31

2.2K 121 30
                                    

Dni mijały, jeden po drugim, a rutyna zwykłego, szkolnego życia zaczynała się powoli wkradać do atmosfery Hogwartu. Pierwszoroczni przyzwyczajali się do wszystkich nowych rzeczy, jakich doświadczyli, przekraczając mury magicznej szkoły, a reszta uczniów zdążyła już oswoić się ze świeżymi plotkami i przestała się nimi tak bardzo emocjonować.

Również Harry przyzwyczaił się już do krzywych, jakby oskarżycielskich spojrzeń innych uczniów. I chociaż nie był z tego zadowolony, to, wziąwszy sobie do serca słowa Severusa i przyjaciół, starał się nie zwracać na siebie uwagi zarówno nauczycieli, jak i kolegów. Nie było to trudne, zważywszy na fakt, że w wakacje całkiem nieźle się podszkolił w wielu dziedzinach magii i nie musiał teraz poświęcać wiele czasu na naukę. Dzięki temu nauczyciele widząc, że on świetnie daje sobie radę, zajmowali się innymi uczniami. Tym z kolei zwyczajnie schodził z drogi. Nikogo nie zaczepiał i nie odpowiadał na zaczepki innych. Wiedział, że Hermiona się o niego martwi, więc chciał pokazać jej, że rzeczywiście jest ostrożny, tak jak go prosiła.

Draco za to przechodził samego siebie. Blondyn naprawdę niemal nie odstępował Pottera na krok. Co prawda, na śniadanie Harry przychodził sam, ale po posiłku ślizgon zawsze na niego czekał. Tłumaczył to tym, że i tak każdego dnia pierwsze lekcje zawsze mają razem, ale Harry domyślał się, że Malfoyem kierowała troska. Draco nawet zaczął siadać z nim w ławce na prawie wszystkich przedmiotach. Wyjątkiem była Opieka Nad Magicznymi Zwierzętami. Co prawda bardzo rzadko zdarzało się, że gdziekolwiek wtedy siedzieli, ale Draco nawet nie stał obok Harry’ego. Po przygodzie z Hardodziobem chłopak zawsze stał z tyłu grupy w obawie o swoje „piękne i delikatne ciało anioła” – jak zawsze powtarzał.

Czas wolny gryfon spędzał w swoim dormitorium lub w Pokoju Życzeń. Regularnie spotykał się z Hermioną, która za każdym razem wyrażała obawę o jego bezpieczeństwo i prosiła, by na siebie uważał. W weekendy często odwiedzał swojego ojca chrzestnego. Czasem Severus pozwalał mu pomóc sobie przy ważeniu eliksirów dla Toma, uprzednio ostrzegając go – Jeśli zniszczysz ten eliksir, to każę ci wyszorować wszystkie kotły i ławki. A potem wrócisz do domu i zostaniesz tam, dopóki wojna się nie skończy.

Harry zawsze uśmiechał się w odpowiedzi do Severusa, wiedząc, że ten chce go tylko nastraszyć, by uważał przy warzeniu. Zdawał sobie sprawę, że eliksiry są dla niego bardzo ważne i nawet bez tej groźby gryfon starałby się zrobić wszystko jak najlepiej. Zdarzało się, że Draco przychodził do gabinetu Mistrza Eliksirów i również pomagał w warzeniu. Ale gdyby ktoś Harry’ego zapytał, to powiedziałby, że woli spędzać ten czas tylko w towarzystwie Severusa. Nie chodziło o to, że nie lubi ślizgona. Uwielbiał spędzać z nim czas. Ale przy nim nie mógł, a raczej nie chciał, rozmawiać z Severusem na niektóre tematy.

W tym tygodniu także spędzał czas z Severusem. Wyjątkiem jednak było, że nie warzyli eliksirów. Severus sprawdzał testy czwartoklasistów, a Harry, zdaniem Severusa bezczelnie, leżał rozłożony na kanapie i zajadał przyniesione przez skrzaty ciasto czekoladowe, popijając przy tym od czasu do czasu sok dyniowy; co pewien czas zagadywał ojca chrzestnego, jednak ten, zajęty sprawdzaniem, głównie mu odmrukiwał bliżej nieokreślone wypowiedzenia. Harry określał to „syndromem mhpfh”, cokolwiek to oznaczało.

Kiedy gryfon delektował się kolejnym już kawałkiem ciasta, Snape poprosił go o przyniesienie z jego gabinetu testów drugorocznych. Severus nie lubił tracić czasu, a że sprawdziany czwartego roku udało mu się ocenić tak szybko, to równie dobrze może już dziś zrobić pozostałą pracę.

Harry, choć niezadowolony z powodu przerwania błogiego lenistwa, zwlókł się z kanapy i poszedł po testy do gabinetu. Tak jak uprzedził go Mistrz Eliksirów, leżały one na biurku. Zabrał szybko kartki i już miał wracać, kiedy zauważył, że na podłodze obok biurka leży jakiś pergamin. Podniósł go bez zastanowienia. Był to list; co więcej, był to list od Toma. Gryfonowi nawet przez myśl nie przeszło, że nie powinien czytać cudzej korespondencji, po prostu zrobił to odruchowo. Treść zdziwiła go nieco, co objawiło się lekkim skrzywieniem twarzy. Czym prędzej wrócił do salonu Severusa, z cisnącym się na usta pytaniem.

Nie taki Riddle straszny jak go malująOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz