Pov. Cherry
Obudziłem się w ciemnym pokoju z jakąś lampą w rogu, która dawała liche światło. Próbowałem się podnieść, ale miałem przywiązane do łóżka ręce, jak tylko spostrzegłem, że to nie są normalne kajdanki, tylko czarne skórzane do zabawy ( ala bdsm) oniemiałem...Po głowie zaczęły mi krążyć czarne myśli...
Kto mnie porwał?
Po co mógł mnie porwać?
Dla okupu?
A może żeby mnie wykorzystać?
Jak pomyślałem o tym ostatnim zacząłem się trząść, chciało mi się płakać.
Nie wiedziałem gdzie jestem, pomyślałem że już się stąd nie wydostanę...- Mogę już nie zobaczyć więcej Kojiro-
Jak uświadomiłem to sobie łzy same zaczęły płynąć...
Usłyszałem otwieranie się drzwi więc szybko obróciłem głowę w tamtą stronę zobaczyłem...
- O obudziłeś się, dobrze się składa nie będzie nudno...-
Adam mnie porwał?.., a teraz mnie gdzieś przetrzymuje z niecnymi zamiarami
- A-Adam?-
- Słucham ptaszyno moja- powiedział pochylając się nade mną, chwytając mnie za podbródek... Poczułem obrzydzenie po tym jak mnie tak nazwał...
-Dlaczego mnie porwałeś?- zapytałem cicho
- A jak myślisz?...- zaczął rozpinać guziki od mojej koszuli, chichocząc pod nosem
- Ej co t-ty? Przestań!- rozkazałem, lecz on kontynuował.
Nie chcę tego, nie z nim, nie z kimś kto mnie zranił...
- Mówię poważnie przestań-
- Ale czyż nie podkochiwałeś się we mnie?-
-C-co! Nie ja...- nie zdążyłem dokończyć bo jego palec wylądował na moich ustach
- Tutaj nie uznaję kłamstwa... Widziałem jak się na mnie patrzyłeś, nie mogłeś oderwać ode mnie wzroku...
- Podobno każdy pamięta swoją pierwszą miłość... Teraz przypomnisz sobie o mnie...- wszedł na łóżko i niemalże siadł mi na udach, luzował sobie krawat, uznałem to chwilę za szansę by go odepchnąć, bo na szczęście nogi nie były do niczego przywiązane. Wymierzyłem cios w brzuch, ale zatrzymał ją...- Ojej moja mała ptaszyna chcę walczyć... Chyba trzeba jej nauczyć dyscypliny- mówił nachylając się nade mną, dziwnie się uśmiechając...
- Nie mów tak do mnie, i nie jestem twój... Wypuść mnie!- krzyknąłem
- Ostra sztuka. Lubię jak się tak opierasz-
- Ty zboku! Wypuść mnie! To przestępstwo!- Starałem się mu uzmysłowić, że to co robi jest straszne..
- Nie będę miał kłopotów jeśli nikt się nie dowie- powiedział zrywając ze mnie koszulę, zaraz potem zaczął przygryzać moją skórę oraz sutki. (Czułem się brudny od jego dotyku, aż robiło mi się niedobrze... Tylko Kojiro może mnie tak dotykać)
- Zostaw mnie! Stój! Przestań! Nie chcę tego!- krzyczałem, wyrywałem się, starałem się go jakoś odepchnąć. Robiłem co mogłem by nic poważnego mi nie zrobił... Modliłem się, żeby przestał, by ten koszmar się już skończył... Bym zobaczył uśmiechniętą twarz Kojiro i wpadł w jego objęcia...
Usłyszałem dzwonek telefonu... należał do Adama. Zaprzestał tego co robił i odebrał... Okazało się, że musi gdzieś natychmiast jechać. Rozłączył się zszedł z łóżka, poprawił krawat i wyszedł bez słowa...
-Boże dziękuję przynajmniej część mojej modlitwy została wysłuchana- odetchnąłem z ulgą, gdy zostałem sam bez tego drania.
Rozejrzałem się po pokoju jeszcze raz i pod stołem spostrzegłem moją torbę pod ścianą, miałem w niej telefon to już duży plus, ale czy nikt go z niej nie wyjął ...
Od razu postawiłem na tą gorszą wersję, już traciłem nadzieję, gdy z rozmyślań wyrwał mnie alarm, który przypominał mi, że powinienem się upewnić czy zamknąłem dom na noc.
Irytujący dźwięk zamienił się w najpiękniejszą melodię dla mych uszu...
Czyli mam telefon, ale jestem przykuty do łóżka. Próbowałem się z tego uwolnić szarpałem, ciągnąłem nadgarstki miałem już obolałe, ale było warto udało mi się jedno poluzować co dawało mi jeszcze większą motywację do działania..._________________________________________
No to teraz wszyscy z widłami na Adama
🔱🔥🔥🔥🔱
CZYTASZ
Joe x Cherry
FanfictionJoe x Cherry Dwoje najlepszych przyjaciół, których połączyła miłość na zwykłych wakacjach w tropikach