53

1K 60 4
                                    


Draco nigdy nie myślał, że wojna może być tak potworna. Nigdy nie był na polu walki, a to, co widział teraz, przeszło jego najgorsze wyobrażenia. To była rzeź. Ludzie Dumbledore'a nie wahali się, rzucali najgorszymi klątwami, nie patrząc, w kogo one trafią. Draco zdecydowanie nie był na to przygotowany.

Razem z Hermioną rzucali zaklęciami ogłuszającymi i paraliżującymi. Trafienie w ruchomy cel było trudne, a oni nie chcieli przez przypadek wyeliminować kogoś z ich strony. Przemieszczali się po polu walki, chroniąc siebie nawzajem i raz po raz mijając martwe zakrwawione ciała porzucone na ziemi. Draco za każdym razem odwracał wzrok, bojąc się, że rozpozna kogoś znajomego w zastygłej twarzy wykrzywionej w przerażającym wyrazie. Jakiś czas temu w oddali zobaczył rodziców, całych i zyskujących przewagę w walce, co go nieco uspokoiło. Nie był jednak przygotowany na Weasleya, który wpadł na nich z impetem, kiedy zbliżali się do granicy lasu, gdzie walczących praktycznie nie było.

– Hermiona, musimy znaleźć Harry'ego, szybko – wrzeszczał. – On jest w wielkim niebezpieczeństwie.

– Wszyscy jesteśmy w niebezpieczeństwie, jest wojna. Jesteś idiotą, jeśli myślisz, że zaprowadzimy cię do Harry'ego – zakpił Draco.

– Ron, o co chodzi? – zapytała Hermiona, ignorując ostrożność przyjaciela.

– Dumbledore'a tu nie ma. On stworzył jakiś alarm czy coś. Percy miał to ustawić dokładnie na środku pola bitwy. Kiedy Harry się tam pojawi, Dumbledore będzie wiedział, aportuje się obok i go zabije. Musimy go ostrzec! – Weasley wyglądał na zdesperowanego.

Hermiona wiedziała, że kiedy zniknęli z Hogwartu, Ron przemyślał kilka spraw. Ale miała wątpliwości, czy mówi prawdę. Mógł przekazać im informację w dobrej wierze, ale przecież Dumbledore mógł to uknuć. Mógł sprawić, że do Rona dotrze fałszywa informacja o pułapce.

– Myślę, że powinniśmy znaleźć Harry'ego i Toma. – Draco spojrzał na nią z niedowierzaniem. – Nawet jeśli ta informacja jest nieprawdziwa, powinni o niej wiedzieć.

Draco westchnął cierpiętniczo.

– Dobrze, musimy znaleźć kogoś z mrocznym znakiem. Inaczej do nich nie dotrzemy.

***

– Harry, wracasz do rezydencji – powiedział Tom, gdy Ron przekazał im już wszystko, co wiedział.

Hermiona i Draco w tłumie walczących znaleźli Regulusa i poprosili go o wezwanie Toma. Spotkali się na skraju lasu w ocienionym miejscu, w którym trudno było ich dostrzec. Pomiędzy drzewami utworzyli niewielką barierę, aby żadne nieproszone oczy i uszy nie zwróciły na nich uwagi.

– Co? Nie ma mowy! – oburzył się Harry.

– Wracasz do rezydencji. Nie pozwolę, żeby coś ci się stało.

– Tom, muszę tu zostać i muszę iść na środek pola. Inaczej on się tu nie pojawi, a wtedy cała walka pójdzie na marne. Chce mnie zabić, wiem! – krzyknął, kiedy Tom chciał mu przerwać. – Musimy zabić go, zanim zdąży wykonać jakiś ruch.

– On ma rację – wtrącił się Regulus, zwracając do Toma. – Nie wiemy, kiedy nadarzy się kolejna okazja na konfrontację. To może być jedyna szansa.

Tom potarł twarz dłońmi w geście bezradności. Wiedział, że muszą to zrobić, muszą sprawić, żeby Dumbledore się pokazał. Ale wystawianie Harry'ego na takie ryzyko nie było łatwe.

– Tom? – Harry zbliżył się do mężczyzny i złapał jego dłoń. – Damy radę. On zaatakował pierwszy, uknuł plan i jest pewien swego. Myśli, że ma przewagę, więc straci czujność. Nie wie, że spodziewamy się jego ruchu.

Nie taki Riddle straszny jak go malująOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz