28

2.2K 121 31
                                    

Syriusz czuł się dość dziwnie, kiedy odzyskiwał przytomność. Śnił o swoim dawno zmarłym bracie. Nie miał pojęcia, co mógł oznaczać ten sen, ale odczuwał smutek, na myśl w jak młodym wieku zmarł Regulus. Pamiętał, jak pragnął przeklnąć rodziców za wysłanie go do Voldemorta.

Westchnął głęboko i odsunął od siebie złe myśli. Powoli otworzył oczy. Miał wrażenie déjà vu . Rozejrzał się ostrożnie po, zdawałoby się, znajomym pokoju. Był jednak pewien, że nigdy wcześniej nie znajdował się w nim.

Nagle jego wzrok padł na mężczyznę, siedzącego po jego lewej stronie. Syriusz znieruchomiał. W jednym momencie wspomnienia sprzed kilku chwil wypłynęły na powierzchnię jego umysłu.

- Tylko nie mdlej znowu – usłyszał rozbawiony głos.

- To… to nie… niemożliwe – szepnął zdezorientowany.

- Syriusz, uspokój się. – Młodszy Black przysunął się bliżej do brata.

- Nie! Ty nie żyjesz…

- Och, zamknij się, idioto. Kto tak powiedział? Dumbledore? – zaczął się irytować Regulus.

- Voldemort cię zabił za zdra…

- Skoro mnie zabił, to jak myślisz, co tu robię? – zapytał, jednak, jak się spodziewał, nie otrzymał żadnej odpowiedzi. – No właśnie… Siedź cicho i mi nie przerywaj, to może się czegoś dowiesz.

***

Minęły trzy dni odkąd Harry poprosił Severusa o przekazanie Tomowi listu. Był ostatni dzień tygodnia*. Liczył więc na to, że, nim minie weekend, otrzyma odpowiedź.

Gryfon był właśnie na kolejnej lekcji Obrony Przed Czarną Magią. Siedział sam w ostatniej ławce. Chciał być jak najdalej Dumbledore’a. Po raz pierwszy, odkąd pojawił się w Hogwarcie, żaden gryfon nie wyraził chęci, by z nim usiąść. Wiedział, że Hermionia i był niemal pewny, iż Neville również, będą go wspierać. Jednak to nadal bolało. Świadomość, że Hogwart, miejsce, w którym znalazł pierwszych przyjaciół, staje się miejscem, siedliskiem wręcz wrogów, napawała go smutkiem.

Tęsknił za Tomem. Za zasypianiem i budzeniem się przy jego ciepłym ciele. Za jego pocałunkami. Żałował teraz, że ich relacja nie rozwinęła się dalej, poza pocałunki. Był niemal zły na Toma, że nie próbował go wykorzystać, choćby przez zwykłe pieszczoty. Zaraz jednak zaczął przeklinać Hermionę, kiedy przypomniał sobie, jak ta weszła do jego pokoju, podczas gdy Riddle zabierał się do rozpinania jego spodni. Kąciki ust Pottera drgnęły na wspomnienie tej sytuacji. O czym ty myślisz, Harry? powiedział do siebie w myślach. I to na lekcji Obrony…

Harry zaczął skupiać się na wykładzie Dumbledor’a, chociaż nie był pewien czy to dobry pomysł. Każde mroczne zaklęcie, o którym mówił Dumbledore, łączyło się z historią, w której to Śmierciożercy wielokrotnie używali czaru, by zgładzić jak najwięcej czarodziejów Jasnej Strony. Zaraz potem próbował wmówić im, że Jasna Strona też zaczęła używać tych czarów, by móc odpowiedzieć atakiem na atak. Harry miał ochotę wstać i wykrzyczeć mu, że jest hipokrytą.

- Pamiętajcie, dzieci, że tylko przez atak możecie się obronić – ciągnął dyrektor. – Voldemort nie będzie czekał, aż się obronicie. Od razu was zabije. Dlatego wy musicie być szybsi.

Harry nie mógł się powstrzymać i prychnął w tym momencie. Spojrzenie Dumbledore’a skierowało się na niego, a on zaczął się zastanawiać, co starzec teraz wymyśli, by go ukarać. Tom nie byłby zadowolony…

- Ma pan coś do dodania, panie Potter? – zapytał z fałszywą uprzejmością, unosząc brwi do góry. Wolnym krokiem zaczął podchodzić do ławki gryfona.

Nie taki Riddle straszny jak go malująOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz