Pov. Joe
Minęło kilkanaście dni od przykrych wydarzeń. Cherry doszedł do siebie, więc mieliśmy zamiar wybrać się razem na eSkę.
Zaraz po skończeniu mojej pracy w restauracji przebrałem się i wysłałem esemesa Kaoru, że już po niego jadę.
Odpisał mi tylko, że jeszcze jest w proszku ...
( w sensie że jeszcze nie jest wyszykowany/gotowy do wyjścia jakby ktoś pytał)
...i czy nie będę miał nic przeciwko chwilowemu opóźnieniu.Nie miałem, zresztą i tak wyjechałem trochę przed czasem.....
.....gdy podjechałem w końcu pod dom mojego ukochanego, w podskokach podbiegłem do drzwi i zadzwoniłem dzwonkiem.
Otworzył mi różowo włosy jeszcze bez butów i kwiecistego kimona na sobie.-Jeszcze nie gotowy?- zapytałem
-No jak widzisz nie, wejdź nie stój tak- odrzekł otwierając szerzej drzwi.
Posadził mnie na kanapie, a sam krzątał się po domu w pośpiechu zakładając kolejne części garderoby.-Zaraz możemy wychodzić tylko założę buty!- krzyknął z przedsionka
- Kurcze! Gdzie ona jest!?- Czego szukasz?- zapytałem
- Maski! Nie mogę jej nigdzie znaleźć!
- A może jest w jakiejś szafce!-
rzuciłem pierwszą myśl jaka mi przyszła do głowyZaczęliśmy jej szukać ale po kilku minutach poddaliśmy się
-A nie możesz po prostu pójść bez niej? - zapytałem
- No mogę ale...-
- Lubię patrzeć na twoją twarz, Kaoru sprawiasz, że nie mogę od ciebie oderwać wzroku.-
wtem złapałem go za policzki i pocałowałem w blado różowe usta.- Niech ci będzie pójdę bez niej- odparł z lekkim rumieńcem na twarzy.
.....
Już na S-ce
Pov. Cherry
Niefortunne losowanie przez Adama przytoczyło mu na przeciw oka Rekiego.
Martwiłem się o niego zwłaszcza po tym co co ten drań ostatnio z nim zrobił.
Gdy byli na linii startu i zabrzmiał dźwięk do startu aż mnie ciarki przeszły.
Na początku wyścigu było tak jak poprzednio, zdawało się, że młody ledwo żyje i od samego początku zwycięsca był przesądzony. Czerwono włosy co chwila zostawał popychany na ziemię, krzyczał z bólu ale mimo to nie dawał za wygraną. Ciężko było na to patrzeć.Po chwili zaczął padać deszcz, najgorsze warunki dla skejterów. Myślałem że to już przypieczętuje zwycięstwo Adama, ale to właśnie ten dzieciak zaczął wychodzić na prowadzenie. Ten zamaskowany drań zdecydowanie tego nie pochwalał, przyśpieszył gwałtownie i chciał załatwić Rekiego tym samym czym załatwił mnie.
Młody zrobił podstęp i Adam zamiast jego uderzył w samą bluzę. A że było ślisko i zadziałały na niego prawa fizyki zaliczył glebę.- Bwuahahaha!!! Masz ku**a pi**o pier****na! Ty ch**u pos**my! Dobrze ci tak bezbożniku ty jeden! Karma wraca poj*bie! Haha!-
wykrzyczałem z ulgą a potem jeszcze przez kilka minut się śmiałem, a Joe się oczywiście do mnie dołączył...
Kiedy w końcu dotarli do mety każdy z nas pogratulował Rekiemu a Adam oczywiście odwalał swoje cyrki, ale nikt się tym specjalnie nie przejmował.
_______________________
W końcu rozdział 😀
Zaraz albo następnego dnia wrzucę ankietę odnośnie kolejności rodzaju stosunków między naszymi bohaterami. Bo mam kilka pomysłów tylko nie wiem w jakiej kolejności to zaaranżować. Także chciałabym żebyście zajrzeli i napisali w komentarzach numer propozycji, która według was powinna być pierwsza i w zależności od tego jak wiele razy powtórzy się jakiś numer taka będzie jego kolej.
CZYTASZ
Joe x Cherry
FanfictionJoe x Cherry Dwoje najlepszych przyjaciół, których połączyła miłość na zwykłych wakacjach w tropikach