Obudziły go promienie słońca następnego dnia. Nie pamiętał, aby cokolwiek mu się śniło. Przeciągnął się i przekręcił na drugi bok. Do jego głowy zaczęły napływać wspomnienia poprzedniego dnia. Obudził się i zobaczył ten cudowny pokój. Potem Snape powiedział mu, że był tydzień nieprzytomny i… och, Boże… Jest więziony przez Voldemorta. Jakim cudem spał tak spokojnie? Może w każdej chwili zginąć. Jesteś tu bezpieczny – usłyszał w głowie głos Snape’a. Bezpieczny? Musimy porozmawiać. No tak. Pewnie Voldemort chce, aby Harry został jednym z jego piesków. Jeśli się zgodzi, zapewne będzie tu bezpieczny. W innym przypadku po prostu zostanie zaavadowany.
Co robić?
Nagle zmaterializował się przed nim skrzat domowy z tacą, na której było ułożone jedzenie. Harry szybko usiadł na łóżku i sięgnął po swoje okulary.
– Witam panicza Harry’ego Pottera – powiedział skrzeczącym głosem. – Jestem Kartofelek. – Harry popatrzył na skrzata i od razu wiedział skąd wzięło się jego imię. Głowa Kartofelka przypominała ogromną bulwę ziemniaka. Była okrągła i pokryta czymś, co przypominało brodawki. Jego nos również wyglądał jak ziemniak, tyle że mniejszy. Ubrany był w białą koszulę i czarne spodnie. To zaszokowało Harry’ego. Pierwszy raz widział w swoim życiu tak elegancko ubranego domowego skrzata. Zwykle te stwory miały przewieszoną przez swoje małe ciałko brudną szmatę. – Kartofelek będzie służyć paniczowi Harry’emu Potterowi – powiedział skrzat stawiając tacę na łóżku, koło Harry’ego. – Czy takie śniadanie odpowiada paniczowi Harry’emu Potterowi?
Harry popatrzył na skrzata. – Tak, jasne. I mów mi po prostu Harry – odpowiedział Harry, nadal pełen niedowierzania.
– Och, nie. Kartofelek nie może. Kartofelek musi okazywać paniczowi Harry’emu Potterowi należyty szacunek – zaczął szybko tłumaczyć. – Czy panicz Harry Potter potrzebuje czegoś jeszcze?
– Nie, dziękuję – odpowiedział łagodnie Harry.
Skrzat spojrzał się na niego zszokowany podziękowaniami, po czym oznajmił – Kartofelek opuści teraz komnatę panicza Harry’ego Pottera. Jeśli panicz Harry Potter będzie czegoś potrzebował, proszę wezwać Kartofelka – powiedział i zniknął z cichym pyknięciem.
Harry spojrzał na tacę i przyciągnął ją do siebie. Wziął do ręki szklankę z sokiem dyniowym i zaczął się jej przyglądać. Następnie przystawił ją do nosa i powąchał.
– Nie znajdziesz tam trucizny, Harry – dobiegł go głos. Szybko odwrócił się w stronę drzwi, o mało co nie zrzucając tacy z jedzeniem na podłogę. Zamarł, gdy zobaczył Toma Riddle’a. – Dobrze spałeś?
– Czego chcesz? – zapytał cicho – Po co mnie tu więzisz?
– Nie więżę cię, Harry. Chcę tylko z tobą porozmawiać – powiedział, podchodząc do biurka i siadając na krześle stojącym obok.
– Chcesz, żebym się do ciebie przyłączył.
– Nie. Chcę, żebyś poznał prawdę i sam zdecydował, po której stronie stanąć – powiedział spokojnie, uśmiechając się.
– A jeśli nie stanę po twojej stronie, zabijesz mnie – zdenerwował się gryfon.
– Nie mam żadnego celu ani korzyści, płynących z twojej śmierci. Gdybym chciał cię zabić, już dawno byłbyś martwy.
– Dlaczego w takim razie kazałeś Śmierciożercom mnie torturować?
– Zabroniłem im cię krzywdzić. Nie posłuchali. Zostali już za to ukarani – powiedział znacznie chłodniejszym głosem.
CZYTASZ
Nie taki Riddle straszny jak go malują
FanfictionAutor: Seya Pairing: HP/TMR Opis: Tom dobry - Dumbledore zły