15

2.9K 141 187
                                    

Spał jak zabity. Nie pamiętał, żeby cokolwiek mu się śniło. O dziewiątej Kartofelek obudził go, oznajmiając, że za godzinę powinien zejść na śniadanie. Ze zdziwieniem stwierdził, że to dość późna pora na ten posiłek. Przynajmniej w Czarnym Dworze. Wzruszył ramionami i poszedł do łazienki powłócząc nogami.

Prysznic nieco go rozbudził, ale i tak miał ochotę jeszcze się przespać. Nawet nie patrzył, w co się ubiera. Wreszcie wyszedł ze swojego pokoju i udał się w stronę jadalni. Miał wrażenie, że droga wydłużyła się co najmniej dwa razy. To pewnie dlatego, że jestem niewyspany – pomyślał.

Dojście do jadalni zajęło mu jeszcze kilka minut. Otworzył drzwi, wszedł do środka i stanął jak wryty.

W środku byli wszyscy, których zdążył poznać od początku pobytu w Czarnym Dworze. Był tak zszokowany, że niemal nie usłyszał jak wykrzykują – Niespodzianka! – chociaż przewidywał wcześniej, że mogą zrobić coś podobnego.

Poczuł, że ktoś ciągnie go za ramię do stołu tak suto zastawionego, że talerze niemal z niego spadały. Ludzie zaczęli składać mu życzenia i wciskać w dłonie prezenty, a on raz za razem odpowiadał – Dziękuję.

Ludzie przewijali mu się przed oczami. Już sam nie wiedział przez kogo został wycałowany, przez kogo wyściskany. Sam nie zwracał na to zbyt dużej uwagi, dopóki nie podszedł do niego Tom. W pomieszczeniu powstał gwar, gdyż większość już zasiadła do stołu i śmiejąc się zajadała smakołyki. Jednak Tom przybliżył się na tyle, że Harry usłyszał każde słowo.

- Wszystkiego najlepszego, Harry – życzył mu, uśmiechając się niemal zniewalająco.

- Dzięki – odpowiedział z uśmiechem gryfon, zanim został porwany w silne ramiona. Potter uniósł głowę do góry i zapytał – Ty to wszystko zorganizowałeś?

- Miałem kilku pomocników. – Pocałował Pottera w czoło i puścił. – Mam nadzieję, że ci się spodoba – powiedział Riddle i dał Harry'emu niewielką paczuszkę.

Chłopak otworzył podarunek. W środku, na malachitowej poduszeczce leżał najpiękniejszy naszyjnik, jaki Harry kiedykolwiek w życiu widział. Miał złoty, delikatny łańcuszek. Zawieszka była wielkości korka od butelki, której wnętrze wypełniał niesamowicie lśniący szmaragd z wygrawerowanym po środku wężem, układającym się w "S".

- Tom... to jest przepiękne – powiedział cicho, wpatrując się w naszyjnik. Marvolo uśmiechnął się widząc reakcję gryfona.

- Chciałbym, żebyś zawsze go nosił – oznajmił. – Nie musisz go pokazywać. Będzie nawet lepiej, jeśli ukryjesz go pod ubraniem. Ma nałożone zaklęcia ochronne, najsilniejsze, jakie znam.

- Tom, nie musiałeś...

- Wiem – przerwał mu.

- Dziękuję – powiedział jeszcze raz i wtulił się w jego pierś.

***

To były najlepsze urodziny w jego życiu. Nie dlatego, że dostał całe mnóstwo prezentów. Nawet nie dlatego, że na śniadanie zjadł tort czekoladowo-truskawkowy. Pierwszy raz w swoim życiu mógł świętować swoje urodziny i cieszyć się z ich nadejścia z bliskimi mu osobami. Nie było Dursleyów, którzy traktowali go w tym dniu jeszcze gorzej, nie było samotnie spędzanego dnia, życzenia samemu sobie wszystkiego najlepszego o północy. Było tak, jak zawsze marzył.

Po dobrych dwóch godzinach opychania się łakociami Tom powiedział, że wieczorem zaplanował dla niego jeszcze jedną niespodziankę.

- Tom, wydaje mi się, że nie potrzebuję już nic więcej – powiedział z wdzięcznością Harry.

Nie taki Riddle straszny jak go malująOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz