Rozdział 2

1.7K 43 2
                                    

(sprawdzony)

„A co z jej opiekunem? Nie pozwoli mi tak łatwo zbliżyć się do niej, zwłaszcza po tym, co wydarzyło się ostatnim razem”.
  - Teraz to twój problem.
- Więc po prostu pozwolisz mi robić, co mi się podoba? 
„Żadne środki, które trzeba podjąć, nie będą mnie obchodzić w końcu, dopóki ta bestia będzie się kruszyć pod moimi stopami, wyjdę z tej wojny jako nowy król”.

„Pozdrowiam! Jestem Damian i szukam-!” 
- Tak, spodziewaliśmy się ciebie, likanie.  - powiedział Coatl, przerywając wyrok mężczyzny.  "Proszę za mną."
  „Lykanie i zmiennokształtni nigdy się nie dogadują”.  Damian narzekał ze swojego miejsca obok małej panienki, którą czule, choć zaprzeczająco, nazwał delikatną dziewczyną.

„Dlaczego?”  Zapytała cicho, chwytając się ramienia likana, gdy skuliła się przed beznamiętnymi spojrzeniami tłumu strażników i żołnierzy spacerujących lub stojących po dziedzińcu. 

Damian wzruszył ramionami, a oczy przeskakiwały z jednego miejsca na drugie, czując, jak jego dłonie pocą się od niepokoju
.  - Są po prostu zazdrośni, że my, lykanie, jesteśmy silniejsi od nich.   „Dla twojej informacji, kundlu”. 

Coatl prychnął, zatrzymując się tuż przed głównymi drzwiami zamku.  "Żal mi miło." Damian parsknął, a jego oczy błyszczały wesołością.
  - Naprawdę? Ponieważ trudno mi w to uwierzyć, skoro z tego, co słyszałem, twoje libido jest całkiem niezłe, jak mam to powiedzieć?  Udawał, że się zastanawia: „hm, nisko”.

- Lepsze to niż chęć pieprzenia się z każdą rzeczą, którą widzę - zmiennokształtny odpowiedział, odwracając się, by na niego spojrzeć, po czym odwrócił wzrok w stronę zdenerwowanej dziewczyny, a jego grymas zmienił się w szczery uśmiech, który nieco ją uspokoił.

- Też tak nie sądzisz, moja pani?  Z szeroko otwartymi oczami wpatrywała się najpierw w zmiennokształtnego, zanim zaczęła potykać się o układanie słów, nie mogąc pojąć, co powinna mu powiedzieć, ale w końcu po prostu spojrzała na Damiana w poszukiwaniu pomocy.

Obaj mężczyźni nadal zaciekle sprzeczali się ze sobą, gdy wchodzili do budynku, pozostawiając oszołomioną dziewczynę, by patrzyła, jak walczą werbalnie, przypominając jej o wszystkich tych czasach, zanim pojedynek miał się odbyć u jej pana - starego mistrza, przypomniała sobie.

- Pstt, lykanie pobudzali drugich obrzydliwymi, a czasem bezsensownymi słowami.  Poczuła, jak podskakuje od nagłego gorąca, które nagle zaczęło rozprzestrzeniać się z całej jej istoty, począwszy od klatki piersiowej, aż do głowy i ciała.  Jej wyjątkowy odcień niebieskich oczu powędrował na prawą stronę zamku, a delikatny szept wiatru kazał jej spojrzeć.

  Para świecących, krwistoczerwonych oczu napotkała jej oczy, zanim zniknęła z jednym mrugnięciem zza okna, zabierając ze sobą duszność, którą czuła w sobie.  Otrząsając się z tego, co się stało, szybko pobiegła do środka, aby dogonić swojego towarzysza;  nie wiedząc, że dwie pary oczu patrzyły z tego samego okna, w które była zmuszona patrzeć.

- Nadal wątpisz, że to ona?  - zapytał głęboki, monotonny głos.  Przez chwilę nikt mu nie odpowiadał, tylko ciągłe stukanie pazurem o kielich wina pokrytej łuskami dłoni.  "Prawda?"  Bestia zakwestionowała, stawiając filiżankę na stole.

Norward zmarszczył brwi i skinął głową.  „Jest tylko jeden sposób, żeby się dowiedzieć”.  Strażnik zamknął za sobą drzwi, czując oczekiwanie i smutek, które emanowały z potężnej istoty w pokoju, w którym był wcześniej. Nie było dnia, żeby nie obwiniał się o to, co się stało.

Pożerała go wina i przez tak długi czas szukał u boku króla bestii i jego armii, a mimo to nie było śladu, dokąd zabrano jego kochankę.  Wiedział, że żyje, czuł to przy każdym trzepnięciu i uderzeniu anielskich skrzydeł, ale około pięciu lat jej nieobecności zajęło mu stracenie części zdrowia psychicznego, wyrywając lewe skrzydło z pleców, zaakceptował z całego serca.  koncepcja, że ​​już nigdy nie będzie można latać. 

Zawiódł jako strażnik. A jego brakujące skrzydło będzie o tym na zawsze przypominać.  Zatrzymał się tuż na szczycie schodów, patrząc z rozbawieniem na głośno sprzeczający się duet, po czym skupił się na zdezorientowanej dziewczynie kilka kroków za nimi.  Dreszcz przeszedł mu po kręgosłupie, marszcząc pióra na jego prawym skrzydle, gdy dalej obserwował tego, który twierdzi, że jest zaginioną królową i jego kochanką.

  Mógł wyczuć jej aurę, niemal wzywając go do zbliżenia się do niej i bycia przy niej, by ją chronić.  Czuł brzęczenie całego ciała, znajome, ale obce uczucie do niego.  Norward stawiał opór najlepiej, jak potrafił, powoli schodząc po schodach, mijając lykana i zmiennokształtnego, którzy nadal nie zwracali na niego uwagi, i wreszcie stanął przed dziewczyną.

Miała te same atrybuty co ona.  Począwszy od jej ciemnobrązowych włosów po kształt ust, mogłaby być
wzorem tego, jak wyglądałaby królowa, gdy była starsza, szczególnie jej oczy.  Jego kochanka miała ich niezwykłą parę, a ta tutaj dziewczyna miała ich duplikat w swoich oczodołach.  Ale tak jak powiedział Kserksesowi, król byłby jedyną osobą, która mogłaby naprawdę ustalić prawdę. 

Od tej chwili zadaniem Norwarda było znokautowanie jej.  Z szybkim machnięciem dłoni na jej twarzy, prawie natychmiast zapadła w głęboki sen. Tylko po to, by obudzić się w ciemnej, ciepłej komnacie z tymi samymi czerwonymi oczami wpatrującymi się w nią z drugiego końca pokoju.

Beast King 18+ (tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz