29. To nie jest pożegnanie

32 0 0
                                    


-Zrobisz kawę?- zapytałam leżąc na podłodze przykryta tylko cienkim kocem.
-Tak- odpowiedział od razu idąc do kuchni.

Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
Zerwałam się z podłogi i ubrałam szybko bieliznę i koszulkę Harry'ego.
Usiadłam na kanapie i przykryłam się kocem.

Po kilku minutach obok mnie usiadł Charles.

-Słabo wyglądasz...- stwierdziłam zmartwiona.

Spojrzał na mnie smutnymi oczami, a ja przyciągnęłam go do siebie i mocno przytuliłam.

-Co się stało?- zapytałam.
-Jonathan mnie nie chce- wydukał kładąc głowę na moich udach przykrytych kocem.

Harry wszedł do salonu, postawił trzy kubki z kawą na stoliku przede mną i usiadł obok mnie.

-Charles, opowiesz nam o tym, co dokładnie się stało?- zapytałam przeczesując palcami jego włosy.
-Przyszedł z pracy i powiedział, że do siebie nie pasujemy- wymamrotał.
-Tak po prostu?- zapytałam zaskoczona.
-Tak po prostu- mruknął.

Harry szybko wstał z kanapy i wyszedł bez słowa.

Jonathan, masz przejebane...

-Wyrzucił cię z domu?- zapytałam.

Charles się rozpłakał.

-Przepraszam, nie będę już o nic pytać- odparłam głaszcząc go po plecach.

Po jakimś czasie Charles zasnął.

Do:Harry
Co chcesz zrobić?
Od:Harry
Porozmawiam z tym sukinsynem.
Do:Harry
Obyś tylko z nim rozmawiał.
Panuj nad sobą, Harry.
Od:Harry
Mam nad sobą kontrolę.
Udowodnię ci to.

Charles spał z głową na moich udach, a ja włączyłam telewizje najciszej jak się dało, żeby tylko go nie obudzić.

Niecałą godzinę później...

-Wsiadł w samolot- powiedział Harry siadając obok mnie zdyszany.

Moje plany legły w gruzach...

-Biegłeś za nim?- zapytałam strzepując spocone włosy z jego czoła.
-Ta- rzucił.

Charles się obudził.
Podniósł głowę i oparł ją o moją klatkę piersiową.
Przytuliłam obydwóch do siebie.

-Damy radę. Kto jak nie my?- odparłam.

Muszę iść jeszcze raz porozmawiać z lekarzem Harry'ego...

-Harry, zostań z Charlesem, a ja pójdę do sklepu- oznajmiłam.

Skinął głową, a ja poszłam na górę szybko się ubrać.
Ubrana wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy i wyszłam.
Wsiadłam na motor i pojechałam w stronę szpitala.

W szpitalu...

-Wiem, że wszystko już było wyjaśnione, ale ja nadal o tym wszystkim myślę i nie mogę się z tym pogodzić...
-To zrozumiałe.
-Na pewno da się coś zrobić...
-Rozmawiałem z wieloma specjalistami z zagranicy. Żaden mu nie pomoże... On już umiera...
-Mogę mu oddać wszystkie swoje narządy...
-Przykro mi, ale to nic nie da.

Wstałam i wyszłam.
Rozpłakałam się jak małe dziecko.

On umiera...

,,Uciekinierka"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz