji.
Jednak i tak poprosiłem o wcześniejszy wypis, bo chciałem zrobić Kojiro niespodziankę z rana.
Gdy już podpisałem te papiery od razu wyszedłem z budynku, był już wieczór. Nie mogłem zadzwonić po taxówkę bo mój telefon się rozładował i nie miałem przy sobie portfela, cudownie...
-No to idziemy z buta- mruknąłem pod nosem
Jedyną motywacją była myśli, że będę mógł wziąć normalną gorącą kąpiel, bo przysznice w szpitalu to prawdziwy horror.

Właściwie to taki spacer wieczorem był dość przyjemny, trochę wcześniej padało więc powietrze było przyjemnie rześkie, a to wszystko dopieszczał ciepły wietrzyk niosący woń kwiatów wiśni.
A o krwistym zachodzącym słońcu to już nie wspomnę.
Jak w bajce po prostu...

Niestety też jak w takich opowieściach
,,Wszystko co dobre szybko się kończy"
Słońce po chwili zaszło, a wiatr przestał wiać. Z latarni zaczęło się wydobywać światło padające na drogę.
Szedłem teraz w zupełnej ciszy, nie widząc śladu żywej duszy.
Do mojego domu zostało jakieś piętnaście minut drogi, skręciłem w pewną ciemną alejkę, którą często chodziłem na skróty.
Nie bałem się bo mało kto ją znał, więc pewnie szedłem w swoją stronę...
Gdy nagle usłyszałem szybkie kroki za mną odwróciłem się by zobaczyć kto to, ale zaraz po tym przyłożył mi czymś nasączoną chustkę do twarzy po, której straciłem przytomność...

________
Jestem wreszcie i przepraszam za poprzedni rozdział bo chyba go skopałam, ale wybaczcie mi

Joe x CherryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz