12. Zguba

50 2 0
                                    

-On to zlecił...- zaczęłam łamiącym się głosem.

Harry uniósł lekko głowę i spojrzał na mnie.

-Porwali mnie na jego zlecenie i gwałcili, bo on tak chciał...- kontynuowałam płacząc.
-Spokojnie... Nie płacz...- wyszeptał próbując mnie uspokoić.

Cały czas mocno mnie przytulał licząc, że to mnie uspokoi.
I działało...
Nic innego by nie zadziałało...
Nie ogarnęłam nawet kiedy zasnęłam...


~~~~~~

Obudziłam się na kanapie i od razu się rozejrzałam.
Nikogo nie było...
Usłyszałam powolne i ciężkie kroki...
Trochę mnie to przeraziło...

-Harry, to ty?- zapytałam drżącym głosem.

Zza rogu wyłonił się mężczyzna, którego skądś kojarzyłam.

-Jak tu wszedłeś? I po co tu jesteś?- zapytałam przerażona.
-Po ciebie, kotku- rzucił podchodząc do mnie.

Wyminęłam go i pobiegłam w stronę drzwi.
Pociągnęłam za klamkę- zamknięte.
Poczułam szarpnięcie za ramię, a potem ciemność...

~~~~~~~

Otworzyłam oczy i zauważyłam, że znajduje się w tym samym miejscu, co wtedy...

Ten koszmar się powtarza...

Byłam tak przerażona, że wybuchnęłam niekontrolowanym płaczem...

Do pomieszczenia wszedł jakiś mężczyzna.
Zdarł ze mnie ubrania, gdy ja błagałam go, żeby przestał.

-Błagam nie...- powtórzyłam już tysięczny raz.

Usłyszałam dźwięk odpinanego paska od spodni, a potem dźwięk otwieranych drzwi.
Czułam jakbym na chwilę straciła przytomność...
Otworzyłam szeroko oczy, gdy zobaczyłam martwego faceta na podłodze i nad nim stojącego mojego chłopaka.

-Harry...- wydukałam.
-Już dobrze, zabieram cię do domu- powiedział.
-Wszędzie są ochroniarze. Zabiją nas- powiedziałam nie hamując płaczu.
-Nie zabiją nas, bo już ich nie ma- zaprzeczył i owinął moje nagie ciało jakimś cienkim kocem.

Wziął mnie na ręce i szybkim krokiem ruszył w stronę wyjścia.
Zaczęło mi się kręcić w głowie, obraz mi się rozmazywał i miałam wrażenie, że zaraz zemdleję.
I po chwili tak się właśnie stało...

~~~~~~

-Muszę iść się umyć- wymamrotałam, gdy poczułam jak Harry mnie ubiera.
-Iść z tobą?- zapytał z powrotem zdejmując ze mnie ubrania.
-Tak- odpowiedziałam od razu.

Wstałam i prawie upadłam, ale Harry złapał mnie w ostatnim momencie.

-Podali ci silny narkotyk, żeby przewieźć cię z domu do tamtego miejsca, dlatego słabo się czujesz- odparł.
-Dobrze wiedzieć- parsknęłam, a on wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki.

~~~~~~~

-Nie zostawiaj mnie już nigdy więcej...- powiedziałam płaczliwym głosem przytulając się do jego torsu.

Nie usłyszałam odpowiedzi, więc podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
Zasnął...
Westchnęłam i pogrążyłam się we własnych myślach.

Następny dzień...

Obudziłam się o 6:30, wstałam i poszłam od razu na dół.
Nikogo nie było, więc włączyłam telewizje i położyłam się na kanapie.

-Co ty robisz tu o tej godzinie?- zapytał zaspany Harry.
-Nie mogę spać- odpowiedziałam obojętnie.

Harry usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
Położyłam głowę na jego ramieniu głośno wzdychając.

-Wiem, że jest ci ciężko, ale pamiętaj, że ja zawsze będę przy tobie- odparł.

Spojrzałam na niego i pocałowałam go w usta.
Złapał mnie za dłoń wstając i lekko pociągnął, żebym również wstała.
Wróciliśmy do pokoju i położyliśmy się na łóżku.
Harry przykrył nas obojga kołdrą i zamknął oczy.
Minęło kilka minut, a on już spał.
Kiedy upewniłam się, że zasnął wstałam, ubrałam bluzę i zabierając ze sobą paczkę papierosów poszłam na dach.
Usiadłam na krawędzi dachu i zapaliłam papierosa.

Zawsze mnie to uspokaja...
Nie daje już rady psychicznie...
Za dużo się dzieje i przez to jest mi cholernie ciężko.
W każdej chwili mogę spotkać ludzi, którzy rozjebali mnie psychicznie...
Nadejdzie w końcu moment, że będę miała na tyle dość, że ,,niechcący" spadnę z tego dachu.

Wyrzuciłam zużytego już papierosa i odpaliłam drugiego.

Ostatnio mam wrażenie, że nie zadowalam Harry'ego i że nie jestem taką dziewczyną jaką on chce, żebym była...
Powinnam coś zrobić, bo w przeciwnym razie oddalimy się od siebie.
A tego chcę zdecydowanie uniknąć...

Wstałam i weszłam do środka.
Wróciłam do pokoju, gdzie zastałam Harry'ego siedzącego na łóżku.
Zdjęłam bluzę i rzuciłam ją w kąt.

-Gdzie byłaś?- zapytał zaspany.
-W łazience- skłamałam.
-Jebiesz papierosami- skomentował, gdy usiadłam obok niego.
-No dobra... Poszłam zapalić...- przyznałam się.

Harry głośno westchnął wstając.

-Jesteś zły?- zapytałam.

Nabrał głośno powietrze i rzucił krótkie: ,,nie".

-Jesteś- stwierdziłam patrząc jak ubiera koszulkę.
-Nie jestem, Lucy- zaprzeczył lekko oburzony.

Wstałam, podeszłam bliżej i zarzucając ręce na jego szyje wbiłam się w jego usta.

-Robisz to specjalnie, żebym się na ciebie nie złościł... Doskonale wiesz, że nie lubię jak palisz...- mruknął.
-Robię to specjalnie, bo wiem, że zniweluję w ten sposób twoją złość- powiedziałam dotykając ,,przypadkiem" jego krocza.

Jęknął zderzając się plecami ze ścianą.
Ściągnęłam z niego niedawno założoną koszulkę i przejechałam dłońmi po jego umięśnionym brzuchu.
Harry włożył dłonie pod moją koszulkę.

-Myślałem, że masz stanik...- odparł zachrypniętym głosem.
-Przeszkadza ci to?- zapytałam czując jego dłonie na swoich piersiach.
-Wręcz przeciwnie- rzucił i jednym ruchem ściągnął ze mnie koszulkę.

~~~~~~~

-Nie jesteś zmęczona? Mało spałaś...- odparł, gdy leżałam z głową na jego torsie.
-Nie chcę iść spać, bo jak się obudzę to ciebie nie będzie...- szepnęłam.
-Kochanie... Będę...- powiedział całując czubek mojej głowy.
-Przysięgasz?- zapytałam.
-Przysięgam- odpowiedział od razu.

Ziewając wtuliłam się w niego mocniej i zamknęłam oczy.
Nagle do pokoju wparował Charles.

-Stoją pod domem- powiedział patrząc na Harry'ego.

Wyszedł, a Harry się ubrał i wybiegł za Charlesem z pokoju nie zwracając na mnie uwagi.

Skoro zapomnieli o mnie to znaczy, że jestem im niepotrzebna.
Dlatego idę spać nie zważając na to, kto stoi przed naszym domem...

Usłyszałam krzyki, które nie pozwoliły mi spać.
Wstałam, ubrałam się i wyszłam z domu.
To, co zobaczyłam trochę mnie przeraziło.
Harry bił się z jakimś facetem, a Charles był unieruchomiony przez jakiegoś innego mężczyznę.

-Jest i nasza zguba- odparł mężczyzna, którego kojarzyłam.
-Lucy, do domu!- rozkazał Harry.
-Nie, zostajesz z nami- zaprzeczył surowo nieznajomy mężczyzna.

W jednej chwili wbiłam łokcia z całej siły w jego brzuch, na co skulił się z bólu.
Harry wykorzystał chwilę nieuwagi swojego przeciwnika i postąpił podobnie.
Ignorując chłopaków wróciłam do domu.
Weszłam na górę i zamknęłam drzwi od swojego pokoju na klucz.
Po kilku minutach usłyszałam głośne pukanie i szarpanie za klamkę.

-Lucy, otwieraj!- wrzasnął.










~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

,,Uciekinierka"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz