16

2.9K 151 64
                                    

- Hermiona?! - wrzasnął Potter. - Co ty tu robisz? - Podbiegł szybko do skulonej w kącie przyjaciółki i uklęknął przed nią.

- Porwali mnie - wyszeptała. - Harry, co tu się dzieje? Jakim cudem wyglądasz tak... zdrowo? - zapytała, rzucając mu się w ramiona. Cała drżała, a z oczu płynęły jej łzy.

- Hermiona, nie płacz. - Starał się uspokoić dziewczynę Potter. - Zaraz wszystko ci wyjaśnię. Chodź. - Podniósł się z podłogi i pomógł wstać przyjaciółce. Poprowadził ją do stojącego obok łóżka i zmusił, żeby się położyła. - Kartofelek! - rzucił w przestrzeń.

Nagle przed Harrym pojawił się skrzat z kartoflanym nosem i ukłonił się nisko.

- Panicz Harry wzywał Kartofelka? - zapytał wysokim, skrzeczącym głosem.

- Tak. Kartofelku, mógłbyś przynieść nam coś do picia i do jedzenia?

- Oczywiście! Kartofelek zaraz przyniesie. - Skrzat zniknął z cichym trzaskiem.

Harry odwrócił się do przyjaciółki. Siedziała na łóżku z podkulonymi nogami. Twarz schowała w dłoniach. Jej ciałem co jakiś czas wtrząchał szloch.

- Hermiono? - chłopak chciał ją przytulić, ale ona odsunęła się.

- Teraz jesteś jednym z nich, prawda? - Gryfon nie odpowiadał. - Harry, dlaczego? - załkała cicho.

- Jestem jednym z nich, ale... Hermiono, wszystko wygląda zupełnie inaczej niż myśleliśmy - powiedział spokojnie.

- Harry, on zabił twoich rodziców. Zabił tylu niewinnych ludzi. Jestem pewna, że zabił moich rodziców. - Zaczęła wyrzucać z siebie gryfonka. - Jak mogłeś się do niego przyłączyć?! - Znów ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się na dobre.

- Tom nie zabił moich rodziców - oznajmił spokojnie. - I jestem całkowicie pewien, że twoi są teraz bezpieczni. Zresztą twój dom od dawna jest chroniony przez Śmierciożerców. - Dziewczyna jednak zdawała się tego nie słyszeć.

- Zabijecie mnie teraz? - zapytała, podnosząc głowę i wpatrując się w jego oczy.

- Nie! - wykrzyknął od razu Harry. - Oczywiście, że nie. Możesz stąd odejść, kiedy tylko będziesz chciała.

Cichy trzask oznajmił powrót skrzata. W rękach trzymał tacę, a na niej były dwie filiżanki, dzbanuszek z herbatą, ciastka i nawet kilka kanapek.

- Proszę, paniczu Harry - powiedział z szacunkiem skrzat, stawiając tacę na stoliku obok. - Proszę wzywać, gdy będzie panicz jeszcze czegoś potrzebował.

- Dziękuję, Kartofelku. - Skrzat zniknął w ten sam sposób, co wcześniej. Harry wziął tacę ze stolika i podszedł z nią do łóżka. - Proszę, Hermiona, zjedz coś. Na pewno jesteś głodna.

Dziewczyna nie wykonała jednak żadnego ruchu, patrząc jakby z wyrzutem na Harry'ego. - Hermiono, nic ci tu nie zagraża. Tom nie pozwoli cię skrzywdzić. Już prędzej Dumbledore.

- Nie przejdę na twoją stronę. Lepiej od razu mnie zabij - powiedziała, płacząc coraz bardziej i zwijając się niemal w kulkę.

- Chyba nie dasz się do niczego przekonać, dopóki nie dowiesz się wszystkiego, co? - odpowiedziała mu cisza. Chłopak westchnął i wstał z łóżka. - Miejmy nadzieję, że Tom się zgodzi - powiedział jeszcze i opuścił pokój przyjaciółki.

***

W mgnieniu oka znalazł się przed drzwiami do komnat Riddle'a. Pospiesznie zapukał i czekał na zaproszenie. Chwilę później w drzwiach stanął lekko poirytowany Tom, ale, gdy tylko go zobaczył, złość jakby uleciała.

Nie taki Riddle straszny jak go malująOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz